poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Rozdział Trzynasty.

Ariana Po'V

Wróciliśmy do środka. Obiecałam Justinowi, że więcej tego nie zrobię i chce dotrzymać obietnicy. Poszłam do kuchni, w poszukiwaniu Lucy. W końcu ją znalazłam. Siedziała na blacie a przed nią stała dziewczyna. Zaraz, zaraz.. Kojarzę ją. A no tak! To jest ta dziewczyna, która kiedyś kłóciła się z Justinem. Ustałam za ścianą, żeby podsłuchać o czym rozmawiają. Niestety nie udało mi się to, poniważ muzyka grała zbyt głośno. Jestem strasznie zmęczona, mimo tego, że nic praktycznie nie robiłam. Weszłam na górę. Skierowałam się do swojego pokoju, otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Drzwi od łazienki były otwarte i paliło się tam światło. Weszłam powoli do środka. 
 -Matko, ludzie no! - pisnęłam. 
Pod ścianą jakaś para się lizała. Dziewczyna była do połowy rozebrana. 
-Sorry. - mruknęła ubierając się.
Wyszli z pokoju. Odetchnęłam z ulgą i położyłam się na łóżku. Ta rozmowa zepsuła mi humor. Mój telefon zaczął wibrować. Wzięłam go do ręki. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Alice. Weszłam do łazienki, zamykając drzwi. 
-Tak? 
-Kurwa Ariana, dowiedzieli się, że uciekłaś a James chce iść na policję bo sądzi, że Justin kazał ci uciec, macie przejebane. - krzyknęła szeptem. 
-O nie. - jęknęłam. -Proszę weź ich jakoś zatrzymaj. 
 -Zrobię co w mojej mocy, a tak właściwie to gdzie jesteś? - spytała. 
-Jestem u znajomego, ale muszę już kończyć. - westchnęłam. 
-W porządku. Trzymaj się. 
-Pa. - uśmiechnęłam się lekko.
Jeśli on pójdzie na policje to mogą zamknąć Justina. Nie, nie, nie, nie i NIE. Zbiegłam schodami na dół. Zaczęłam szukać wzrokiem Justina. Kurwa, nigdzie go nie ma. Podeszłam do Lucy. Tańczyła z jakąś dziewczyną, której nie znałam. 
-Wiesz, gdzie jest Justin?! - starałam się przekrzyczeć muzykę. 
-Widziałam go jak wychodził do ogrodu z Zackiem. 
 Podziękowałam jej i wyszłam. Zobaczyłam go na leżaku, palił papierosa. 
Jebana perfekcja...
Pewnym krokiem podeszłam do niego i usiadłam przy nim. Dopiero po kilku chwilach zorientował się, że przyszłam. 
-Co jest słoneczko moje kochane? - okey czyli jest pijany. 
-Musiałeś się tak upić? - jęknęłam. 
-Nie jestem pijany kotek. - pogłaskał mnie po włosach. 
-Nie rób ze mnie idiotki. Przecież widzę. - westchnęłam. 
-Oj nie denerwuj się. 
 -Dobra pogadamy jak wytrzeźwiejesz. - wstałam. 
-Nie idź. - złapał mój nadgarstek. 
-Puść mnie, no. - wyrwałam się z jego uścisku. 
Kurwa, na prawdę? Mam do niego ważną sprawę, a on co? Najebany w trzy dupy. Podeszłam do drzwi i spojrzałam ostatni raz w jego stronę. Śmiał się z nie wiadomo czego. Jeszcze bardziej mnie tym zdenerwował. Mam pomysł. Wbiegłam do pokoju. Zamknęłam drzwi na klucz. Wyjęłam czystą bieliznę i koszulkę Justina. Zmyłam z siebie makijaż i rozebrałam się do naga. Weszłam pod prysznic. Umyłam ciało i wyszłam. Wytarłam się, założyłam ubrania i wróciłam do pokoju.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Jeśli to Justin to się zabiję.. Przekręciłam klucz i otworzyłam drzwi. Do pokoju weszła pijana Lucy. Zaśmiałam się cicho i zamknęłam ponownie drzwi, jednak tym razem nie na klucz. Dziewczyna zaczęła się rozbierać. 
-Co ty robisz? - zmarszczyłam brwi. 
-Idę spać. - zachichotała. 
-Chcesz może piżamę? 
-Nie. - jęknęła. 
Szatynka została w samej bieliźnie. Wsunęła się pod kołdrę. Muzyka nadal grała, lecz nieco ciszej. Starając się o tym nie myśleć położyłam się i przykryłam pod samą szyję. Po chwili zasnęłam.


Justin Po'V 

Rano obudziłem się z cholernym bólem głowy. Ostatnie ci pamiętam to rozmowa z Ari. Przetarłem twarz ręką. Spałem na kanapie. Miałem do wyboru to albo spać na podłodze, także. Poszedłem do kuchni, wyjąłem z lodówki wodę i wypiłem ją. Ciekawe czy nie robiłem czegoś głupiego. Boże, błagam Cię.. Na schodach minąłem się z Zackiem. 
-Idź do pokoju Ariany, musisz to zobaczyć. - zaśmiał się.
 Zobaczyć co? Pewnym krokiem wszedłem do sypialni. Ariana spała z Lucy w jednym łóżku. Obie były pijane? Nieważne. 
Podszedłem do niej i dałem buziaka w czoło. Wyglądała tak cudownie kiedy spała.. Wziąłem jej rękę i odwinąłem z nadgarstka dziewczyny bandaż. To wygląda okropnie.. Ją to nie boli? Opuszkami palców przejechałem po ranach. Poruszyła się mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem. 
 -Cześć. - powiedziała Lu. 
-Hej. - uśmiechnąłem się lekko. 
-Co ty tu robisz? - podniosła jedną brew. 
-Przyszedłem sprawdzić czy Ariana śpi. W zamian zobaczyłem moją dziewczynę i moją przyjaciółkę w jednym łóżku. - pokiwałem głową z rozbawieniem. 
 -Byłam pijana i nie miałam gdzie spać. 
 -Nie musisz mi się tłumaczyć. A teraz jazda, zbieraj się. - zachichotałem. 
-Debil. - rzuciła we mnie poduszką, która niestety trafiła w twarz Ariany. 
-Zajebię Was zaraz, obiecuję. - mruknęła wtulając się w poduszkę. 
-Wstawaj. - poklepałem ją po plecach.
-Nie wstaję. Która godzina? 
-Jedenasta, ruszaj tą piękną dupę i wstawaj. - klepnąłem ją w tyłek. 
-Kurwa, budzą człowieka z samego rana. - usiadła. 
-Nie klnij i wstawaj, zaraz będzie śniadanie. - wstałem. 
Posłała mi piorunujące spojrzenie. Wyszedłem, śmiejąc się cicho.  


Ariana Po'V 

-Oj ten twój chłopak to głupi jest. - pokiwała głową Lucy. 
-No wiem. - opadłam na poduszki. 
-Wiesz może gdzie są moje ciuchy? - spytała. 
-W łazience. Ale jeśli chcesz to możesz wziąć sobie ten kombinezon, wyglądasz w nim bosko. - uśmiechnęłam się do niej. 
-Dziękuję. - włożyła kosmyk włosów za ucho. -Ale mnie głowa napierdala. - syknęła. 
-Było nie pić. - wzruszyłam ramionami, śmiejąc się. 
 Rzuciła we mnie poduszką i pokazała mi środkowy palec. Weszła do łazienki. 
-Wstawaj, bo cię zaraz zniosę! - usłyszałam krzyk Justina z dołu. 
-Zapraszam! 
Pokręciłam głową z rozbawieniem. Z kim ja się zadaję? Wyjęłam białe spodenki i tego samego koloru bluzę. Korzystając z tego, że jestem sama, szybko założyłam na siebie ciuchy. Założyłam skarpetki i białe trampki. W tym czasie z łazienki wyszła Lu. Była w kombinezonie i czarnych szpilkach z wczoraj. Oczywiście, byłam od niej niższa o ponad głowę. 
-O matko, jaka ty niska przy mnie. - przyłożyła dłoń do ust. 
-Jak przy wszystkich. - westchnęłam. 
-Ile ty masz wzrostu? 
 -Metr pięćdziesiąt pięć. - przewróciłam teatralnie oczami. 
-To teraz jestem od ciebie wyższa o dwadzieścia centymetrów, Jezu. - zaśmiała się. 
Zrobiłam delikatne kreski i pomalowałam rzęsy. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone, opadały falami na moje ramiona. 
Wyszłyśmy z pokoju, kierując się na śniadanie. Na dole był straszny bałagan. To wygląda jakby przeszło jakieś tornado, nie żartuję.. 
-O królewny w końcu raczyły się zjawić. - westchnął Justin. 
-Zamknij się. - powiedziałyśmy równocześnie, przez co wybuchłyśmy śmiechem. 
-Smacznego. - Zack postawił przed nami talerz, pełen naleśników. 
Naleśniki to coś co mogłabym jeść tonami...

*

Ja, Zack i Justin sprzątnęliśmy po imprezie. Rzuciłam się na kanapę z głośnym westchnięciem. Jestem strasznie zmęczona.. 
-Justin, chodź na chwilę! - krzyknęłam. 
Po chwili chłopak się zjawił. 
-Coś się stało? - usiadł na kanapie, obok mnie. 
-Właściwie to tak. - przegryzłam wargę. 
-Opowiadaj. 
Usiadłam na jego kolanach okrakiem i spojrzałam w jego oczy. 
 -Wczoraj dzwoniła do mnie Alice. - zaczęłam. -Powiedziała mi, że James chce iść na policję, że rzekomo kazałeś mi uciec.. Powiedziałam jej, żeby go powstrzymała od tego no ale wiemy dobrze, że to dużo nie da. Nie chcę cię stracić, Justin ale też nie mogę cię narazić na to wszystko. Chce przez to powiedzieć, że muszę wrócić do domu. - ostatnie zdanie powiedziałam szeptem. 
Wpatrywałam się w swoje dłonie. W moich oczach zebrały się łzy. 
Nie chcę go stracić.. 
-Ariana, spójrz na mnie. - szepnął. 
Pokiwałam przecząco głową. 
-Ariana powiedziałem spójrz na mnie. - powiedział nie co głośniej. 
Wziął moją brodę w dwa palce i podniósł tak, że patrzyliśmy sobie w oczy. 
-Nie stracisz mnie. Wrócisz do domu, wymyślimy coś. - otarł moje łzy. 
-No ale.. 
-Nie ma żadnych ale. - przerwał mi. -Ja coś wymyślę, a teraz już nie płacz i idź po swoje rzeczy, dobrze? 
-Okey. - pociągnęłam nosem i wstałam z jego kolan. 
Powoli weszłam na górę do pokoju. Spakowałam wszystko do plecaka. Otworzyłam okno, żeby przewietrzyć i ponownie zeszłam na dół.
Justin stał przy schodach wpatrując się w swoje buty. Kiedy usłyszał kroki podniósł wzrok na moją osobę. 
-Gotowa? - spytał. 
-Chyba. - westchnęłam. -Gdzie Zack? 
 -W pokoju gier, a co? -
Chce się z nim pożegnać. - mruknęłam. 
Ruszyłam do wskazanego przez szatyna miejsce.
-Zack, niestety musimy się pożegnać. - westchnęłam. 
-Nie mów, że już nie będziesz ze mną mieszkać. Będzie mi się nudzić. - zrobił smutną minę. Zachichotałam cicho i podeszłam do niego. Przytuliłam go lekko. 
-Niestety, ale będę cię odwiedzać. - posłałam mu słaby uśmiech. 
-No ja mam nadzieję. - zaśmiał się. 
Wyszliśmy z domu. Justin otworzył mi drzwi od strony pasażera. Wsiadłam mówiąc ciche "dziękuję." Szatyn odpalił silnik i ruszył w stronę mojego domu. Boję się tego wszystkiego. Boje się jak zareagują. Pewnie dostanę szlaban i nie wyjdę z domu do osiemnastki. 
 -Denerwujesz się. - mruknął Justin. 
-Skąd wiesz? - spojrzałam na niego. 
-Widzę. - uśmiechnął się lekko. 
-Niezależnie od tego co się stanie, wiedz, że Cię kocham. - wziął moją dłoń i złożył na niej pocałunek. 
-Mówisz tak, jakby był już koniec. - pokiwałam głową. 
Chłopak zamilkł. Nie zamierzałam się odzywać. Miał racje, denerwowałam się jak cholera. Zaparkowaliśmy pod moim domem.
-Pamiętaj, jeśli coś się będzie dziać, dzwoń do mnie i nie rób sobie krzywdy. 
-Postaram się. - westchnęłam. 
-Do zobaczenia, Justin. 
Wpiłam się w jego usta. Chłopak od razu odwzajemnił pocałunek. Był inne niż wszystkie do tej pory. Przelałam w niego całą miłość do niego. Odsunęłam się i wyszłam z samochodu. Pomachałam mu, co również uczynił. Nacisnęłam klamkę. Drzwi były otwarte. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam je.Najciszej jak umiałam weszłam do środka. Moje serce biło jakby miało zaraz wybuchnąć. Usłyszałam dźwięk przychodzącego sms'a. Wyjęłam telefon. 

"Pamiętaj, kocham Cię."
 
Uśmiechnęłam się lekko i wsunęłam telefon do kieszeni. Dobra, teraz albo nigdy. Pewnym krokiem weszłam do salonu. Pusto. W kuchni również nikogo nie było. Sprawdziłam wszystkie pomieszczenia, oprócz pokoju mojej siostry. Zapukałam do drzwi. Usłyszałam cisze 'proszę.' 
-Hej. - weszłam do środka. 
-Wróciłaś. - uśmiechnęła się. 
-Nie miałam wyjścia, inaczej James poszedłby na policję. - westchnęłam. 
-Powiedział, że jeśli nie wrócisz w najbliższym czasie to nie pójdzie, ale wróciłaś więc będzie dobrze.
-Miejmy nadzieję. Tak w ogóle to gdzie mama? - spytałam. 
-W pracy. - wzruszyła ramionami. 
-Okey. Idę do siebie. - podeszłam do drzwi, kiedy chciałam wyjść, Alice mnie zatrzymała. 
-Pozwoli Wam się spotykać. Naproszę go. - zachichotała. 
Posłałam jej słaby uśmiech i wyszłam. W moim pokoju wszystko było takie jakie zostawiłam. Wypakowałam ubrania i pochowałam je. Położyłam się na łóżku.
Mam dość mojego dennego życia.. Jejku, dawno nie kontaktowałam się z Tiną.. Wzięłam do ręki telefon i wybrałam numer do przyjaciółki. 
 -No, myślałam, że już nie żyjesz. - powiedziała na wstępie.
-Szkoda gadać.. - zaczęłam. - Jest coraz gorzej. 
-W sensie? - mruknęła. 
-Matka ma nowego faceta, który zabrania mi się spotykać z Justinem, dlatego uciekłam z domu, ale tamten znów chce iść na policję i wróciłam. -westchnęłam. 
-Współczuję misia, ale za tydzień wracam więc Ci pomogę. 
 -Za tydzień? - pisnęłam. 
-Tak, bo pozwolili mi wyjechać tydzień wcześniej, więc skorzystałam. - zachichotała. 
-Nawet nie wiesz jak mi tym humor poprawiłaś. 
-Skarbie, kończę, przepraszam ale wiesz, praca. - jęknęła. 
-W porządku, do zobaczenia za tydzień. - cmoknęłam i rozłączyłam się. 
Miejmy nadzieję, że wszystko wróci do normy.

*

Nawet nie wiem kiedy, ale zasnęłam. W moim pokoju panowały egipskie ciemności. To ile ja spałam?! Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę dwunastą w nocy. Do tego mam trzy nieodebrane połączenia od Justina. Teraz to pewnie śpi.. Wstałam z łóżka i poszłam do kuchni. Wlałam do szklanki wody i wypiłam ją za jednym razem. Usłyszałam kroki zbliżające się w moim kierunku. To pewnie mama, nie no dlaczego teraz? 
-Ariana?! - pisnęła kobieta. 
Super, czyli teraz mam przejebane... 

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hej wszystkim <3
Jak Wam się podoba rozdział?
Ja jestem zadowolona :D
Pisałam go wczoraj i bym go dodała ale niestety nie umiałam go zakończyć.. miałam aż 3 pomyły ale ten mi się wydawał najlepszy :)
Dziękuję, za 8 komentarzy pod poprzednim rozdziałem, jak chcecie to możecie :)
Do następnego kochani ;* 


 

8 komentarzy:

  1. Aaaaaaa!!!!!! Super. Poprostu mega. Ten rozdział jest śmieszny a zarazem smutny. Podoba mi się. Pozdrawaiam i życze weny :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo! Jak słodko. *3*
    Czekam na kolejny rozdział nu ;u;
    Weny! ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Łooooo zajebiste
    po prostu kocham ♥♥♥
    Czekam na next
    za niedługo u mn 1 rozdzial :)
    /Julia.Ś

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cuuuudooo nie ma za co 😊 nie na widzę jej matki i Jamesa-sramesa !!!!! Niech Justin ją porwie i przeprowadzą się do polski najlepiej to Katowic !!! Taaaa jakie ja mam porąbane pomysły xd :) kocham kiedy next?
      Aaa i polecam blog o 1D nawet jak nie jesteś ich fanką bo po prostu ten blog ma to coś (tak samo jak twój) http://project-x-fanfiction.blogspot.com/2015/07/chapter-46.html?showComment=1439057878299#c5195456501071752265&m=1)

      Usuń
    2. Haha xD dziewczyno masz szalone pomysły :D
      Dziękuję, na pewno zajrzę ❤

      Usuń

Followers