sobota, 31 października 2015

Rozdział Dwudziesty Piąty.

Kolejny tydzień. Justin dwa razy dał znak życia. Pierwszy raz ścisnął moją rękę a drugi podobno (nie było mnie wtedy) podczas robienia badań, ruszył ręką. Być może będzie dobrze. Miejmy nadzieję.. Nawet dostałam swoje łóżko w szpitalu. Cóż, siedzę tu już trzy tygodnie..
Leżałam na łóżku patrząc bezczynnie w sufit. W szpitalu jest tak nudno, że można umrzeć. Nie żartuje. Dziś ma przyjechać Alice i Drew. W końcu to jego brat.. Bywa tutaj raz góra dwa razy na tydzień. Dobre i to...
Jestem strasznie przemęczona. Praktycznie w ogóle nie śpię. Może dwie lub trzy godziny na dobę... Wzięłam do ręki butelkę wody. Wypiłam kilka łyków i odstawiłam ją na miejsce. Głośno westchnęłam. Wstałam z łóżka i usiadłam na tym niewygodnym-twardym-głupim i inne takie krzesełku. Codziennie modliłam się po kilka razy, żeby z tego wyszedł. Mam nadzieję, że to coś da.. Ciszę przerwało otwieranie drzwi. Spojrzałam w tamtą stronę. Przyszedł Drew i Alice. Posłali mi pocieszający uśmiech. Ta, nic to nie dało.. 
-Hej. - szepnęła Ali, przytulając mnie. 
-Cześć. - westchnęłam. 
-Wiesz coś więcej? -mruknął Drew. 
-Nie, nadal nic. Od tamtego czasu nie dał znaku życia. 
-Chujowo. - przetarł twarz dłońmi. 
 -Mhm. - mruknęłam. -Zostawię was samych, idę po kawę. - wstałam. 
-Nie idź, za dużo tego pijesz. 
 -Muszę. - wzruszyłam ramionami. 
-Ariana, proszę cię.. - westchnęła moja siostra. 
-Dobra. - poddałam się. 
Usiadłam na parapecie i przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej. Niech on się obudzi. Błagam.. 

*

Po dwóch godzinach Ali i Drew poszli. Jestem strasznie śpiąca.. Wyjęłam z torby Blacka. Może to mnie trochę rozbudzi.. Wypiłam połowę zawartości i odstawiłam puszkę na bok. Usiadłam na krzesełku i wzięłam do ręki dłoń chłopaka. Dziwnie tak, kiedy nie odwzajemnia uścisku.. Oczy mi się same zamykają.. Wstałam i weszłam do łazienki, która mieściła się w sali. Przemyłam twarz zimną wodą, co mi odrobinę pomogło. Przejrzałam się w lusterku. Wyglądałam jak sto kilo nieszczęścia. Wory od oczami, zero uśmiechu na ustach.. Do tego byłam w legginsach i koszulce Justina. Na głowie miałam niechlujnego koka. I, że oni się mnie nie boją? Wyglądam jakie jakiś zombie. Naprawdę.. Położyłam się na swoim łóżku. Wzięłam do ręki telefon i weszłam na instagrama. Poprzeglądałam zdjęcia i kiedy się znudziłam weszłam na twittera. Przeglądałam większość portali społecznościowych. Nudno, jak nie wiem. Nie wiem kiedy zasnęłam. 

*

Obudziłam się po trzech godzinach, bardziej wypoczęta. Spojrzałam na Justina. Był nadal w tej samej pozycji, więc wnioskuję, że nic się nie wydarzyło. 
Przeciągnęłam się na łóżku i po kilku chwilach wstałam. Nie mam na nic siły ani humoru. Wpatrywałam się w niego jak w jakiś obrazek. Czy może się nie poruszył.. Nie. Po prostu leżał. To cholernie przykre. Do sali wszedł lekarz. 
-Dzień dobry. - mruknął. 
Jest dziewiętnasta coś i dzień dobry? Okey, jak pan woli. 
-Coś się stało? - spytałam cicho. 
-Nie, po prostu przyszedłem sprawdzić co z nim i z tobą. - oblizał usta. 
-Więc? 
-Badania się poprawiły. -uśmiechnął się lekko. -Ale.. Widzę, że z tobą jest gorzej. Może i tobie powinniśmy je zrobić? - zmarszczył brwi. 
-Nie trzeba. 
-No nie wiem. Porozmawiamy jeszcze później, muszę kontynuować obchód. Trzymaj się. - wyszedł. Z głośnym westchnięciem wstałam i zapaliłam światło. 
Dopiero teraz uświadomił sobie, że jadłam NIC od trzech dni. Żyję tylko na kawie, wodzie i napojach energetycznych.. Jak już mówiłam wcześniej - wykończę się. Usiadłam na skraju łóżka Justina. Pogłaskałam do po policzku. Chwilę wpatrywałam się w jego twarz. Nie wiem, czy mi się wydawało, albo powieki drgnęły. 
 -Justin? - szepnęłam - Kochanie, obudź się, błagam. - mówiłam. 
Po kilku sekundach uniósł oczy, lecz od razu je zamknął, kiedy światło go poraziło. 
-Justin?! - pisnęłam. 
-Cześć. - szepnął. 
Nadal leżał bez ruchu, wpatrując się we mnie. 
-J-jak się czujesz? Potrzebujesz czegoś? Mam wezwać lekarza? - zadałam mu mnóstwo pytań. -Spokojnie. - uśmiechnął się lekko. -Ale.. Mogłabyś dać mi wody? 
-Jasne, już. - pośpiesznie wstałam. 
Wyjęłam wodę i wlałam ją do szklanki. Podałam mu ją. Wypił połowę i oddał mi przedmiot. 
-Idę po lekarza, powinien cię zbadać. - wyszłam. 
Szłam długim korytarzem, aż w końcu doszłam do gabinetu lekarza. Zapukałam do drzwi i po kilku sekundach usłyszałam ciche "proszę". Weszłam i poszłam do biurka. 
-Coś się stało? 
-Umm.. Tak. Chciałam pana poinformować, że Justin się obudził. - mruknęłam. 
-Na prawdę? - spytał, pośpiesznie wstając. 
-Mhm. 
 -Posłuchaj... Ja muszę zrobić mu badania. Ty poczekasz na przed salą i poczekasz, dobrze? - wyszliśmy. 
-Okey. - usiadłam. 
Zobaczyłam, jak lekarz znika za drzwiami.
Zastanawiam się, jak mam teraz traktować Justina.. Jak chłopaka, jak przyjaciela, jak kolegę czy jak znajomego? Myślałam nad tym, jakieś piętnaście minut. Z rozmyśleń wyrwał mnie lekarz, który wyszedł z sali. 
-Jego stan jest stabilny. Myślę, że będzie dobrze. - poklepał mnie po ramieniu. 
 -To dobrze. - wymusiłam uśmiech. 
-Może.. Wróć do domu. Widzę, że jesteś strasznie zmęczona. Nic dziwnego. Siedziałaś tutaj ponad trzy tygodnie. Musisz się przespać. - westchnął. 
-Dziś, jak już wiem, że jest dobrze to dam radę spać. - wzruszyłam ramionami. 
-Trzymaj się. 
 Przegryzłam wargę i niepewnie położyłam dłoń na klamce. 
Mam pomysł! Żeby nie siedzieć w niezręcznej ciszy, najpierw zadzwonię do jego mamy.
Otworzyłam powoli drzwi. Zdecydowanym krokiem, podeszłam do łóżka i wzięłam z niego swój telefon. 
-Gdzie idziesz? - spytał cicho. 
-Zadzwonić, że się obudziłeś. - nie spojrzałam na niego. 
Ponownie wyszłam i podeszłam do parapetu. Wybrałam numer do Pattie.
Kobieta odebrała po trzech sygnałach. 
-Tak? -Hej Pattie, tutaj Ariana. Chciałam cię powiadomić, że Justin się wybudził ze śpiączki. - uśmiechnęłam się sama do siebie. 
-To wspaniale! - pisnęła. - Kochanie, mam dużo pracy i przyjadę rano, dobrze? 
Ona jest, tak, cholernie miła.. Uwielbiam tą kobietę, serio. 
-Nie ma sprawy. Do zobaczenia. - westchnęłam i zakończyłam połączenie. 
Powoli weszłam do sali. Nie patrząc na Justina, podeszłam do łóżka i położyłam się na nim. Wpatrywałam się w sufit. Nie wiem ile tak leżałam. Panowałam tak cholernie napięta atmosfera, że można byłoby ją wyczuć już na korytarzu. Dopiłam swój napój (energetyczny, oczywiście) i wyrzuciłam puszkę do kosza, który swoją drogą był do połowy zapełniony właśnie tymi puszkami i kubeczkami po kawie. 
-Jak się czujesz? - spytałam, przerywając ciszę. 
-Nie najgorzej. Lepiej powiedz mi co z tobą. Lekarz powiedział mi, że siedziałaś ze mną ponad trzy tygodnie i jesteś strasznie przemęczona, co nawet jeśli widać. Więc? - spojrzał na mnie. 
-Żyję. - wzruszyłam ramionami. - Może nie jest najlepiej ale i nie najgorzej. - usiadłam na krześle, obok niego. 
-Musisz odpocząć. - stwierdził, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie.
-Dam sobie radę. - zaczęłam bawić się swoimi palcami. -Justin, czym my dla siebie jesteśmy. - szepnęłam. 
Zacisnęłam mocno powieki, żeby się nie rozpłakać. Nie teraz. 
-Nie wiem, ty mi powiedz. 
 -J-jaa cię nadal kocham. - szepnęłam. 
No i tak, rozpłakałam się. Świetnie. 
-Ja też Cię kocham. 
-Przepraszam.. - powiedzieliśmy w tym samym czasie. 
Spojrzałam na niego. Nasze spojrzenia się spotkały. Jego oczy wyrażały pustkę. Nie to, co kiedyś... Nie myśląc, przytuliłam się do niego. 
-Brakowało mi Ciebie. - szepnęłam, wybuchając płaczem. 
Chłopak objął mnie rękami w pasie, przyciągając tak, że leżał obok niego. Syknął cicho, lecz nic nie powiedział. 
-Przepraszam, nie chciałam.. - mruknęłam. 
-Nie przejmuj się tym. - posłał mi pocieszający uśmiech.
 Leżeliśmy przytuleni do siebie przez jakieś pół godziny. 
-Musisz iść spać. - szepnął. 
-Niee. - jęknęłam, jeszcze bardziej się w niego wtulając. 
Brakowało mi tego.. 
-Wykończysz mi się. - zachichotał.

*

Przespałam całą noc, bez przebudzenia się. Otworzyłam oczy i przetarłam je. Wyjęłam z pod poduszki. Była siódma osiemnaście. Spojrzałam na Justina, który jeszcze spał. Od 8 jest obchód więc zaraz musi wstawać. Wyjęłam z torby butelkę wody i napiłam się trochę. Dziś, kiedy przyjedzie Pattie pojadę do domu się wykąpać. Wstałam i od razu usiadłam, ponieważ zakręciło mi się w głowie. To przemęczenie... Rozmasowałam skronie dwoma palcami i podjęłam ponowną próbę wstania. 
Brawo, stoję! 
Poszłam do łazienki. Przemyłam twarz wodą. Wytarłam się i wróciłam z powrotem do środka.
-Dzień dobry. - usłyszałam. 
Odwróciłam się w stronę dźwięku. Justin leżał na łóżku, jeszcze nie do końca rozbudzony. 
-Hej. - uśmiechnęłam się lekko. 
-Chodź do mnie. - pokazał gestem głowy, aby podeszła. 
Zrobiłam to i dałam mu buziaka. 
-Twoja mama dziś przyjedzie. - mruknęłam 
-Po co? 
 -Dzwoniłam wczoraj, że się obudziłeś. Przecież to twoja mama, martwiła się o ciebie. 
-Domyślam się. - pogłaskał mnie po plecach.
-Nie jesteś głodny? 
 -Trochę jestem. - westchnął. 
-Przynieść Ci coś z kawiarenki na dole? - odsunęłam się delikatnie, tak, żeby lepiej go widzieć. -Znając moją mamę, przywiezie nam sporo jedzenia, więc nie idź. Wolę się z tobą przytulać. - uśmiechnął się szeroko. 
-Aww. 
Drzwi od pokoju otworzyły się a ja i szatyn spojrzeliśmy w tamtą stronę. 
-Chyba Wam w czymś przeszkodziłem.. - odkaszlnął lekarz. 
-Nie, w niczym nam pan nie przeszkodził. My tylko rozmawialiśmy. - mruknęłam. 
-Jak się czujesz? - zwrócił się do Justina.
-Dobrze. - pokiwał powoli głową. 
-Twoja badania nie są złe. Ale przytrzymamy cię do końca tygodnia na obserwacji. - zapisał coś na kartce. 
-W porządku. - oblizał usta. 
-A ty, jadłaś coś dziś? - tym razem, to było do mnie. 
-Jeszcze nie.. 
-Musisz zjeść. Obserwuję cię od prawie miesiąca i... 
-Możemy porozmawiać na zewnątrz? - przerwałam mu. 
-Oczywiście. - westchnął.
Nie patrząc za siebie wyszłam z sali. Nie chciałam, żeby Justin wiedział, że mało jadłam, spałam i żyłam na samych kawach i energetykach. 
-Niech pan mu nie mówi o tym. - mruknęłam, błagalnym tonem. 
-Schudłaś. Strasznie. Dosłownie widać Ci kości, dziewczyno. Jeszcze chwila i ty sama wylądujesz w szpitalu! - pokręcił głową. 
-Już jem, spokojnie. - westchnęłam zirytowana. 
Momentalnie zakręciło mi się w głowie, strasznie mocno. Zaczęło mi się ściemniać przed oczami i po chwili moje ciało bezwładnie upadło na podłogę. Ostatnie co zapamiętałam, to, to, że przyszła mama Justina i kilkukrotne wołanie mojego imienia..

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka :)
Jak zawsze Weronika musi cos zniszczyć, norma xDDDD
Przepraszam, że tak długo nie było rozdziału ale jestem strasznie zabiegana i nie mam czasu..
Do następnego xx.


 
 


 

17 komentarzy:

  1. Omg jestes wielka. Twoje rozdziały sa cudowne

    OdpowiedzUsuń
  2. Boziu...najlepsze. <3 Świetnie piszesz. <3
    A można wiedzieć ile planujesz rozdziałów.? *_*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo <3
      Około 40, planuję napisać jeszcze drugą część ;D

      Usuń
  3. Ohh jak się ciesze, że się obudził ❤
    Tylko mam nadzieję, że Ari nic nie jest ;/

    OdpowiedzUsuń
  4. NIECH ONI JUŻ WEZMĄ ŚLUB I ZAMIESZKAJĄ W HOLLYWOOD Z DWÓJKĄ DZIECI I PSEM! ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ariana nie jest pełnotletnia xDDD
      Ale Wy macie pomysły hehe xD

      Usuń
  5. Rozdziały bez jakiegokolwiek zniszczenia, drame time to nie rozdziały! Idealny rozdział, jakie szczęście że jest już super z Justinem. :D No ale teraz Ari. :/
    Czekam na kolejny, weny życzę. ;>

    OdpowiedzUsuń
  6. SUPER SUPER SUPER rozdział. Cieszę się że Justin się obudził ale martwię się o Ariane. Mam nadzieję że szybko dodasz rozdział I rozwiejesz nasze wątpliwości

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem na ciebie strasznie zła -.- ja się pytam, jak mogłaś zakończyć w taki momencie? Hmm? :d
    Biedna Ariana :( Nie chciałabym przezywać tego co ona. Justin ty śpiochu :p Przez ciebie teraz z Ari nie jest dobrze.
    Co do całego rozdziału, jest on tak samo boski, jak reszta. Jest w nim dużo emocji i akcji, nie ma błędów (przynajmniej żadnego nie znalazłam xd).
    Weny kochana ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, dziękuję za tak miłe słowa! <3
      Bardzo się cieszę, że Wam się podoba ❤❤

      Usuń
  8. Jezu jak zwykle cudowny . Weny kochana ♥♡ . Kiedy bedzie nastepny ??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najszybciej to w piąteke, ewentualnie weekend :)

      Usuń

Followers