niedziela, 30 sierpnia 2015

Rozdział Czternasty.

Ariana Po'V

Atmosfera w pomieszczeniu była bardzo napięta. Patrzyłam na swoje stopy, bałam się odezwać. Matka nic nie mówiła tylko wpatrywała się we mnie. Kiedy chciałam wyjść, zatrzymała mnie. 
-Może byś się jakoś wytłumaczyła. - westchnęła. 
-Co mam Ci tłumaczyć? To, że zabroniłaś mi się widywać z najważniejszą osobą w moim życiu? Daj mi święty spokój. - szepnęłam, łamiącym głosem.
-Przepraszam, że dbam o własną córkę! - krzyknęła. 
-Dbasz? Ty o mnie dbasz?! Kiedy byłam bita, gwałcona i wykorzystywana ty miałaś mnie w dupie! Teraz nagle kochająca mamusia?! - wrzasnęłam. 
-Nie chcę, żeby to się powtórzyło. - westchnęła. -Nie chcę, żeby on cię wykorzystał rozumiesz?! James mi powiedział o wszystkim. O tym, że dla niego liczy się tylko seks, narkotyki i imprezy. Martwię się o ciebie. 
-On jest inny mamo. Ja go znam, zmienił się. Pomaga mi. Pomaga mi przestać się ciąć, pomaga mi być normalną.. - po moich policzkach zaczęły spływać łzy. 
-Skarbie.. - przytuliła mnie. -Załatwię Ci terapeutę, on Ci pomoże. 
-Nie chcę terapeuty, chce Justina , rozumiesz? - szepnęłam. 
-On ma na Ciebie zły wpływ, będziesz chodziła na terapię. -westchnęła. 
-Nie, nie będę. - odsunęłam się. -A teraz przepraszam.. Idę spać. - ruszyłam w stronę swojego pokoju.
Zdjęłam ubrania i rzuciłam się na łóżko. Mam dość! Mam tak cholernie dość! Wrzasnęłam w poduszkę, wyładowując złość. Czuję się jak gówno. Dosłownie..

*

Obudziło mnie dzwonienie mojego budzika. Wyłączyłam go i przetarłam oczy. Muszę iść do szkoły.. Z głośnym westchnięciem podniosłam się z łóżka i otworzyłam okno. Wyjęłam różową, koronkową bieliznę i ruszyłam w stronę łazienki. Zmyłam wczorajszy makijaż. Zdjęłam  bieliznę i wrzuciłam ją do kosza na brudy. Wsunęłam się do kabiny i odkręciłam kurek z wodą. Ciepła woda otuliłam moje spięte mięśnie, które od razu się rozluźniły. Umyłam się żelem pod prysznic o zapachu owoców leśnych. Włosy umyłam szamponem o tym samym zapachu. Spłukałam pianę i wyszłam. Wytarłam ciało różowym ręcznikiem.
Założyłam bieliznę. Wyjęłam szczotkę do włosów i je rozczesałam. Wysuszyłam dokładnie moja długie włosy i wyprostowałam je. Wyjęłam kosmetyczkę. Zrobiłam lekki makijaż oczu i pomalowałam usta malinowym błyszczykiem. Uczesałam włosy w 'pół kucyka' i wyszłam z toalety. W pokoju, było chłodno z powodu otwartego okna. Przetarłam ramiona dłońmi, lecz nic to nie dało. Wyjęłam sukienkę w kwiatki i białe baleriny. Spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy i wyszłam z domu.
Dotarłam do szkoły po piętnastu minutach. Chyba pierwszy raz jestem przed dzwonkiem.. Wyjęłam z szafki, książkę i zeszyt od matematyki. Poszłam pod klasę i ustałam pod ścianą. Do lekcji zostało pięć minut. Westchnęłam. Na prawdę nienawidzę matmy.. Z rozmyśleń wyrwał mnie pocałunek w policzek.
-Cześć. - mruknęłam. 
-Ślicznie wyglądasz, wiesz? - przytulił mnie.
 -Dziękuję. - szepnęłam. -Justin, weź bo Maya nas zobaczy. - westchnęłam. 
-Ona nic Ci nie może zrobić, misia. - jęknął. 
Naszą niezręczną rozmowę przerwał dzwonek na lekcje. Dziękuję.. Weszliśmy do sali. Zajęłam swoje miejsce i wyjęłam potrzebne rzeczy.

*

Ostatnia lekcja. Odliczam minuty do końca. Mam dość. Jest strasznie gorąco.. Nie da się tu wytrzymać, na prawdę. 
-Możecie się spakować. - powiedziała nauczycielka. 
W końcu! Pośpiesznie schowałam rzeczy do torby. Justin zachichotał pod nosem, widząc mój pośpiech. Ciągle mu narzekałam, że mi gorąco. Właśnie zadzwonił tak bardzo upragniony przeze mnie dzwonek. Poczekałam na szatyna i oboje wyszliśmy z klasy. 
Westchnęłam głośno i przytuliłam się do chłopaka. Pocałował mnie w głowę i ruszyliśmy w stronę wyjścia ze szkoły. Justin otworzył mi drzwi od strony pasażera. Wsiadłam mówiąc ciche "dziękuję." -Zawieść Cię do domu czy jedziesz do mnie? -odpalił silnik. 
-Jadę do Ciebie. - posłałam mu lekki uśmiech. 
-Aww. - mruknął. 
Zaśmiałam się cicho.
W radiu zaczęłam lecieć piosenka Demi Lovato - Cool for the summer. Czyli inaczej: moja miłość. Pod głosiłam i zaczęłam śpiewać. Wpatrywałam się w przednią szybę i podśpiewywałam sobie tekst piosenki. Justin zerkał na mnie z rozbawieniem. Kiedy piosenka się skończyła, przyciszyłam i usiadłam wygodniej na fotelu. 
-Ej ładnie śpiewasz. - poklepał mnie po kolanie. 
-Na prawdę? - mruknęłam. 
-Dziewczyno masz mega talent nie możesz go zmarnować!

*

Dojechaliśmy do domu Justina po piętnastu minutach. Wysiedliśmy z samochodu i weszliśmy do domu. 
-Chcesz coś do picia? - zapytał. 
-Nie, dziękuję. - usiadłam na kanapie. 
-Mam pomysł! - krzyknął wchodząc za mną. 
-Jaki? 
-Zrobimy pizze! - zaśmiał się. 
-Nie chcę jeść, Justin. - westchnęłam. 
-Okey, zaraz wracam. -znikł za jakimiś drzwiami. -Jeśli na wadze będzie mniej już czterdzieści pięć, będziesz wpieprzać wszystko co Ci dam, zgoda? - podniósł jedną brew. 
-Nie. - jęknęłam, krzyżując ręce na piersi. 
-Bo postawię Cię na niej siłą. - zrobił to samo co ja. 
-Zapomnij. 
-Okey, nie pozostawiasz mi wyboru. - podszedł do mnie. 
W jednej chwili podniósł mnie. Zaczęłam się wyrywać, lecz nic to nie dało. W końcu poddałam się i stanęłam na wadze. Wskazywała ona czterdzieści trzy kilogramy. Przytyłam... 
-O nie, trzeba Cię podtuczyć. 
-Justin, ja już coś powiedziałam. - ponownie usiadłam na kanapie. 
-Ja też coś powiedziałem. - wyszedł. 
Jezu, ten chłopak potrafi być cholernie wkurzający.. Po chwili wrócił z dwoma paczkami chipsów, ciastkami i trzema czekoladami. I ja mam to niby zjeść? Chyba go pojebało...
-No ale... 
Nie dał mi dokończyć bo włożył do moich ust ciastko. Wywróciłam oczami i je zjadłam. 
 -Nie. - odsunęłam się, kiedy chciał zrobić to samo co wcześniej. 
-Muszę Cię podtuczyć. - otworzył paczkę chipsów. 
-Justin.. - jęknęłam. 
-Otwórz. - zaśmiał się. 
Westchnęłam głośno i otworzyłam buzię. Chłopak karmił mnie, przez następne dziesięć minut. -Zaraz umrę. - położyłam głowę na jego kolanach. 
-Nic Ci nie będzie. - pogłaskał mnie po włosach.
-Wiesz ja przez miesiąc nie zjem tyle słodyczy co teraz z tobą. - fuknęłam. 
-Oj tam, przesadzasz. - zachichotał. 
Przewróciłam teatralnie oczami i usiadłam. Justin spojrzał na mnie a potem przeniósł wzrok na moje usta, przez co mimowolnie przegryzłam wargę. Przysunęłam twarz do niego i usiadłam na jego kolanach okrakiem. Nasze wargi prawie siebie dotykały. W końcu szatyn złączył nasze usta w pocałunku. Całował mnie delikatnie, inaczej niż zwykle. Położył swoje dłonie na moich biodrach, przysuwając mnie bliżej siebie. Moje dłonie błądziły w jego idealnie ułożonych włosach. Nieświadomie otarłam swoją kobiecością o jego przyjaciela, przez co jęknął mi w usta, mocniej ściskając moje biodra.
Nasz pocałunek stawał się coraz bardziej 'agresywny.' Położył mnie tak, że górował nad moim ciałem. Swoje pocałunki przeniósł na moją szyję i obojczyki. 
-Tak cholernie, mnie podniecasz, skarbie. - warknął wpijając się w moje usta. 
Zarzuciłam mu ręce na szyję, przysuwając go jeszcze bliżej. 
-O to chodzi. - zachichotałam, nie przerywając pocałunku. 
 Podniosłam nogę i zgięłam ją w kolanie. Udem przejechałam po jego przyrodzeniu. Tym razem przerwał, mrucząc pod nosem przekleństwa. Ponownie usiadłam na jego kolanach okrakiem. Zaczęłam poruszać biodrami. Reakcja Justina była taka, jak myślałam. Zamknął oczy i uchylił usta, odchylając głowę do tyłu. Uśmiechnęłam się łobuzersko. 
 -Robię to tylko i wyłącznie dla Ciebie. - szepnęłam do jego ucha, lekko przegryzając jego płatek. -Nic na siłę, kochanie. - mruknął. 
-Ale ja chcę. - złączyłam nasze usta w pocałunku.
Ułożył swoje dłonie na moich biodrach, a ja zaczęłam nimi delikatnie poruszać. Wiem, że sprawiało mu to ogromną przyjemność. Zresztą ja też czułam w podbrzuszu przyjemne uczucie. 
-Szybciej. - wysapał. 
Kurwa, nie mam siły. Chłopak najwyraźniej to zobaczył, bo mi pomógł. Chwilę po tym oboje doszliśmy. Ułożyłam twarz w zgięciu jego szyi.
-Czyżby pierwszy orgazm? - zachichotał. 
-W zasadzie to tak. - wzięłam głęboki oddech i spojrzałam mu w oczy. 
-Jesteś cudowna, wiesz o tym? - pogłaskał mnie po policzku. 
-Teraz już tak. - przytuliłam go.
-Dobra, zaczekaj na mnie, zaraz wrócę. - posadził mnie na kanapie. 
Wbiegł schodami na górę. Położyłam się na kanapie i zamknęłam oczy. Zaśmiałam się cicho, przez to, co się właśnie wydarzyło. Podniosłam się i pobiegłam do ogrodu. On też ma basen? Zobaczyłam drewnianą huśtawkę, na której usiadłam.
Po chwili pojawił się Justin. Przebrał się. Był w białej koszulce, czarnych spodniach z niższym krokiem i szarym swetrze* Założył też okulary przeciwsłoneczne. Wyglądał.. Cudownie. Naprawdę.. -Zrób zdjęcie, zostanie na dłużej. - zaśmiał się. 
-Nie dzięki. - skrzyżowałam ręce na piersi, odwracając wzrok. 
-Nie gniewaj się. - odwrócił moja twarz, tak, że patrzyliśmy sobie w oczy.
-Nie gniewam, nie mam za co. - uśmiechnęłam się. 
-To dobrze. - przytulił mnie. 
 Położyłam głowę na jego ramieniu i przymknęłam powieki. Słonce raziło mnie po oczach. Justin kiedy to zauważył, dał mi swoje. Usiadłam na jego kolanach, i dałam buziaka. Siedzieliśmy w ciszy, która nie przeszkadzała ani mi, ani szatynowi.
-Odwieziesz mnie do domu? - spytałam. 
-Nie idź jeszcze. - jęknął. 
-Uwierz mi, że gdybym mogła, zostałabym jeszcze. Moja mama wraca niedługo a ja nie chcę się z nią widzieć przez tą rozmowę w nocy... 
-Jaką rozmowę? - przerwał mi. 
-Nie mówiłam Ci? - zmarszczyłam brwi. 
Chłopak pokiwał przecząco głową. 
-A no to Ci opowiem. Wstałam o dwunastej i poszłam się napić. Nalałam sobie picia, wypiłam to i nagle usłyszałam, że ktoś tu idzie, modliłam się, żeby to nie była matka ale niestety to była ona.. Rozmawiałyśmy i ona powiedziała, że zapisze mnie na terapię, bo powiedziałam jej, że ty mi pomagasz i w ogóle to ona wyskoczyła z jakimś terapeutą. Nie chce tam chodzić, boję się, że to będzie jakiś jebany zboczeniec. Nie wiem co zrobić, ale na pewno nie będę tam chodzić. - westchnęłam.
-A może to ci pomoże. - szepnął.
 -Może jak da ci jakieś tabletki to... 
-Ale tu nie chodzi o żadne tabletki, Justin. Tu chodzi o wspomnienia. Do tego Maya chce mi rozjebać życie. Tabletki nic mi nie pomogą.. - mruknęłam. 
-Jak wolisz, ale ja wolę, żebyś jednak poszła na tą terapię. Martwię się o Ciebie kochanie. - pogłaskał mnie po policzku i pocałował w czoło.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hej wszystkim <3
Rozdział krótszy, niż zwykle ale za chwilę jadę no i muszę się streszczać.. 
PRZYPOMINAM, ŻE JEST ZAKŁADKA INFORMOWANI, GDZIE MOŻECIE ZOSTAWIAĆ SWOJE USERY DO TT LUB ASKA.
Do następnego :* 


 

 

16 komentarzy:

  1. Jejku jak słodko <3 kurna czemu nie ma komentarzy komentujcie to!!!!! Proszę cię niech ona pójdzie na tą terapię ale niech to nie będzie żaden zboczeniec. A niech jej matka zaakceptuje w końcu Justina a James niech się od¥ierd0li od ich rodziny i od Justina kiedy next ? Wiem mam podać aska albo coś ale zapomniałam do wszystkiego hasło i aktualnie jestem bez aska i tt tylko pamiętam do bloga i fejsa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W porządku :)
      Dziękuję za miłe słowa, kocham <3 :D

      Usuń
  2. O kurde :O
    Ciekawe jak to będzie z tą terapią ;-; Rozdział mnie rozwalił na kawałki, ale czekam na kolejny :D
    Weny♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Super mega fajny rozdział. Dużo się dzieje. Słodkie jest to jak Jus się o nią martwi. Życze dużo weny. Kiedy następny rozdział???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję <3
      Naprawdę nie wiem, teraz szykuję się do szkoły ale postaram się dodać jakoś czwartek-piątek :)

      Usuń
  4. Świetny rozdział,fajnie że Justin jest przy niej,czekam na next,oby jak najszybciej :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny ♥♥
    Słodko że Justin się o nią marwi
    W wolnej chwili zapraszam do mnie ;* 1 rozdział jest z 2 prawie skończony :) .
    and-ist-so-hard.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. o luju. Kocham Cię, dziewczyno!

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie informuj mnie o nowych rozdziałach na facebooku bo musze zweryfikować konto

    OdpowiedzUsuń
  8. Z jednej strony chciałabym, aby poszła na tą terspię, a z drugiej nie xdd
    A rozdział super i czekam na kolejny :3
    Zapraszam
    http://you-love-shouldnt-be-this-hard.blogspot.com/?m=0

    OdpowiedzUsuń

Followers