środa, 23 września 2015

Rozdział Osiemnasty.

Proszę o przeczytanie BARDZO ważnej notatki pod rozdziałem :)


Ariana Po'V

-Alice wychodzę! - krzyknęłam. 
-Dobra! 
Wyszłam z domu, trzaskając drzwiami. Zrobiłam to niechcący. Zobaczyłam samochód Justina. Szybkim krokiem poszłam i wsiadłam do samochodu. Przywitałam się z nim buziakiem. 
-Jak tam? - spytał, ruszając. 
-Dobrze. - odpowiedziałam. 
-Jedziemy do mnie? 
 -Umm, okey. - uśmiechnęłam się. 
Na tym skończyła się nasza rozmowa. Akurat w radiu leciała moja ulubiona piosenka Demi - Cool for the summer. Pod głosiłam i zaczęłam śpiewać tekst piosenki. Kiedy dobiegła końca usłyszałam śmiech Justina. Spojrzałam na niego i pokręciłam głową. 
-Chyba ją lubisz. - stwierdził. 
-No co ty nie powiesz. - odpowiedziałam ze sarkazmem. 
Reszta drogi minęła w ciszy.
Po kilku minutach zaparkowaliśmy pod domem szatyna. Weszliśmy do środka i zdjęliśmy buty. Usiadłam na kanapie w salonie. 
-Chcesz coś do picia, albo może jesteś głodna? - spytał. 
-W sumie to trochę jestem. - mruknęłam. 
-To co robimy? - krzyknął, kiedy wszedł do kuchni. 
-Naleśniki? - ruszyłam za nim. 
-Okey. 
Otworzyłam lodówkę aby wyjąć składniki. Ku mojemu zdziwieniu była ona praktycznie pusta. 
-Nie masz składników. - fuknęłam. 
-Cóż to chyba musimy iść na zakupy. - podrapał się z zakłopotaniem po karku. 
-Dobra, to chodź bo mam ochotę na naleśniki. - ruszyłam w stronę drzwi. 
Założyliśmy buty i ponownie wsiedliśmy do samochodu. W drodze rozmawialiśmy o różnych mało istotnych rzeczach.
-Ty idź po produkty do naleśników a ja po słodycze i piwa. - zaśmiał się. 
Wzięłam koszyk i zaczęłam szukać potrzebnych produktów. Szłam powoli, ponieważ nigdzie mi się nie śpieszyło. W sklepie było na prawdę zimno. Mimo tego, że miałam na sobie krótkie czarne spodenki i czarną bluzę w misie. Jak już wzięłam wszystkie potrzebne rzeczy, ruszyłam do alejki ze słodyczami. Justin wybierał kolejną paczkę jakiś ciastek. Po co mu tyle tego, skoro i tak mieszka sam? Spojrzał w moja stronę i uśmiechnął się szeroko. 
-Wyglądasz uroczo. 
-Dziękuję. - włożyłam kosmyk włosów za ucho. 
-Zaraz wrócę. - mruknęłam. 
Zostawiłam koszyk i poszłam do napojów. 
-Kurwa. - warknęłam. 
Nawet kiedy staję na palcach nie dosięgam do górnej półki.
Wtedy usłyszałam znany mi śmiech. Odwróciłam się o zobaczyłam Justina patrzącego na mnie z rozbawieniem. 
-Sięgnij mi to, no. - warknęłam, tupiąc nogą o podłogę. 
-No dobrze, nie denerwuj się tak. -zachichotał. 
Podał mi jedną puszkę. 
-Dziękuję. - mruknęłam. 
Ruszyliśmy w stronę kas, kiedy zatrzymała nas tleniona blondynka. 
-Justin?! - pisnęła. 
Przeperaszam bardzo, ale kim ona jest i skąd zna mojego chłopaka? 
-Chanell. - westchnął. 
-Ile to czasu! - podeszła do niego i przytuliła go. 
Nie dotykaj go, kurwo. 
-Sporo. 
-Kto to? - spojrzała na mnie. 
-Ariana, moja dziewczyna. - podkreślił ostatnie słowo. 
-Czyli już z tym skończyłeś? 
-Tak. A teraz przepraszam, musimy już iść. - pociągnął mnie za rękę. 
Nie zamierzałam się go pytać, kto to był ponieważ mam nadzieję, że powie mi sam. 
Zapłaciliśmy na nasze zakupy i poszliśmy do samochodu w ciszy. Czułam się z tym niekomfortowo. -Masz zamiar coś powiedzieć? - spytałam. 
-Nie wiem co mam Ci powiedzieć, okey? - wsiadł. 
No, zabolało. 
Otworzyłam drzwi i wsiadłam nie patrząc na niego. Tak było przez całą drogę do jego domu. Nie będę o nic pytać. Albo mi powie albo nie, zobaczymy. Otworzył moje drzwi i pomógł mi wyjść. Zdjęłam buty i ruszyłam do kuchni. 
-Powiesz mi, kim była ta dziewczyna, czy będziemy udawać, że nic się nie wydarzyło i się do siebie nie odzywać? - usiadłam na kanapie.
-Uwierz mi, nie chcesz wiedzieć kim ona była. - wszedł do salonu. 
-Owszem chcę, gdybym nie chciała to byśmy to tym nie rozmawiali. - fuknęłam. 
-Będziesz zła i smutna a ja nie chcę tego. To cię może e pewnym sensie zniechęcić do mnie. Zrozum, nie chcę tego. - usiadł na fotelu. 
-Kurwa, Justin! - warknęłam. -Powiedz mi albo wychodzę. - wstałam.
-Dobrze. - przetarł twarz dłońmi. -Ale nie odejdziesz ode mnie? - spytał. 
-Nie odejdę. - szepnęłam i usiadłam na wcześniejszym miejscu. 
-Okey.. Kiedyś, kiedy jeszcze brałem i w ogóle, ona mi pomagało w pewien sposób odreagować, pewnie wiesz o co mi chodzi.. - spojrzał na mnie a ja pokiwałam głową. - Była dobra w łóżku i często się z nią spotykałem. Urwaliśmy ze sobą kontakt, kiedy poszedłem na odwyk i właśnie to było nasze pierwsze spotkanie po długim dość czasie.. - skończył.
-Och.. - zaczęłam. -W porządku. - powiedziałam smutnie. 
Na prawdę byłam w pewnym sensie zawiedziona. Ta dziewczyna była ode mnie ładniejsza, zgrabniejsza i przede wszystkim nie wyglądała tak jak ja. Czyli okropnie. Do tego ona nie okaleczała się i miała takich problemów jak ja. Spojrzał na mnie i nasze spojrzenia się spotkały. 
-Co jest? - powiedział cicho i ukucnął przede mną. 
-Nic, wszystko dobrze. - wymusiłam uśmiech. 
-Widzę, że kłamiesz. Powiedz mi prawdę Ariana. - westchnął. 
-No bo.. Po prostu ona jest ode mnie lepsza we wszystkim. Boję się, że zostawisz mnie dla ni.... -Nawet tak nie myśl. - przerwał mi.
-Za późno, już pomyślałam. - mruknęłam pod nosem. 
-Jesteś jedyną dziewczyną, z którą chcę być, nie rozumiesz tego? - wstał. 
-Przepraszam.. - szepnęłam. 
-Nie przepraszaj, nic się nie stało. - usiadł i schował twarz w dłonie. 
-Idziemy robić te naleśniki? - zmieniłam temat. 
-Jasne. - uśmiechnął się lekko. 
Ruszyliśmy do kuchni zrobić nasz 'obiad.' Wyjęliśmy potrzebne składniki i zaczęliśmy robić naleśniki. Zrobiłam ciasto a chłopak pokroił owoce. Ułożyłam je na talerzu i postawiłam na stole. Justin siedział i patrzył co robię, co mnie lekko onieśmielało. Postawiłam dwa talerze. Nałożyłam na nie naleśniki i włożyłam do środka truskawki. Przyozdobiłam wszystko bitą śmietaną, malinami, jagodami i polewą czekoladową. 
-Mmm. - mruknął. 
-Smacznego. - zaczęłam jeść.
 


Razem z Justinem przeleżeliśmy popołudnie na kanapie, oglądając filmy. 
-Niedługo są twoje urodziny. - szepnął, bawiąc się moimi włosami. 
-Wiem. - uśmiechnęłam się lekko. 
-Co byś chciała dostać? 
-Dostałam już dom. No i przede wszystkim Ciebie. Nie musisz mi już nic dawać. - westchnęłam. -Dobraaa, ale kupiłem już bile... Nic. 
 -Jakie bilety? - usiadłam. 
-Żadne. - powiedział biorąc pilot. 
Wiem, że coś ukrywa. 
-Justin. - powiedziałam przez zaciśnięte zęby. 
-No dobra! Kupiłem bilety na koncert Demi Lovato, no! 
-C-co? - otworzyłam szerzej oczy. -O mój Boże!! - pisnęłam i przytuliłam go z całej siły.
-Cieszysz się? - zaśmiał się. 
-Nie, skąd taka myśl? - powiedziałam z sarkazmem. 
-Kiedy jest ten koncert? 
 -W piątek o 20:00 wiesz, jest jeszcze jedna niespodzianka.. A w zasadzie dwie ale nie powiem ci już o nich i nawet nie pytaj, bo znów się wygadam. - pokiwał głową. 
-Jesteś wspaniały, dziękuję. - usiadłam na jego kolanach i wtuliłam się w niego.


Justin Po'V 

Wróciliśmy do oglądania filmów. Tym razem leciał "Naznaczony 2" Zrobiłem się senny i na dworze również zaczęło się ściemniać. Nawet nie zauważyłem kiedy Ari zasnęła. Wyłączyłam telefon i wstałem tak, żeby nie obudzić dziewczyny. Wsunąłem jedną rękę pod jej kolana a drugą ułożyłem na jej plecach. Uniosłem jej drobne ciało do góry. Wszedłem schodami na górę i otworzyłam drzwi od swojej sypialni. Ułożyłem ją na łóżku. Przegryzłem wargę, zastanawiając się, czy będzie jej wygodnie spać w ubraniach. 
Nie, raczej nie.. 
Delikatnie zdjąłem jej spodenki i bluzę. Miała na sobie różową, koronkową bieliznę. Oblizałem usta na ten widok i potrząsnąłem głową, odganiając wszystkie brudne myśli. Szatyna mruknęła pod nosem coś nie zrozumiałego i przekręciła się na bok. Zostawię ją tak, nie będę jej budzić, tylko po to, żeby założy na nią koszulkę. Ja również zdjąłem jeansy, T-shirt i koszulę. Położyłem nasze ubrania na biurku (pomińmy fakt, że jest tak straszny syf) i położyłem się. Przykryłem nasze ciała kołdrą i wtuliłem się w ciało Ariany. Pachniała truskawkami. 
-Dobranoc aniołku. - szepnąłem. 
 Po chwili odpłynąłem w głęboki sen.

*****

Obudziły mnie odgłosy dochodzące z dołu. Powoli otworzyłem oczy i zamrugałem kilka razy aby przyzwyczaić się do jasnego światła. Wyjąłem z szafy, pierwsze lepsze spodnie - wypadło na czarne chachimomma pants. Założyłem je i po cichu wyszedłem z pokoju. Zszedłem schodami na dół. W salonie zobaczyłem siedzącą kanapie.. moją matkę? 
Do ona tu robi do cholery? 
 -Mama? 
-O, cześć Justin. - uśmiechnęła się delikatnie. 
-Co tu tutaj robisz i przede wszystkim jak weszłaś do mojego domu? - przytuliłem ją. 
-Drzwi były otwarte. - spojrzała na mnie. -Przyszłam tutaj w pewnej sprawie.. 
-Jakiej? - przerwałem jej. 
-Wyjeżdżam z tatą na tydzień.. A Drew jest niepełnoletni, więc mógłby zostać u Ciebie? To tylko trzy dni. - westchnęła. 
-Um.. No dobrze. - mruknąłem. 
Mimo tego, że nie chciałem, żeby tutaj był musiałem jakoś to znieść. 
-Dziękuję. - schowała kosmyk włosów za ucho. 
-Nie ma sprawy, mamo. - zachichotałem. 
-Jutro rano do Ciebie przyjedzie. - powiedziała i wstała. 
-Dobrze. 
Usłyszeliśmy kroki po schodach. Spojrzałem w tamtą stronę. Na dół schodziła Ariana w samej bieliźnie na co miała założoną moją koszulę. Wyglądała cudownie. Przetarła oczy. 
-Dzień Dobry. - powiedziałem, uśmiechając się szeroko. 
-Hej. - uśmiechnęła się delikatnie. 
-Kto to? - spytała Pattie. 
-Moja dziewczyna, Ariana. Ariana to jest moja mama. - poznałem je. 
-Miło mi panią poznać. - mruknęła nieśmiało. 
No i właśnie taką ją uwielbiam. 
-Mi Ciebie również. - kiedy Ari, chciała podać mojej mamie rękę, ta odsunęła się. 
Już wiem o co chodzi! 
-Nie tak się witamy. - zachichotała i rozłożyła ręce. 
Przytuliły się lekko. 
-Ja już będę lecieć. - powiedziała. -Wpadnijcie do nas dziś na obiad. - uśmiechnęła się. 
-Okey, o której? 
-O piętnastej. - powiedziała wychodząc. 
-Do widzenia. - pomachała jej Ariana. 
-Pa! - krzyknąłem i zamknąłem drzwi. 
Zobaczyłem, że Ari kieruje się do kuchni.
Powoli poszedłem za nią. Wyglądała strasznie seksownie. Ustałem i oparłem się o futrynę drzwi. Szatynka wyjęła z lodówki mleko i z szafki płatki kukurydziane oraz dwie miski. Wsypała do nich płatki i wlała mleko. 
-Proszę. - powiedziała cicho. 
Usiadłam na przeciwko niej i zacząłem jeść. Po zjedzonym posiłku pozmywałem. 
-Kochanie.. - zacząłem. 
-Tak? - spytała. 
Siedziała w tym samym miejscu. Położyła ręce na stole i głowę pomiędzy nimi. 
-Wszystko w porządku? 
-Jasne. - westchnęła. 
Wytarłem ręce i podszedłem do niej. 
Podniosłem ją i wzięłam na ręce, tak jak się bierze małe dzieci. 
-Co jest? - spojrzałem w jej oczy. 
-Nic nie jest. Po prostu jestem jeszcze śpiąca, to wszystko. Nie musisz się martwić. - dała mi buziaka. -Okey. - ruszyłem do pokoju. 
Położyłem nas na łóżku i przytuliłem ją do siebie. 
-Idziemy na ten obiad? - spytałem po jakimś czasie. 
-Tak, chcę poznać twoich rodziców. - usiadła na mnie okrakiem. 
-Um, okey. - westchnąłem. 
To nie tak, że nie chciałem, żeby się poznali. Po prostu nie zbyt chcę tam iść ponieważ.. Narobią mi wstydu.
-Juuustin, nie patrz się tak na moje cycki. - jęknęła. 
-Nie patrzyłem na nie. - zaśmiałem się. -Patrzyłem na twój brzuszek. - ułożyłem dłonie na jej talii. -Odpowiesz mi na pytanie? Ale szczerze. - powiedziała poważnie. 
-Mhm. 
-Czy.. Chciałbyś to ze mną zrobić? - powiedziała po czym zasłoniła swoją twarz rękami. 
Zaśmiałem się na jej reakcję. 
 -Tak, ale nie musimy tego robić, jeśli nie chcesz. Nie nalegam. - usiadłem i odsłoniłem jej twarz. -Och.. - szepnęła. 
-Wiem, ubierz się a ja zawiozę cię do domu i przyjadę jak będziemy jechać na obiad. 
 -Oki. - wstała i zaczęła się ubierać. 
Założyłem czarną koszulkę, skarpetki i czerwoną bluzę. 
 Dziewczyna rozczesała włosy i schowała telefon do kieszeni. 
Na dole założyliśmy buty i wyszliśmy z domu. Odwiozłem szatynkę. 
-To do zobaczenia. - dała mi buziaka. 
-Będę po ciebie w pól do trzeciej. - zerknąłem na zegarek. 
Mamy jeszcze cztery godziny. 
-Okey, to pa. - wysiadła. 
-Ubierz się ładnie! - krzyknąłem kiedy wchodziła do domu. 
 Spojrzała w moją stronę i machnęła lekceważąco ręką. Zaśmiałem się i pojechałem do domu.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka wszystkim :)
Jest tu w ogólne ktoś? :C
Z góry chciałabym Was bardzo przeprosić za dłuższą nieobecność, po prostu nie mam weny.. Postaram się dodawać rozdziały raz w tygodniu..
Poza tym dochodzi szkoła a ja mam po 2 lub 3 kartkówki jednego dnia.. eh.
Jeszcze raz na prawde Was przepraszam!
Mam nadzieję, że jest tu ktoś jeszcze.......
Do następnego ;*


 
 

 

12 komentarzy:

  1. Świetny,już myślałam że nie będzie rozdziału :D dobrze że wróciłaś,czekam na next i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja cie w pełni rozumiem ... Zostanę do końca o mnie się nie martw ;) a teraz co do rozdziału... To kiedy oni w końcu się bzykną?!!! :D weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest genialny, wow. *-*
    Też jakoś tracę wenę i również mam po 2/3 kartkówki dziennie, więc rozumiem Cię bardzo. :D Ale i tak będę czekać na kolejne rozdziały. :3 Nawet gdyby to trwało wieczność
    No to...bardzo dużo weny życzę :D:")♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje bby ;3
      Cieszę się, że mnie rozumiecie :))

      Usuń
  4. Super rozdział. Bardzo mi się podoba. Życzę dużo weny :-)

    OdpowiedzUsuń

Followers