-Hejka. - zaśmiał się cicho.
-To wy się znacie?! - pisnęła.
-Można tak powiedzieć. - przegryzłam wargę. -Kiedyś, kiedy jeszcze ledwo co znałam Justina, przenocowałam u niego i wtedy poznałam Drew'a. To jest jego brat. - oznajmiłam.
-No właśnie tak myślałam, że jesteś do kogoś podobny. - pokiwała powoli głową.
-Jesteście razem?
-Nie wiem a Ty? - powiedział Drew, patrząc na Ali.
-Um.. nie ważne. - zachichotała.
-Okey, to ja Wam nie przeszkadzam. - odeszłam.
-Nie gap się tak na nią! - usłyszałam krzyk Alice, kiedy wchodziłam do pokoju. Pokiwałam z rozbawieniem głową i usiadłam na łóżku.
Ułożyłam poduszki i pokszłam zasłonić rolety. Cieszę się, że Alice i Drew się spotykają. Bo spotykają się, tak? Nie ważne.. Wsunęłam się pod kołdrę. Położyłam się wygodnie i po chwili odpłynęłam.
*
Obudził mnie dźwięk tłuczonego szkła. Zerwałam się z łóżka jak oparzona. Rozejrzałam się po pokoju. Wszystko było w porządku. Wyszłam i skierowałam się do kuchni, gdzie Alice zbierała z podłogi zbity talerz.
-Co tu się stało? - ziewnęłam, opierając się o futrynę drzwi.
-Chciałam zrobić dla wszystkich śniadanie, ale zbiłam talerz. - przegryzła wargę.
-Okeey. - zaśmiałam się. -Pomogę Ci.
-Dzięki. - wyrzuciła kawałki szkła.
-Co robimy? - mruknęłam.
-Naleśniki. - uśmiechnęła się szeroko.
-Aww. - zachichotałam.
Zaczęłyśmy wspólnie robić śniadanie. Cały czas rozmawiałyśmy o nieistotnych rzeczach. Wyjęłam z szafki nutellę, dżem i polewę o smaku toffi. Jak na zawołanie do kuchni wszedł Drew. Był w samych bokserkach. On jest na prawdę bardzo podobny do Justina..
-Hej. - powiedziałam.
-Cześć. - zaśmiał się i przytulił Alice.
-To wy jesteście razem? - usiadłam i włożyłam sobie na talerz jednego naleśnika.
-Tak. - uśmiechnęła się moja siostra.
-Gratuluję.
*
Po zjedzonym posiłku pozmywałam naczynia. Muszę dziś zrobić zakupy.. Wzięłam skarbonkę i wyjęłam z niej pieniądze. Włożyłam banknot do stanika (zawsze tak robię) i skierowałam się do pokoju. Wyjęłam z szafy białe jeansy i sweterek w kolorze pudrowego różu. Założyłam wybrany komplet. Uchyliłam okno, żeby lekko przewietrzyć pokój. Weszłam do łazienki. Rozczesałam włosy i uczesałam je w pół kucyka.
Zrobiłam delikatny makijaż i popsikałam się moimi ulubionymi perfumami. Zaraz, zaraz.. Jak ja pojadę do centrum? Przecież nie mam samochodu.. Wyjęłam z kieszeni telefon i wybrałam potrzebny numer.
-Halo? - spytał.
-Hej, mam prośbę. - przegryzłam wargę.
-Hm?
-Pojedziesz ze mną na zakupy? - zachichotałam.
-Um.. Okey, zaraz będę. - powiedział i rozłączył się.
W przedpokoju założyłam białe, krótkie conversy.
-Idę na zakupy! - krzyknęłam i wyszłam z domu.
Poczekałam na Justina przed domem. Po około dziesięciu minutach chłopak się zjawił. Wsiadłam do samochodu i zapięłam pas.
-Hej. - powiedział.
-Cześć. Dzięki, że zgodziłeś się pojechać ze mną. - uśmiechnęłam się lekko.
-Nie ma sprawy. To gdzie jedziemy? - spojrzał na mnie.
-Do centrum. Muszę kupić jakieś produkty spożywcze i w ogóle. - westchnęłam.
*
Zaparkowaliśmy pod jednym z marketów spożywczych. Wysiadłam jako pierwsza i poczekałam na Justina. Razem weszliśmy do środka. Wzięłam wózek i zaczęłam się kierować do alejki ze słodyczami. Wzięłam dwie paczki ciastek czekoladowych, żelki i kilka batonów. Później wzięłam napoje i produkty do naleśników.
-Idź do kasy, zaraz przyjdę. - powiedziałam i pobiegłam po podpaski.
Wyłożyliśmy zakupy na taśmę.
-Ej. - szepnął Justin
-Co? - spojrzałam na niego.
Z łobuzerskim uśmiechem na twarz wskazał na prezerwatywy. Wywróciłam oczami, przez co szatyn zaczął się śmiać.
-Razem będzie czterdzieści trzy dolary. - powiedziała kasjerka.
Nie wyjęłam pieniędzy.. Odwróciłam się i szybkim ruchem wyciągnęłam ze stanika banknot. Podałam jej i zapakowałam zakupy do reklamówki. Dostałam resztę i wyszłam ze sklepu.
-Wiesz, mogłem Ci pomóc wyjąć te pieniądze. - poruszył zabawnie brwiami.
-Pomarzyć zawsze można. - posłałam mu przesłodzony uśmiech.
Włożyłam zakupy do bagażnika i zajęłam miejsce pasażera. Nie lubię zakupów..
-Gdzie teraz? - spytał.
-Ja muszę jechać do domu. - przegryzłam wargę.
Tak na prawdę, wcale nie musiałam. Po prostu teraz boję się wychodzić, bo mogę spotkać Luka.
-Szkoda, chciałem cię gdzieś zabrać. - zrobił minę "smutnego pieska"
-Gdzie?
-Niespodzianka. - uśmiechnął się szeroko i odpalił silnik.
Westchnęłam i pokiwałam głową. Dobrze wie, że lubię niespodzianek.. Włączyłam radio. Leciała piosenka "Get low" którą bardzo lubiłam i jak się domyślam, Justin też bo pod głosił. Zaczęłam wpatrywać się w szybę. Pamiętam, jak pierwszy raz mama zabierała mnie i Alice do Luka.
*Flashback*
-Mamo, gdzie jedziemy? - spytałam.
-Do mojego nowego chłopaka. - mruknęła oschle i wsiadła do samochodu.
Ja i Ali zrobiłyśmy to samo.
Zapięłyśmy pasy i ruszyliśmy w drogę. Co jakiś czas mama na nas zerkała. Nie miałyśmy z nią zbyt dobrych relacji. Jechaliśmy przez las. Jak byłam mała bałam się lasów. Po kilku minutach zaparkowaliśmy pod dużym blokiem. Wysiadłam i poprawiłam swoją błękitną sukienkę. Wzięłam Alice pod rękę i weszłyśmy do środka. Wsiadłyśmy do windy. Mama wcisnęłam przycisk z liczbą 8. Zatrzymaliśmy się na podanym piętrze. Moja rodzicielka zapukała do czarnych drzwi. Ustał w nich facet, jak się domyślam, ten nowy mojej matki. Przywitała się z nim pocałunkiem. Alice zakryła oczy. Zachichotałam pod nosem. Zdjęłyśmy buty i weszliśmy za nimi do salonu.
-Luke, oto moje córki. To Alice. - wskazała na nią. - I Ariana. - dodała.
Spojrzał na mnie i oblizał powoli usta. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, jak dużo bólu strawi mi ten człowiek.
*The end Flashback*
-Jesteśmy. - powiedział.
Podniosłam wzrok i zobaczyłam mały, lecz ładny domek. Był cały z drewna. Taki jaki chciałam mieć zawsze..
Justin otworzył mi drzwi. Powoli wysiadłam. Powiedziałam mu ciche "dziękuję."
Złapałam jego dłoń i ruszyłam za nim. Wyjął z kieszeni klucze, którymi otworzył drzwi. Przepuścił mnie pierwszą. Stałam w salonie. Meble były w białych kolorach, na ścianie był duży, plazmowy telewizor. Dalej stał stół (również biały)
-Chodź dalej. - zachichotał.
Teraz weszliśmy do kuchni. Ona zaś była w kolorach czarnych i czerwonych.
Zwiedzaliśmy jeszcze łazienkę i siłownię. Weszliśmy schodami na górę. Pierwsze drzwi, prowadziły do sypialni. Tak samo jak w salonie były białe meble. Na środku był puchaty dywan w kolorze szarym. Ściany były pomalowane na beżowo.
-Ale ślicznie. - szepnęłam.
-Podoba Ci się? - przytulił mnie od tyłu.
-I to bardzo. - przegryzłam wargę.
-To dobrze, bo to nasz domek. - mruknął do mojego ucha.
-Co?! - odwróciłam się do niego przodem.
-No to nasz domek. - wzruszył ramionami. -Jak na przykład pokłócisz się z mamą czy coś i nie będziesz chciała z nią przebywać pod jednym dachem i przyjedziemy tutaj.
-No ale...
-Nie ma żadnych ale. - pokiwał głową. -To jest pierwsza część twojego prezentu urodzinowego. Więc, sto lat. - podszedł bliżej i przytulił mnie.
-Ja nie mogę tego przyjąć, to za dużo. - westchnęłam. -Nie przesadzaj. - machnął lekceważąco ręką.
-I jeszcze jedno, jak to pierwsza część? - zmarszczyłam brwi.
-Noo wiesz, jedna z trzech części prezentu. - uśmiechnął się szeroko.
-No chyba Cię pojebało! - pisnęłam.
-Nie używaj takich słów przy tatusiu. - podszedł i wpił się w moje usta.
Od razu odwzajemniłam pocałunek. Chłopak uniósł moje ciało do góry i przygwoździł do ściany. Zarzuciłam dłonie na jego szyję. W pomieszczeniu robiło się coraz bardziej gorąco. Ścisnął moje pośladki, przez co lekko się spięłam. Pogładził mnie delikatnie po policzku.
-Spokojnie. - szepnął przez pocałunek.
Odsunął się ode mnie.
-W porządku? - spytał z troską.
-Tak. - uśmiechnęłam się lekko.
-Nie musisz się mnie bać, skarbie. - westchnął.
-Wiem, ale odkąd spotkałam Luka, boję się. - spuściłam wzrok.
-Spójrz na mnie.
Nie zrobiłam tego. Bałam się, że ma mi za złe, że się boję.
-Ariana, spójrz na mnie. - wziął moją brodę w dwa palce i uniósł tak, że patrzyłam w jego oczy. -Nie bój się mnie. Nie zamierzam zrobić ci krzywdy. - mruknął.
-Wiem to Justin, po prostu to mnie przerasta. - odepchnęłam go lekko i zbiegłam schodami ma dół. Weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi na klucz. Wiem, że właśnie go zraniłam. Nie chciałam tego, na prawdę, lecz nie umiem. Spojrzałam w lustro. Moje oczy się zaszkliły. Nie płacz, nie płacz, nie płacz! Zamknęłam muszlę klozetową i usiadłam na niej. Nie płakałam, ale nie wiele brakowało, żebym wybuchła płaczem.
Justin Po'V
Na prawdę nie mam jej tego za złe. Rozumiem ją w stu procentach. Zszedłem na dół. Przeszukałem dom, lecz nigdzie nie było Ariany. Ostatnia miejsce to łazienka. Świeci się światło co oznacza, że właśnie tam jest. Nacisnąłem klamkę. Niestety, zamknięte.
-Ariana, otwórz. - powiedziałem spokojnie.
Usłyszałem ciche kroki. Dziewczyna otworzyła drzwi. Wtuliła się w mój tors.
-Spokojnie, nie jestem na Ciebie zły.
-Na prawdę Cię przepraszam. - zamknęła oczy.
Widzę, że powstrzymywała się od płaczu.
-Nie masz za co, na prawdę. - pocałowałem ją w czubek głowy. -Nie zwiedziliśmy jeszcze całego domu, wiesz o tym? - zachichotałem.
-Tak, wiem. - odsunęła się. -Możemy to zrobić innym razem? - spojrzała na mnie.
-Oczywiście. - mruknąłem. -Co chcesz robić? - złączyłem nasze dłonie.
-A co byś chciał?
-No ja muszę załatwić jeszcze prezenty dla mojej księżniczki, więc...
-Nie musisz mi nic więcej dawać. - pokiwała głową.
-Ale chcę. - dałem jej buziaka. -To teraz odwiozę Cię do domu, okey?
-Mhm. - mruknęła.
Wyszedłem z domu, uprzednio zamykając drzwi. Wsiedliśmy do samochodu. Zawiozłem Arianę do domu. Wzięła z bagażnika zakupy i poszła do domu. Pomachała mi i zniknęła. Muszę załatwić bilety na koncert.. Nawet wiem od kogo mogę je kupić. Nie myślcie, że jakieś fałszywe, nic z tych rzeczy. Zaparkowałem pod jednym z klubów na obrzeżach miasta. Zacząłem szukać znanej mi osoby. -Bieber! - krzyknął na przywitanie.
-Cześć Mike. - westchnąłem.
-W jakiej sprawie do mnie przychodzisz? - wziął łyka Whisky.
-Masz może bilety na Demi Lovato? Potrzebuję je pilnie. - przygryzłem wargę.
-Mam, nawet miejsca w pierwszym rzędzie, a co? - uśmiechnął się łobuzersko.
-Sprzedasz mi? - warknąłem.
Na prawdę mam dość, jego jebanych gierek.
-Ile jesteś w stanie zapłacić?
-Nie wkurwiaj mnie. - syknąłem. -Ile chcesz za te bilety?!
-Woah, spokojnie. Pięćset dolarów..
-Stoi. - wyjąłem z kieszeni pieniądze. -Najpierw bilety, potem hajs. - oblizałem usta.
Westchnął głośno i wyjął dwa bilety. Dał mi je za co ja mu dałem należyte pieniądze.
-Dzięki. - schowałem je i ruszyłem w stronę wyjścia.
*****
Dwie brunetki weszły do ciemnej uliczki nieopodal parku. Szukały jego. Miały plan. Plan, który zniszczy związek Justina i Ariany.
-Jesteście. - powiedział, zaciągając się dymem.
-Przejdźmy do rzeczy. - Maya, wyjęła z kieszeni okrągły milion dolarów.
-Woah, widzę, że szykuje się coś ciekawego. - na ustach mężczyzny pojawił się chytry uśmiech.
-Można tak powiedzieć. - zaśmiała się Aria. -Musisz zrobić tak, żeby rozdzielić Justina i Arianę. To musi być coś, żeby zerwali. Wtedy dostaniesz od nas milion dolarów, wystarczy, że zrobisz wszystko zgodnie z naszymi wskazówkami, więc, zgadzasz się?
-Jasne. - uścisnęli swoje dłonie. -Powiedźcie o co chodzi. - usiedli na jednej z ławek.
Po kilkunastu minutach rozmowy, wymyślili plan. Plan, który zniszczy Arianę jak i Justina.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka misiaczki!
Widzicie, udało Wam się w tak krótkim czasie!
Na prawdę bardzo Wam dziękuję <3
Powiem Wam, że ten rozdział jest moim ulubionym :D
Pisałam go prawie cały dzień a jutro mam kartkówkę z matmy i się nie uczyłam :'))
Do tego jestem chora i czuję się na prawdę okropnie..
Ehh, no ale nie będę Was zanudzać moim życiem xD
Do następnego ♥
Co?! Jak to zniszczy związek Ariany i Justina?! Oł..
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :3 czekam na kolejny, weny! ❤
Dziękuję x
UsuńDlaczego chcesz to zniszczyć 😭😭
OdpowiedzUsuńAle rozdział jest świetny, tylko to zakończenie ;//
No muszę, niestety :(
UsuńDziękuję ❤
NIE ZNISZCZYSZ TEGO! ZABIJĘ CIĘ, OBIECUJĘ! JEZU, DZIEWCZYNO! MOJE SERCE...... PRZEJDĘ PRZEZ ZAWAŁ! ROZUMIESZ?
OdpowiedzUsuńChcę nexta ;-;
Hahahaah :')) spokojnie xD
UsuńAle jak mnie zabijesz to nie będzoe nexta :((
Mam nadzieję że nic i nikt nie da rady zniszczyć związku Ariany i Justina. Wracaj do zdrowia. Czekamy na następny rozdział
OdpowiedzUsuńDziękuję ❤❤
UsuńZdrowiej <3 nie rozdzielaj ich proszę:( wredne są te nauczycielki tylko by chciały kartkówki i same 1 wstawiać:\ mam już dość budy . Zdrowiej :*
OdpowiedzUsuńDziękuję ale z dnia na dzień czuję się coraz gorzej, ew.
UsuńNie tylko ty masz dość, uwierz mi :)))