niedziela, 13 września 2015

Rozdział Siedemnasty.

Zdezorientowani spojrzeli na mnie. Mina mojej siostry od razu się zmieniła. 
-Hejka. - zaśmiał się cicho. 
-To wy się znacie?! - pisnęła. 
-Można tak powiedzieć. - przegryzłam wargę. -Kiedyś, kiedy jeszcze ledwo co znałam Justina, przenocowałam u niego i wtedy poznałam Drew'a. To jest jego brat. - oznajmiłam. 
-No właśnie tak myślałam, że jesteś do kogoś podobny. - pokiwała powoli głową. 
-Jesteście razem? 
 -Nie wiem a Ty? - powiedział Drew, patrząc na Ali. 
-Um.. nie ważne. - zachichotała. 
-Okey, to ja Wam nie przeszkadzam. - odeszłam. 
-Nie gap się tak na nią! - usłyszałam krzyk Alice, kiedy wchodziłam do pokoju. Pokiwałam z rozbawieniem głową i usiadłam na łóżku.
Ułożyłam poduszki i pokszłam zasłonić rolety. Cieszę się, że Alice i Drew się spotykają. Bo spotykają się, tak? Nie ważne.. Wsunęłam się pod kołdrę. Położyłam się wygodnie i po chwili odpłynęłam.

*

Obudził mnie dźwięk tłuczonego szkła. Zerwałam się z łóżka jak oparzona. Rozejrzałam się po pokoju. Wszystko było w porządku. Wyszłam i skierowałam się do kuchni, gdzie Alice zbierała z podłogi zbity talerz. 
-Co tu się stało? - ziewnęłam, opierając się o futrynę drzwi. 
-Chciałam zrobić dla wszystkich śniadanie, ale zbiłam talerz. - przegryzła wargę. 
-Okeey. - zaśmiałam się. -Pomogę Ci. 
-Dzięki. - wyrzuciła kawałki szkła. 
-Co robimy? - mruknęłam. 
-Naleśniki. - uśmiechnęła się szeroko.
-Aww. - zachichotałam. 
Zaczęłyśmy wspólnie robić śniadanie. Cały czas rozmawiałyśmy o nieistotnych rzeczach. Wyjęłam z szafki nutellę, dżem i polewę o smaku toffi. Jak na zawołanie do kuchni wszedł Drew. Był w samych bokserkach. On jest na prawdę bardzo podobny do Justina.. 
-Hej. - powiedziałam. 
-Cześć. - zaśmiał się i przytulił Alice. 
-To wy jesteście razem? - usiadłam i włożyłam sobie na talerz jednego naleśnika. 
-Tak. - uśmiechnęła się moja siostra. 
 -Gratuluję.  

*

Po zjedzonym posiłku pozmywałam naczynia. Muszę dziś zrobić zakupy.. Wzięłam skarbonkę i wyjęłam z niej pieniądze. Włożyłam banknot do stanika (zawsze tak robię) i skierowałam się do pokoju. Wyjęłam z szafy białe jeansy i sweterek w kolorze pudrowego różu. Założyłam wybrany komplet. Uchyliłam okno, żeby lekko przewietrzyć pokój. Weszłam do łazienki. Rozczesałam włosy i uczesałam je w pół kucyka.
Zrobiłam delikatny makijaż i popsikałam się moimi ulubionymi perfumami. Zaraz, zaraz.. Jak ja pojadę do centrum? Przecież nie mam samochodu.. Wyjęłam z kieszeni telefon i wybrałam potrzebny numer. 
-Halo? - spytał. 
-Hej, mam prośbę. - przegryzłam wargę. 
-Hm? 
-Pojedziesz ze mną na zakupy? - zachichotałam. 
-Um.. Okey, zaraz będę. - powiedział i rozłączył się. 
W przedpokoju założyłam białe, krótkie conversy. 
-Idę na zakupy! - krzyknęłam i wyszłam z domu. 
Poczekałam na Justina przed domem. Po około dziesięciu minutach chłopak się zjawił. Wsiadłam do samochodu i zapięłam pas.
-Hej. - powiedział. 
-Cześć. Dzięki, że zgodziłeś się pojechać ze mną. - uśmiechnęłam się lekko. 
-Nie ma sprawy. To gdzie jedziemy? - spojrzał na mnie. 
-Do centrum. Muszę kupić jakieś produkty spożywcze i w ogóle. - westchnęłam.

*

Zaparkowaliśmy pod jednym z marketów spożywczych. Wysiadłam jako pierwsza i poczekałam na Justina. Razem weszliśmy do środka. Wzięłam wózek i zaczęłam się kierować do alejki ze słodyczami. Wzięłam dwie paczki ciastek czekoladowych, żelki i kilka batonów. Później wzięłam napoje i produkty do naleśników. 
-Idź do kasy, zaraz przyjdę. - powiedziałam i pobiegłam po podpaski.
Wyłożyliśmy zakupy na taśmę. 
 -Ej. - szepnął Justin 
-Co? - spojrzałam na niego. 
Z łobuzerskim uśmiechem na twarz wskazał na prezerwatywy. Wywróciłam oczami, przez co szatyn zaczął się śmiać. 
-Razem będzie czterdzieści trzy dolary. - powiedziała kasjerka. 
Nie wyjęłam pieniędzy.. Odwróciłam się i szybkim ruchem wyciągnęłam ze stanika banknot. Podałam jej i zapakowałam zakupy do reklamówki. Dostałam resztę i wyszłam ze sklepu. 
-Wiesz, mogłem Ci pomóc wyjąć te pieniądze. - poruszył zabawnie brwiami. 
-Pomarzyć zawsze można. - posłałam mu przesłodzony uśmiech. 
Włożyłam zakupy do bagażnika i zajęłam miejsce pasażera. Nie lubię zakupów.. 
-Gdzie teraz? - spytał. 
-Ja muszę jechać do domu. - przegryzłam wargę. 
Tak na prawdę, wcale nie musiałam. Po prostu teraz boję się wychodzić, bo mogę spotkać Luka.
-Szkoda, chciałem cię gdzieś zabrać. - zrobił minę "smutnego pieska" 
-Gdzie? 
-Niespodzianka. - uśmiechnął się szeroko i odpalił silnik. 
Westchnęłam i pokiwałam głową. Dobrze wie, że lubię niespodzianek.. Włączyłam radio. Leciała piosenka "Get low" którą bardzo lubiłam i jak się domyślam, Justin też bo pod głosił. Zaczęłam wpatrywać się w szybę. Pamiętam, jak pierwszy raz mama zabierała mnie i Alice do Luka. 

*Flashback*
-Mamo, gdzie jedziemy? - spytałam. -Do mojego nowego chłopaka. - mruknęła oschle i wsiadła do samochodu. Ja i Ali zrobiłyśmy to samo. Zapięłyśmy pasy i ruszyliśmy w drogę. Co jakiś czas mama na nas zerkała. Nie miałyśmy z nią zbyt dobrych relacji. Jechaliśmy przez las. Jak byłam mała bałam się lasów. Po kilku minutach zaparkowaliśmy pod dużym blokiem. Wysiadłam i poprawiłam swoją błękitną sukienkę. Wzięłam Alice pod rękę i weszłyśmy do środka. Wsiadłyśmy do windy. Mama wcisnęłam przycisk z liczbą 8. Zatrzymaliśmy się na podanym piętrze. Moja rodzicielka zapukała do czarnych drzwi. Ustał w nich facet, jak się domyślam, ten nowy mojej matki. Przywitała się z nim pocałunkiem. Alice zakryła oczy. Zachichotałam pod nosem. Zdjęłyśmy buty i weszliśmy za nimi do salonu. -Luke, oto moje córki. To Alice. - wskazała na nią. - I Ariana. - dodała. Spojrzał na mnie i oblizał powoli usta. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, jak dużo bólu strawi mi ten człowiek. 
 *The end Flashback* 


-Jesteśmy. - powiedział. 
Podniosłam wzrok i zobaczyłam mały, lecz ładny domek. Był cały z drewna. Taki jaki chciałam mieć zawsze..
Justin otworzył mi drzwi. Powoli wysiadłam. Powiedziałam mu ciche "dziękuję." Złapałam jego dłoń i ruszyłam za nim. Wyjął z kieszeni klucze, którymi otworzył drzwi. Przepuścił mnie pierwszą. Stałam w salonie. Meble były w białych kolorach, na ścianie był duży, plazmowy telewizor. Dalej stał stół (również biały) 
-Chodź dalej. - zachichotał. 
Teraz weszliśmy do kuchni. Ona zaś była w kolorach czarnych i czerwonych. Zwiedzaliśmy jeszcze łazienkę i siłownię. Weszliśmy schodami na górę. Pierwsze drzwi, prowadziły do sypialni. Tak samo jak w salonie były białe meble. Na środku był puchaty dywan w kolorze szarym. Ściany były pomalowane na beżowo. 
 -Ale ślicznie. - szepnęłam. 
-Podoba Ci się? - przytulił mnie od tyłu. 
-I to bardzo. - przegryzłam wargę. 
-To dobrze, bo to nasz domek. - mruknął do mojego ucha. 
-Co?! - odwróciłam się do niego przodem. 
-No to nasz domek. - wzruszył ramionami. -Jak na przykład pokłócisz się z mamą czy coś i nie będziesz chciała z nią przebywać pod jednym dachem i przyjedziemy tutaj. 
-No ale... 
-Nie ma żadnych ale. - pokiwał głową. -To jest pierwsza część twojego prezentu urodzinowego. Więc, sto lat. - podszedł bliżej i przytulił mnie. 
-Ja nie mogę tego przyjąć, to za dużo. - westchnęłam. 
-Nie przesadzaj. - machnął lekceważąco ręką.
-I jeszcze jedno, jak to pierwsza część? - zmarszczyłam brwi. 
-Noo wiesz, jedna z trzech części prezentu. - uśmiechnął się szeroko. 
-No chyba Cię pojebało! - pisnęłam. 
-Nie używaj takich słów przy tatusiu. - podszedł i wpił się w moje usta. 
Od razu odwzajemniłam pocałunek. Chłopak uniósł moje ciało do góry i przygwoździł do ściany. Zarzuciłam dłonie na jego szyję. W pomieszczeniu robiło się coraz bardziej gorąco. Ścisnął moje pośladki, przez co lekko się spięłam. Pogładził mnie delikatnie po policzku. 
 -Spokojnie. - szepnął przez pocałunek. 
Odsunął się ode mnie. 
-W porządku? - spytał z troską. 
-Tak. - uśmiechnęłam się lekko. 
-Nie musisz się mnie bać, skarbie. - westchnął. 
-Wiem, ale odkąd spotkałam Luka, boję się. - spuściłam wzrok. 
-Spójrz na mnie. 
Nie zrobiłam tego. Bałam się, że ma mi za złe, że się boję. 
-Ariana, spójrz na mnie. - wziął moją brodę w dwa palce i uniósł tak, że patrzyłam w jego oczy. -Nie bój się mnie. Nie zamierzam zrobić ci krzywdy. - mruknął.
-Wiem to Justin, po prostu to mnie przerasta. - odepchnęłam go lekko i zbiegłam schodami ma dół. Weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi na klucz. Wiem, że właśnie go zraniłam. Nie chciałam tego, na prawdę, lecz nie umiem. Spojrzałam w lustro. Moje oczy się zaszkliły. Nie płacz, nie płacz, nie płacz! Zamknęłam muszlę klozetową i usiadłam na niej. Nie płakałam, ale nie wiele brakowało, żebym wybuchła płaczem.


Justin Po'V 

Na prawdę nie mam jej tego za złe. Rozumiem ją w stu procentach. Zszedłem na dół. Przeszukałem dom, lecz nigdzie nie było Ariany. Ostatnia miejsce to łazienka. Świeci się światło co oznacza, że właśnie tam jest. Nacisnąłem klamkę. Niestety, zamknięte. 
-Ariana, otwórz. - powiedziałem spokojnie. 
Usłyszałem ciche kroki. Dziewczyna otworzyła drzwi. Wtuliła się w mój tors. 
-Spokojnie, nie jestem na Ciebie zły. 
-Na prawdę Cię przepraszam. - zamknęła oczy. 
Widzę, że powstrzymywała się od płaczu. 
-Nie masz za co, na prawdę. - pocałowałem ją w czubek głowy. -Nie zwiedziliśmy jeszcze całego domu, wiesz o tym? - zachichotałem. 
-Tak, wiem. - odsunęła się. -Możemy to zrobić innym razem? - spojrzała na mnie. 
-Oczywiście. - mruknąłem. -Co chcesz robić? - złączyłem nasze dłonie. 
-A co byś chciał? 
-No ja muszę załatwić jeszcze prezenty dla mojej księżniczki, więc... 
-Nie musisz mi nic więcej dawać. - pokiwała głową. 
-Ale chcę. - dałem jej buziaka. -To teraz odwiozę Cię do domu, okey? 
 -Mhm. - mruknęła. 
Wyszedłem z domu, uprzednio zamykając drzwi. Wsiedliśmy do samochodu. Zawiozłem Arianę do domu. Wzięła z bagażnika zakupy i poszła do domu. Pomachała mi i zniknęła. Muszę załatwić bilety na koncert.. Nawet wiem od kogo mogę je kupić. Nie myślcie, że jakieś fałszywe, nic z tych rzeczy. Zaparkowałem pod jednym z klubów na obrzeżach miasta. Zacząłem szukać znanej mi osoby. -Bieber! - krzyknął na przywitanie. 
-Cześć Mike. - westchnąłem. 
-W jakiej sprawie do mnie przychodzisz? - wziął łyka Whisky. 
-Masz może bilety na Demi Lovato? Potrzebuję je pilnie. - przygryzłem wargę. 
-Mam, nawet miejsca w pierwszym rzędzie, a co? - uśmiechnął się łobuzersko. 
-Sprzedasz mi? - warknąłem. 
Na prawdę mam dość, jego jebanych gierek. 
-Ile jesteś w stanie zapłacić? 
-Nie wkurwiaj mnie. - syknąłem. -Ile chcesz za te bilety?! 
-Woah, spokojnie. Pięćset dolarów.. 
-Stoi. - wyjąłem z kieszeni pieniądze. -Najpierw bilety, potem hajs. - oblizałem usta. 
Westchnął głośno i wyjął dwa bilety. Dał mi je za co ja mu dałem należyte pieniądze. 
 -Dzięki. - schowałem je i ruszyłem w stronę wyjścia.

*****

Dwie brunetki weszły do ciemnej uliczki nieopodal parku. Szukały jego. Miały plan. Plan, który zniszczy związek Justina i Ariany. 
-Jesteście. - powiedział, zaciągając się dymem. 
-Przejdźmy do rzeczy. - Maya, wyjęła z kieszeni okrągły milion dolarów. 
-Woah, widzę, że szykuje się coś ciekawego. - na ustach mężczyzny pojawił się chytry uśmiech. -Można tak powiedzieć. - zaśmiała się Aria. -Musisz zrobić tak, żeby rozdzielić Justina i Arianę. To musi być coś, żeby zerwali. Wtedy dostaniesz od nas milion dolarów, wystarczy, że zrobisz wszystko zgodnie z naszymi wskazówkami, więc, zgadzasz się? 
-Jasne. - uścisnęli swoje dłonie. -Powiedźcie o co chodzi. - usiedli na jednej z ławek. 
Po kilkunastu minutach rozmowy, wymyślili plan. Plan, który zniszczy Arianę jak i Justina.


~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Hejka misiaczki!
Widzicie, udało Wam się w tak krótkim czasie!
Na prawdę bardzo Wam dziękuję <3
Powiem Wam, że ten rozdział jest moim ulubionym :D
Pisałam go prawie cały dzień a jutro mam kartkówkę z matmy i się nie uczyłam :'))
Do tego jestem chora i czuję się na prawdę okropnie.. 
Ehh, no ale nie będę Was zanudzać moim życiem xD
 Do następnego ♥





 
  
 
 

10 komentarzy:

  1. Co?! Jak to zniszczy związek Ariany i Justina?! Oł..
    Super rozdział :3 czekam na kolejny, weny! ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlaczego chcesz to zniszczyć 😭😭
    Ale rozdział jest świetny, tylko to zakończenie ;//

    OdpowiedzUsuń
  3. NIE ZNISZCZYSZ TEGO! ZABIJĘ CIĘ, OBIECUJĘ! JEZU, DZIEWCZYNO! MOJE SERCE...... PRZEJDĘ PRZEZ ZAWAŁ! ROZUMIESZ?
    Chcę nexta ;-;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaah :')) spokojnie xD
      Ale jak mnie zabijesz to nie będzoe nexta :((

      Usuń
  4. Mam nadzieję że nic i nikt nie da rady zniszczyć związku Ariany i Justina. Wracaj do zdrowia. Czekamy na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. Zdrowiej <3 nie rozdzielaj ich proszę:( wredne są te nauczycielki tylko by chciały kartkówki i same 1 wstawiać:\ mam już dość budy . Zdrowiej :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ale z dnia na dzień czuję się coraz gorzej, ew.
      Nie tylko ty masz dość, uwierz mi :)))

      Usuń

Followers