Kolejny tydzień. Justin dwa razy dał znak życia.
Pierwszy raz ścisnął moją rękę a drugi podobno (nie było mnie wtedy) podczas robienia badań, ruszył ręką.
Być może będzie dobrze.
Miejmy nadzieję..
Nawet dostałam swoje łóżko w szpitalu.
Cóż, siedzę tu już trzy tygodnie..
Leżałam na łóżku patrząc bezczynnie w sufit.
W szpitalu jest tak nudno, że można umrzeć.
Nie żartuje.
Dziś ma przyjechać Alice i Drew.
W końcu to jego brat.. Bywa tutaj raz góra dwa razy na tydzień.
Dobre i to...
Jestem strasznie przemęczona. Praktycznie w ogóle nie śpię. Może dwie lub trzy godziny na dobę...
Wzięłam do ręki butelkę wody. Wypiłam kilka łyków i odstawiłam ją na miejsce.
Głośno westchnęłam.
Wstałam z łóżka i usiadłam na tym niewygodnym-twardym-głupim i inne takie krzesełku.
Codziennie modliłam się po kilka razy, żeby z tego wyszedł. Mam nadzieję, że to coś da..
Ciszę przerwało otwieranie drzwi. Spojrzałam w tamtą stronę. Przyszedł Drew i Alice.
Posłali mi pocieszający uśmiech.
Ta, nic to nie dało..
-Hej. - szepnęła Ali, przytulając mnie.
-Cześć. - westchnęłam.
-Wiesz coś więcej? -mruknął Drew.
-Nie, nadal nic. Od tamtego czasu nie dał znaku życia.
-Chujowo. - przetarł twarz dłońmi.
-Mhm. - mruknęłam. -Zostawię was samych, idę po kawę. - wstałam.
-Nie idź, za dużo tego pijesz.
-Muszę. - wzruszyłam ramionami.
-Ariana, proszę cię.. - westchnęła moja siostra.
-Dobra. - poddałam się.
Usiadłam na parapecie i przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej. Niech on się obudzi. Błagam..
*
Po dwóch godzinach Ali i Drew poszli.
Jestem strasznie śpiąca..
Wyjęłam z torby Blacka.
Może to mnie trochę rozbudzi..
Wypiłam połowę zawartości i odstawiłam puszkę na bok. Usiadłam na krzesełku i wzięłam do ręki dłoń chłopaka.
Dziwnie tak, kiedy nie odwzajemnia uścisku..
Oczy mi się same zamykają.. Wstałam i weszłam do łazienki, która mieściła się w sali. Przemyłam twarz zimną wodą, co mi odrobinę pomogło.
Przejrzałam się w lusterku.
Wyglądałam jak sto kilo nieszczęścia. Wory od oczami, zero uśmiechu na ustach..
Do tego byłam w legginsach i koszulce Justina.
Na głowie miałam niechlujnego koka.
I, że oni się mnie nie boją?
Wyglądam jakie jakiś zombie.
Naprawdę..
Położyłam się na swoim łóżku.
Wzięłam do ręki telefon i weszłam na instagrama.
Poprzeglądałam zdjęcia i kiedy się znudziłam weszłam na twittera.
Przeglądałam większość portali społecznościowych.
Nudno, jak nie wiem.
Nie wiem kiedy zasnęłam.
*
Obudziłam się po trzech godzinach, bardziej wypoczęta.
Spojrzałam na Justina.
Był nadal w tej samej pozycji, więc wnioskuję, że nic się nie wydarzyło.
Przeciągnęłam się na łóżku i po kilku chwilach wstałam.
Nie mam na nic siły ani humoru.
Wpatrywałam się w niego jak w jakiś obrazek.
Czy może się nie poruszył.. Nie.
Po prostu leżał.
To cholernie przykre.
Do sali wszedł lekarz.
-Dzień dobry. - mruknął.
Jest dziewiętnasta coś i dzień dobry?
Okey, jak pan woli.
-Coś się stało? - spytałam cicho.
-Nie, po prostu przyszedłem sprawdzić co z nim i z tobą. - oblizał usta.
-Więc?
-Badania się poprawiły. -uśmiechnął się lekko. -Ale.. Widzę, że z tobą jest gorzej. Może i tobie powinniśmy je zrobić? - zmarszczył brwi.
-Nie trzeba.
-No nie wiem. Porozmawiamy jeszcze później, muszę kontynuować obchód. Trzymaj się. - wyszedł.
Z głośnym westchnięciem wstałam i zapaliłam światło.
Dopiero teraz uświadomił sobie, że jadłam NIC od trzech dni.
Żyję tylko na kawie, wodzie i napojach energetycznych.. Jak już mówiłam wcześniej - wykończę się.
Usiadłam na skraju łóżka Justina. Pogłaskałam do po policzku.
Chwilę wpatrywałam się w jego twarz. Nie wiem, czy mi się wydawało, albo powieki drgnęły.
-Justin? - szepnęłam - Kochanie, obudź się, błagam. - mówiłam.
Po kilku sekundach uniósł oczy, lecz od razu je zamknął, kiedy światło go poraziło.
-Justin?! - pisnęłam.
-Cześć. - szepnął.
Nadal leżał bez ruchu, wpatrując się we mnie.
-J-jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś? Mam wezwać lekarza? - zadałam mu mnóstwo pytań.
-Spokojnie. - uśmiechnął się lekko. -Ale.. Mogłabyś dać mi wody?
-Jasne, już. - pośpiesznie wstałam.
Wyjęłam wodę i wlałam ją do szklanki. Podałam mu ją. Wypił połowę i oddał mi przedmiot.
-Idę po lekarza, powinien cię zbadać. - wyszłam.
Szłam długim korytarzem, aż w końcu doszłam do gabinetu lekarza. Zapukałam do drzwi i po kilku sekundach usłyszałam ciche "proszę".
Weszłam i poszłam do biurka.
-Coś się stało?
-Umm.. Tak. Chciałam pana poinformować, że Justin się obudził. - mruknęłam.
-Na prawdę? - spytał, pośpiesznie wstając.
-Mhm.
-Posłuchaj... Ja muszę zrobić mu badania. Ty poczekasz na przed salą i poczekasz, dobrze? - wyszliśmy.
-Okey. - usiadłam.
Zobaczyłam, jak lekarz znika za drzwiami.
Zastanawiam się, jak mam teraz traktować Justina..
Jak chłopaka, jak przyjaciela, jak kolegę czy jak znajomego?
Myślałam nad tym, jakieś piętnaście minut.
Z rozmyśleń wyrwał mnie lekarz, który wyszedł z sali.
-Jego stan jest stabilny. Myślę, że będzie dobrze. - poklepał mnie po ramieniu.
-To dobrze. - wymusiłam uśmiech.
-Może.. Wróć do domu. Widzę, że jesteś strasznie zmęczona. Nic dziwnego. Siedziałaś tutaj ponad trzy tygodnie. Musisz się przespać. - westchnął.
-Dziś, jak już wiem, że jest dobrze to dam radę spać. - wzruszyłam ramionami.
-Trzymaj się.
Przegryzłam wargę i niepewnie położyłam dłoń na klamce.
Mam pomysł!
Żeby nie siedzieć w niezręcznej ciszy, najpierw zadzwonię do jego mamy.
Otworzyłam powoli drzwi. Zdecydowanym krokiem, podeszłam do łóżka i wzięłam z niego swój telefon.
-Gdzie idziesz? - spytał cicho.
-Zadzwonić, że się obudziłeś. - nie spojrzałam na niego.
Ponownie wyszłam i podeszłam do parapetu.
Wybrałam numer do Pattie.
Kobieta odebrała po trzech sygnałach.
-Tak?
-Hej Pattie, tutaj Ariana. Chciałam cię powiadomić, że Justin się wybudził ze śpiączki. - uśmiechnęłam się sama do siebie.
-To wspaniale! - pisnęła. - Kochanie, mam dużo pracy i przyjadę rano, dobrze?
Ona jest, tak, cholernie miła.. Uwielbiam tą kobietę, serio.
-Nie ma sprawy. Do zobaczenia. - westchnęłam i zakończyłam połączenie.
Powoli weszłam do sali.
Nie patrząc na Justina, podeszłam do łóżka i położyłam się na nim. Wpatrywałam się w sufit.
Nie wiem ile tak leżałam.
Panowałam tak cholernie napięta atmosfera, że można byłoby ją wyczuć już na korytarzu.
Dopiłam swój napój (energetyczny, oczywiście) i wyrzuciłam puszkę do kosza, który swoją drogą był do połowy zapełniony właśnie tymi puszkami i kubeczkami po kawie.
-Jak się czujesz? - spytałam, przerywając ciszę.
-Nie najgorzej. Lepiej powiedz mi co z tobą. Lekarz powiedział mi, że siedziałaś ze mną ponad trzy tygodnie i jesteś strasznie przemęczona, co nawet jeśli widać. Więc? - spojrzał na mnie.
-Żyję. - wzruszyłam ramionami. - Może nie jest najlepiej ale i nie najgorzej. - usiadłam na krześle, obok niego.
-Musisz odpocząć. - stwierdził, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-Dam sobie radę. - zaczęłam bawić się swoimi palcami. -Justin, czym my dla siebie jesteśmy. - szepnęłam.
Zacisnęłam mocno powieki, żeby się nie rozpłakać. Nie teraz.
-Nie wiem, ty mi powiedz.
-J-jaa cię nadal kocham. - szepnęłam.
No i tak, rozpłakałam się.
Świetnie.
-Ja też Cię kocham.
-Przepraszam.. - powiedzieliśmy w tym samym czasie.
Spojrzałam na niego.
Nasze spojrzenia się spotkały. Jego oczy wyrażały pustkę.
Nie to, co kiedyś...
Nie myśląc, przytuliłam się do niego.
-Brakowało mi Ciebie. - szepnęłam, wybuchając płaczem.
Chłopak objął mnie rękami w pasie, przyciągając tak, że leżał obok niego.
Syknął cicho, lecz nic nie powiedział.
-Przepraszam, nie chciałam.. - mruknęłam.
-Nie przejmuj się tym. - posłał mi pocieszający uśmiech.
Leżeliśmy przytuleni do siebie przez jakieś pół godziny.
-Musisz iść spać. - szepnął.
-Niee. - jęknęłam, jeszcze bardziej się w niego wtulając.
Brakowało mi tego..
-Wykończysz mi się. - zachichotał.
*
Przespałam całą noc, bez przebudzenia się.
Otworzyłam oczy i przetarłam je. Wyjęłam z pod poduszki. Była siódma osiemnaście.
Spojrzałam na Justina, który jeszcze spał.
Od 8 jest obchód więc zaraz musi wstawać.
Wyjęłam z torby butelkę wody i napiłam się trochę.
Dziś, kiedy przyjedzie Pattie pojadę do domu się wykąpać. Wstałam i od razu usiadłam, ponieważ zakręciło mi się w głowie.
To przemęczenie...
Rozmasowałam skronie dwoma palcami i podjęłam ponowną próbę wstania.
Brawo, stoję!
Poszłam do łazienki. Przemyłam twarz wodą. Wytarłam się i wróciłam z powrotem do środka.
-Dzień dobry. - usłyszałam.
Odwróciłam się w stronę dźwięku.
Justin leżał na łóżku, jeszcze nie do końca rozbudzony.
-Hej. - uśmiechnęłam się lekko.
-Chodź do mnie. - pokazał gestem głowy, aby podeszła.
Zrobiłam to i dałam mu buziaka.
-Twoja mama dziś przyjedzie. - mruknęłam
-Po co?
-Dzwoniłam wczoraj, że się obudziłeś. Przecież to twoja mama, martwiła się o ciebie.
-Domyślam się. - pogłaskał mnie po plecach.
-Nie jesteś głodny?
-Trochę jestem. - westchnął.
-Przynieść Ci coś z kawiarenki na dole? - odsunęłam się delikatnie, tak, żeby lepiej go widzieć.
-Znając moją mamę, przywiezie nam sporo jedzenia, więc nie idź. Wolę się z tobą przytulać. - uśmiechnął się szeroko.
-Aww.
Drzwi od pokoju otworzyły się a ja i szatyn spojrzeliśmy w tamtą stronę.
-Chyba Wam w czymś przeszkodziłem.. - odkaszlnął lekarz.
-Nie, w niczym nam pan nie przeszkodził. My tylko rozmawialiśmy. - mruknęłam.
-Jak się czujesz? - zwrócił się do Justina.
-Dobrze. - pokiwał powoli głową.
-Twoja badania nie są złe. Ale przytrzymamy cię do końca tygodnia na obserwacji. - zapisał coś na kartce.
-W porządku. - oblizał usta.
-A ty, jadłaś coś dziś? - tym razem, to było do mnie.
-Jeszcze nie..
-Musisz zjeść. Obserwuję cię od prawie miesiąca i...
-Możemy porozmawiać na zewnątrz? - przerwałam mu.
-Oczywiście. - westchnął.
Nie patrząc za siebie wyszłam z sali. Nie chciałam, żeby Justin wiedział, że mało jadłam, spałam i żyłam na samych kawach i energetykach.
-Niech pan mu nie mówi o tym. - mruknęłam, błagalnym tonem.
-Schudłaś. Strasznie. Dosłownie widać Ci kości, dziewczyno. Jeszcze chwila i ty sama wylądujesz w szpitalu! - pokręcił głową.
-Już jem, spokojnie. - westchnęłam zirytowana.
Momentalnie zakręciło mi się w głowie, strasznie mocno.
Zaczęło mi się ściemniać przed oczami i po chwili moje ciało bezwładnie upadło na podłogę.
Ostatnie co zapamiętałam, to, to, że przyszła mama Justina i kilkukrotne wołanie mojego imienia..
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka :)
Jak zawsze Weronika musi cos zniszczyć, norma xDDDD
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału ale jestem strasznie zabiegana i nie mam czasu..
Do następnego xx.
Zajebiste B)
OdpowiedzUsuńnext! xx
Omg jestes wielka. Twoje rozdziały sa cudowne
OdpowiedzUsuńAww dziękuję *,*
UsuńBoziu...najlepsze. <3 Świetnie piszesz. <3
OdpowiedzUsuńA można wiedzieć ile planujesz rozdziałów.? *_*
Dziękuję bardzo <3
UsuńOkoło 40, planuję napisać jeszcze drugą część ;D
Ohh jak się ciesze, że się obudził ❤
OdpowiedzUsuńTylko mam nadzieję, że Ari nic nie jest ;/
Ja też xD
UsuńPrzekonamy sie w nowym rozdziale ;D
NIECH ONI JUŻ WEZMĄ ŚLUB I ZAMIESZKAJĄ W HOLLYWOOD Z DWÓJKĄ DZIECI I PSEM! ❤
OdpowiedzUsuńAriana nie jest pełnotletnia xDDD
UsuńAle Wy macie pomysły hehe xD
Rozdziały bez jakiegokolwiek zniszczenia, drame time to nie rozdziały! Idealny rozdział, jakie szczęście że jest już super z Justinem. :D No ale teraz Ari. :/
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny, weny życzę. ;>
Dziękuję xx.
UsuńSUPER SUPER SUPER rozdział. Cieszę się że Justin się obudził ale martwię się o Ariane. Mam nadzieję że szybko dodasz rozdział I rozwiejesz nasze wątpliwości
OdpowiedzUsuńDziękuję i oczywiście x.
UsuńJestem na ciebie strasznie zła -.- ja się pytam, jak mogłaś zakończyć w taki momencie? Hmm? :d
OdpowiedzUsuńBiedna Ariana :( Nie chciałabym przezywać tego co ona. Justin ty śpiochu :p Przez ciebie teraz z Ari nie jest dobrze.
Co do całego rozdziału, jest on tak samo boski, jak reszta. Jest w nim dużo emocji i akcji, nie ma błędów (przynajmniej żadnego nie znalazłam xd).
Weny kochana ♡
Jejku, dziękuję za tak miłe słowa! <3
UsuńBardzo się cieszę, że Wam się podoba ❤❤
Jezu jak zwykle cudowny . Weny kochana ♥♡ . Kiedy bedzie nastepny ??
OdpowiedzUsuńNajszybciej to w piąteke, ewentualnie weekend :)
Usuń