Ariana Po'V
Atmosfera w pomieszczeniu była bardzo napięta. Patrzyłam na swoje stopy, bałam się odezwać. Matka nic nie mówiła tylko wpatrywała się we mnie.
Kiedy chciałam wyjść, zatrzymała mnie.
-Może byś się jakoś wytłumaczyła. - westchnęła.
-Co mam Ci tłumaczyć? To, że zabroniłaś mi się widywać z najważniejszą osobą w moim życiu? Daj mi święty spokój. - szepnęłam, łamiącym głosem.
-Przepraszam, że dbam o własną córkę! - krzyknęła.
-Dbasz? Ty o mnie dbasz?! Kiedy byłam bita, gwałcona i wykorzystywana ty miałaś mnie w dupie! Teraz nagle kochająca mamusia?! - wrzasnęłam.
-Nie chcę, żeby to się powtórzyło. - westchnęła. -Nie chcę, żeby on cię wykorzystał rozumiesz?! James mi powiedział o wszystkim. O tym, że dla niego liczy się tylko seks, narkotyki i imprezy. Martwię się o ciebie.
-On jest inny mamo. Ja go znam, zmienił się. Pomaga mi. Pomaga mi przestać się ciąć, pomaga mi być normalną.. - po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
-Skarbie.. - przytuliła mnie. -Załatwię Ci terapeutę, on Ci pomoże.
-Nie chcę terapeuty, chce Justina , rozumiesz? - szepnęłam.
-On ma na Ciebie zły wpływ, będziesz chodziła na terapię. -westchnęła.
-Nie, nie będę. - odsunęłam się. -A teraz przepraszam.. Idę spać. - ruszyłam w stronę swojego pokoju.
Zdjęłam ubrania i rzuciłam się na łóżko. Mam dość! Mam tak cholernie dość! Wrzasnęłam w poduszkę, wyładowując złość. Czuję się jak gówno. Dosłownie..
*
Obudziło mnie dzwonienie mojego budzika. Wyłączyłam go i przetarłam oczy. Muszę iść do szkoły.. Z głośnym westchnięciem podniosłam się z łóżka i otworzyłam okno. Wyjęłam różową, koronkową bieliznę i ruszyłam w stronę łazienki. Zmyłam wczorajszy makijaż. Zdjęłam bieliznę i wrzuciłam ją do kosza na brudy. Wsunęłam się do kabiny i odkręciłam kurek z wodą. Ciepła woda otuliłam moje spięte mięśnie, które od razu się rozluźniły. Umyłam się żelem pod prysznic o zapachu owoców leśnych. Włosy umyłam szamponem o tym samym zapachu. Spłukałam pianę i wyszłam. Wytarłam ciało różowym ręcznikiem.
Założyłam bieliznę. Wyjęłam szczotkę do włosów i je rozczesałam. Wysuszyłam dokładnie moja długie włosy i wyprostowałam je. Wyjęłam kosmetyczkę. Zrobiłam lekki makijaż oczu i pomalowałam usta malinowym błyszczykiem. Uczesałam włosy w 'pół kucyka' i wyszłam z toalety. W pokoju, było chłodno z powodu otwartego okna. Przetarłam ramiona dłońmi, lecz nic to nie dało. Wyjęłam sukienkę w kwiatki i białe baleriny. Spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy i wyszłam z domu.
Dotarłam do szkoły po piętnastu minutach. Chyba pierwszy raz jestem przed dzwonkiem.. Wyjęłam z szafki, książkę i zeszyt od matematyki. Poszłam pod klasę i ustałam pod ścianą. Do lekcji zostało pięć minut. Westchnęłam. Na prawdę nienawidzę matmy.. Z rozmyśleń wyrwał mnie pocałunek w policzek.
-Cześć. - mruknęłam.
-Ślicznie wyglądasz, wiesz? - przytulił mnie.
-Dziękuję. - szepnęłam. -Justin, weź bo Maya nas zobaczy. - westchnęłam.
-Ona nic Ci nie może zrobić, misia. - jęknął.
Naszą niezręczną rozmowę przerwał dzwonek na lekcje. Dziękuję.. Weszliśmy do sali. Zajęłam swoje miejsce i wyjęłam potrzebne rzeczy.
*
Ostatnia lekcja. Odliczam minuty do końca. Mam dość. Jest strasznie gorąco.. Nie da się tu wytrzymać, na prawdę.
-Możecie się spakować. - powiedziała nauczycielka.
W końcu! Pośpiesznie schowałam rzeczy do torby.
Justin zachichotał pod nosem, widząc mój pośpiech.
Ciągle mu narzekałam, że mi gorąco. Właśnie zadzwonił tak bardzo upragniony przeze mnie dzwonek. Poczekałam na szatyna i oboje wyszliśmy z klasy.
Westchnęłam głośno i przytuliłam się do chłopaka. Pocałował mnie w głowę i ruszyliśmy w stronę wyjścia ze szkoły.
Justin otworzył mi drzwi od strony pasażera. Wsiadłam mówiąc ciche "dziękuję."
-Zawieść Cię do domu czy jedziesz do mnie? -odpalił silnik.
-Jadę do Ciebie. - posłałam mu lekki uśmiech.
-Aww. - mruknął.
Zaśmiałam się cicho.
W radiu zaczęłam lecieć piosenka Demi Lovato - Cool for the summer. Czyli inaczej: moja miłość. Pod głosiłam i zaczęłam śpiewać. Wpatrywałam się w przednią szybę i podśpiewywałam sobie tekst piosenki. Justin zerkał na mnie z rozbawieniem. Kiedy piosenka się skończyła, przyciszyłam i usiadłam wygodniej na fotelu.
-Ej ładnie śpiewasz. - poklepał mnie po kolanie.
-Na prawdę? - mruknęłam.
-Dziewczyno masz mega talent nie możesz go zmarnować!
*
Dojechaliśmy do domu Justina po piętnastu minutach.
Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do domu.
-Chcesz coś do picia? - zapytał.
-Nie, dziękuję. - usiadłam na kanapie.
-Mam pomysł! - krzyknął wchodząc za mną.
-Jaki?
-Zrobimy pizze! - zaśmiał się.
-Nie chcę jeść, Justin. - westchnęłam.
-Okey, zaraz wracam. -znikł za jakimiś drzwiami. -Jeśli na wadze będzie mniej już czterdzieści pięć, będziesz wpieprzać wszystko co Ci dam, zgoda? - podniósł jedną brew.
-Nie. - jęknęłam, krzyżując ręce na piersi.
-Bo postawię Cię na niej siłą. - zrobił to samo co ja.
-Zapomnij.
-Okey, nie pozostawiasz mi wyboru. - podszedł do mnie.
W jednej chwili podniósł mnie. Zaczęłam się wyrywać, lecz nic to nie dało. W końcu poddałam się i stanęłam na wadze. Wskazywała ona czterdzieści trzy kilogramy. Przytyłam...
-O nie, trzeba Cię podtuczyć.
-Justin, ja już coś powiedziałam. - ponownie usiadłam na kanapie.
-Ja też coś powiedziałem. - wyszedł.
Jezu, ten chłopak potrafi być cholernie wkurzający.. Po chwili wrócił z dwoma paczkami chipsów, ciastkami i trzema czekoladami.
I ja mam to niby zjeść? Chyba go pojebało...
-No ale...
Nie dał mi dokończyć bo włożył do moich ust ciastko. Wywróciłam oczami i je zjadłam.
-Nie. - odsunęłam się, kiedy chciał zrobić to samo co wcześniej.
-Muszę Cię podtuczyć. - otworzył paczkę chipsów.
-Justin.. - jęknęłam.
-Otwórz. - zaśmiał się.
Westchnęłam głośno i otworzyłam buzię.
Chłopak karmił mnie, przez następne dziesięć minut.
-Zaraz umrę. - położyłam głowę na jego kolanach.
-Nic Ci nie będzie. - pogłaskał mnie po włosach.
-Wiesz ja przez miesiąc nie zjem tyle słodyczy co teraz z tobą. - fuknęłam.
-Oj tam, przesadzasz. - zachichotał.
Przewróciłam teatralnie oczami i usiadłam. Justin spojrzał na mnie a potem przeniósł wzrok na moje usta, przez co mimowolnie przegryzłam wargę. Przysunęłam twarz do niego i usiadłam na jego kolanach okrakiem. Nasze wargi prawie siebie dotykały. W końcu szatyn złączył nasze usta w pocałunku.
Całował mnie delikatnie, inaczej niż zwykle. Położył swoje dłonie na moich biodrach, przysuwając mnie bliżej siebie. Moje dłonie błądziły w jego idealnie ułożonych włosach. Nieświadomie otarłam swoją kobiecością o jego przyjaciela, przez co jęknął mi w usta, mocniej ściskając moje biodra.
Nasz pocałunek stawał się coraz bardziej 'agresywny.' Położył mnie tak, że górował nad moim ciałem. Swoje pocałunki przeniósł na moją szyję i obojczyki.
-Tak cholernie, mnie podniecasz, skarbie. - warknął wpijając się w moje usta.
Zarzuciłam mu ręce na szyję, przysuwając go jeszcze bliżej.
-O to chodzi. - zachichotałam, nie przerywając pocałunku.
Podniosłam nogę i zgięłam ją w kolanie. Udem przejechałam po jego przyrodzeniu. Tym razem przerwał, mrucząc pod nosem przekleństwa.
Ponownie usiadłam na jego kolanach okrakiem. Zaczęłam poruszać biodrami. Reakcja Justina była taka, jak myślałam.
Zamknął oczy i uchylił usta, odchylając głowę do tyłu.
Uśmiechnęłam się łobuzersko.
-Robię to tylko i wyłącznie dla Ciebie. - szepnęłam do jego ucha, lekko przegryzając jego płatek.
-Nic na siłę, kochanie. - mruknął.
-Ale ja chcę. - złączyłam nasze usta w pocałunku.
Ułożył swoje dłonie na moich biodrach, a ja zaczęłam nimi delikatnie poruszać.
Wiem, że sprawiało mu to ogromną przyjemność. Zresztą ja też czułam w podbrzuszu przyjemne uczucie.
-Szybciej. - wysapał.
Kurwa, nie mam siły. Chłopak najwyraźniej to zobaczył, bo mi pomógł. Chwilę po tym oboje doszliśmy. Ułożyłam twarz w zgięciu jego szyi.
-Czyżby pierwszy orgazm? - zachichotał.
-W zasadzie to tak. - wzięłam głęboki oddech i spojrzałam mu w oczy.
-Jesteś cudowna, wiesz o tym? - pogłaskał mnie po policzku.
-Teraz już tak. - przytuliłam go.
-Dobra, zaczekaj na mnie, zaraz wrócę. - posadził mnie na kanapie.
Wbiegł schodami na górę.
Położyłam się na kanapie i zamknęłam oczy. Zaśmiałam się cicho, przez to, co się właśnie wydarzyło. Podniosłam się i pobiegłam do ogrodu. On też ma basen? Zobaczyłam drewnianą huśtawkę, na której usiadłam.
Po chwili pojawił się Justin. Przebrał się. Był w białej koszulce, czarnych spodniach z niższym krokiem i szarym swetrze* Założył też okulary przeciwsłoneczne. Wyglądał.. Cudownie. Naprawdę..
-Zrób zdjęcie, zostanie na dłużej. - zaśmiał się.
-Nie dzięki. - skrzyżowałam ręce na piersi, odwracając wzrok.
-Nie gniewaj się. - odwrócił moja twarz, tak, że patrzyliśmy sobie w oczy.
-Nie gniewam, nie mam za co. - uśmiechnęłam się.
-To dobrze. - przytulił mnie.
Położyłam głowę na jego ramieniu i przymknęłam powieki. Słonce raziło mnie po oczach. Justin kiedy to zauważył, dał mi swoje. Usiadłam na jego kolanach, i dałam buziaka. Siedzieliśmy w ciszy, która nie przeszkadzała ani mi, ani szatynowi.
-Odwieziesz mnie do domu? - spytałam.
-Nie idź jeszcze. - jęknął.
-Uwierz mi, że gdybym mogła, zostałabym jeszcze. Moja mama wraca niedługo a ja nie chcę się z nią widzieć przez tą rozmowę w nocy...
-Jaką rozmowę? - przerwał mi.
-Nie mówiłam Ci? - zmarszczyłam brwi.
Chłopak pokiwał przecząco głową.
-A no to Ci opowiem. Wstałam o dwunastej i poszłam się napić. Nalałam sobie picia, wypiłam to i nagle usłyszałam, że ktoś tu idzie, modliłam się, żeby to nie była matka ale niestety to była ona.. Rozmawiałyśmy i ona powiedziała, że zapisze mnie na terapię, bo powiedziałam jej, że ty mi pomagasz i w ogóle to ona wyskoczyła z jakimś terapeutą. Nie chce tam chodzić, boję się, że to będzie jakiś jebany zboczeniec. Nie wiem co zrobić, ale na pewno nie będę tam chodzić. - westchnęłam.
-A może to ci pomoże. - szepnął.
-Może jak da ci jakieś tabletki to...
-Ale tu nie chodzi o żadne tabletki, Justin. Tu chodzi o wspomnienia. Do tego Maya chce mi rozjebać życie. Tabletki nic mi nie pomogą.. - mruknęłam.
-Jak wolisz, ale ja wolę, żebyś jednak poszła na tą terapię. Martwię się o Ciebie kochanie. - pogłaskał mnie po policzku i pocałował w czoło.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hej wszystkim <3
Rozdział krótszy, niż zwykle ale za chwilę jadę no i muszę się streszczać..
PRZYPOMINAM, ŻE JEST ZAKŁADKA INFORMOWANI, GDZIE MOŻECIE ZOSTAWIAĆ SWOJE USERY DO TT LUB ASKA.
Do następnego :*
Jejku jak słodko <3 kurna czemu nie ma komentarzy komentujcie to!!!!! Proszę cię niech ona pójdzie na tą terapię ale niech to nie będzie żaden zboczeniec. A niech jej matka zaakceptuje w końcu Justina a James niech się od¥ierd0li od ich rodziny i od Justina kiedy next ? Wiem mam podać aska albo coś ale zapomniałam do wszystkiego hasło i aktualnie jestem bez aska i tt tylko pamiętam do bloga i fejsa
OdpowiedzUsuńW porządku :)
UsuńDziękuję za miłe słowa, kocham <3 :D
O kurde :O
OdpowiedzUsuńCiekawe jak to będzie z tą terapią ;-; Rozdział mnie rozwalił na kawałki, ale czekam na kolejny :D
Weny♥
Dziękuję :3
UsuńSuper mega fajny rozdział. Dużo się dzieje. Słodkie jest to jak Jus się o nią martwi. Życze dużo weny. Kiedy następny rozdział???
OdpowiedzUsuńDziękuję <3
UsuńNaprawdę nie wiem, teraz szykuję się do szkoły ale postaram się dodać jakoś czwartek-piątek :)
Świetny rozdział,fajnie że Justin jest przy niej,czekam na next,oby jak najszybciej :D
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńŚwietny ♥♥
OdpowiedzUsuńSłodko że Justin się o nią marwi
W wolnej chwili zapraszam do mnie ;* 1 rozdział jest z 2 prawie skończony :) .
and-ist-so-hard.blogspot.com
Dziękuję <3
UsuńZajrzę w wolnej chwili :)
o luju. Kocham Cię, dziewczyno!
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :)
UsuńNie informuj mnie o nowych rozdziałach na facebooku bo musze zweryfikować konto
OdpowiedzUsuńOkey :)
UsuńZ jednej strony chciałabym, aby poszła na tą terspię, a z drugiej nie xdd
OdpowiedzUsuńA rozdział super i czekam na kolejny :3
Zapraszam
http://you-love-shouldnt-be-this-hard.blogspot.com/?m=0
Dziękuję :)
UsuńJasne, zaraz zajrzę :*