piątek, 9 października 2015

Rozdział Dwudziesty.

Rozdział pisany przy: klik

 Dziś jest dzień koncertu przy czym moje urodziny! Jestem strasznie podekscytowana.. Wczoraj, byłam z Justinem na spacerze (który swoją drogą był bardzo wyczerpujący) i jak wróciłam zdjęłam ubrania i poszłam spać. Stąd iż jestem dziś w samej bieliźnie. Trudno.. Wyszłam z pokoju, kierują się do kuchni. 
-Ariana.. - usłyszałam z pokoju Alice. 
Weszłam do środka. Zobaczyłam dziewczynę stojącą na środku pokoju z różową, papierową torbą w rękach. 
-Najlepszego! - pisnęła i przytuliła mnie. 
Zachichotałam cicho i wzięłam torbę do rąk. 
-Nie otwieraj tego teraz. - upomniała mnie. 
-Okeey. - zmarszczyłam brwi. 
Wyszłam z pokoju i położyłam torbę na biurku. Wyjęłam z szafki białą bokserkę i założyłam ją na siebie.
Weszłam do kuchni i wyjęłam z lodówki karton z sokiem pomarańczowym. 
Nalałam go sobie do szklanki i wypiłam go duszkiem. Zjadłam malinowy jogurt, jako śniadanie i ponownie wróciłam do siebie. Wzięłam do ręki laptopa i weszłam na facebooka. Wpisałam login i hasło. Na mojej tablicy było kilkanaście życzeń, w tym Tiny. Przeczytałam życzenia, które mi złożyła po czym obejrzałam filmik, który składał się z naszych zdjęć. Awww, to jakie słodkie! Po jakiejś godzinie siedzenia w internecie, znudziłam się. Po chwili otrzymałam sms'a. Justin 

 Justin:
Będę po Ciebie o 19:00 :) 

Uśmiechnęłam się delikatnie i odpisałam mu 'ok.' Aktualnie była czternasta. Chyba czas się zbierać.. Wyjęłam z szuflady czerwoną, koronkową bieliznę i weszłam z nią do łazienki.
Zdjęłam z siebie bieliznę i wrzuciłam ją do kosza na pranie. Weszłam do kabiny prysznicowej. Odkręciłam ciepłą wodę i wzięłam do ręki żel o zapachu malinowym. Umyłam dokładnie ciało a potem włosy, szamponem o tym samym zapachu. Spłukałam pianę i wyszłam. Owinęłam się czerwonym, puchatym ręcznikiem i podeszłam do lustra.
Zmyłam dokładnie makijaż (wczorajszy) Wytarłam mokre ciało i założyłam bieliznę. Wysuszyłam swoje mokre włosy i wyjęłam kosmetyczkę. Zrobiłam delikatny makijaż i pomalowałam usta wiśniowym błyszczykiem. Kiedy włosy wyprostowałam i uczesałam w kucyka. Kiedy zobaczyłam efekt końcowy klasnęłam w dłonie. Wyglądałam na prawdę bardzo dobrze.
Tanecznym krokiem podeszłam do szafy. Najtrudniejsze zadanie... W co mam się ubrać? W końcu zdecydowałam się na granatowe jeansy z wysokim stanem, czarny, obcisły crop top i szarą bluzę.
Założyłam wybrany komplet. Przejrzałam się w lustrze, ale czegoś mi brakuje.. Wyjęłam "opaskę" białe uszy kota. Wyglądałam naprawdę dobrze. Wzięłam czarną torebkę i schowałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy. W przedpokoju założyłam czarne szpilki, dzięki którym byłam wyższa.
Została mi godzina, dlatego stwierdziłam, że pójdę do sklepu. Muszę zrobić zakupy, bo nie ma nic do jedzenia.. 
-Idę na zakupy! - krzyknęłam. 
Wyjęłam ze skarbonki pieniądze i wyszłam z domu. Po dziesięciu minutach, doszła do najbliższego sklepu spożywczego w okolicy. Najniebezpieczniejszej chyba w całym Los Angeles.. Wzięłam koszyk i złożyłam niego kolejno: płatki, mleko, kilka jogurtów owocowych, chleb, bułki, masło, ser i mrożoną pizzę. Po drodze wzięłam wodę i Coca-Colę. Wyjęłam zakupy na ladę, zapakowałam i zapłaciłam. Wyszłam z dwoma reklamówkami i zaczęłam kierować się w stronę domu.
Przez całą drogę, jechał za mną jakiś czerwony samochód. Starałam się nie zwracać na to uwagi, bo sądziłam, że ktoś robi sobie ze mnie żarty, czy coś.. Myliłam się. 

*

 -Hej. - pocałowałam go w policzek. 
-Siema. - rzucił i odjechał. 
W drodze rozmawialiśmy o koncercie i w ogóle, Justin składał mi życzenia. Powiem szczerze - cholernie się denerwował, to było widać. Była dziewiętnasta czterdzieści. Zaparkowaliśmy pod areną, w której miał się odbywać koncert. Podekscytowana wysiadłam z samochodu i zaczekałam na chłopaka. Zaśmiał się, złapał mnie za rękę i weszliśmy wspólnie do środka. Była masa ludzi. W drodze dowiedziałam się, że mamy miejsca w 5 rzędzie, czyli bardzo blisko. Odebraliśmy 'bransoletki' i weszliśmy na arenę. 
 -O mój Boże. - zakryłam usta. 
Scena była wielkości całego mojego mieszkania. Ogólnie było tu strasznie dużo miejsca. Usiedliśmy z Justinem na krzesłach. 
 -Jeszcze po koncercie, gdzieś cię zabiorę. 
 -Juustin, nie możesz wydawać na mnie tyle pieniędzy. - pokiwałam głową. 
-Ależ mogę, dla mojej księżniczki, mogę zrobić wszytko. - pocałował mnie. 
Koncert zaczął się świetnie! Demi wyglądała pięknie. Od jakiegoś czasu pierwszy raz ktoś dał mi tak cudowny prezent. Po skończonym koncercie, byłam wyjątkowo strasznie zmęczona. Pojechaliśmy na jakieś "odludzie" 
-Zamknij oczy. - powiedział.
 -Justin, ja mam obcasy, zabiję się. - spanikowałam. 
-No chyba Ci pomogę. - zaśmiał się. 
-No już, idziemy. 
Z głośnym westchnięciem, zamknęłam oczy. Justin obejmował mnie w pasie, przez co było mi trochę łatwiej. 
-Teraz będziemy wchodzić po schodach. 
-Nie, Justin, proszę. - zatrzymałam się. 
-To ja Cię wniosę, ale nie otwieraj oczu. - podniósł mnie. 
Oplotłam ręce wokół jego szyi. Poczułam jak wchodzimy po schodach. Zeszło się nam trochę długo, więc tych schodów musiało być na prawdę dużo. Kiedy weszliśmy chłopak postawił mnie na ziemi. Nie otwierając oczy, poszłam dalej. 
-Jeszcze kawałeczek, spokojnie. - mruknął do mojego ucha. 
Było już całkowicie ciemno, a my jesteśmy sami na jakimś odludziu. Mimo tego, że jestem z Justinem trochę się boję. Usłyszałam jakieś szmery i dźwięk łamanej gałęzi. 
-Justin? - spanikowałam. 
Kiedy nikt się nie odezwał, serio się przestraszyłam. Kurwa, gdzie on jest do cholery jasnej?! -Justin?! - pisnęłam. 
Wtedy postanowiłam otworzyć oczy. 
 -Niespodzianka! 
 Zobaczyłam moich znajomych. Boże, oni przygotowali dla mnie ognisko.. Kocham ich! Była tam Tina, Liam, Zack, Alice, Drew i Justin. 
-Ja mogłam dostać zawału! - sapnęłam do mojego chłopaka. 
-Ojj, ale nie dostałaś. - uśmiechnął się szeroko. 
Podeszłam do wszystkich i przytuliłam ich. 
-To jak? Jemy! - krzyknął Liam. 
Wszyscy usiedliśmy wokół ogniska. Dawało one dużo ciepła, przez co było bardzo miło. Każdy z nas wziął sobie coś do jedzenia. Zaczęliśmy je piec. Potem zjedliśmy i zaczęliśmy rozmawiać. 

Po jakiejś godzinie prawie wszyscy byliśmy pijani. Ja, Justin i Tina najmniej. 
-Pograjmy w butelkę. - zaproponował Justin. 
 -Okey. - odpowiedzieliśmy chórem. 
Usiedliśmy trochę dalej w kółku. Justin wziął butelkę i zakręcił nią. Wypadło na Tinę. 
-Ouu..- zaśmiałam się. 
-Prawda czy wyzwanie? - zapytał. 
-Na początek prawda. 
-Jakie było najdziwniejsze miejsce, w którym uprawiałaś seks? 
Wszyscy zaczęli gwizdać i klaskać. 
-Umm.. Chyba w publicznej toalecie. - przegryzła wargę. 
-Okeeey. - mruknął. -Teraz Ty kręcisz. - kiwnął głową. 
Dziewczyna zakręciła. Tym razem wypadło na Alice. 
-Prawda czy wyzwanie? 
-Wyzwanie. - uśmiechnęła się szeroko. 
-Too... Pocałuj Drew. - wzruszyła ramionami. 
Moja siostra, zrobiła to bez zastanowienia. Zaczęliśmy gwizdać. Cieszę się, że znalazła sobie chłopaka, na dodatek, brata Justina. To takie urocze. 
-Ariana! - pisnęła. 
Westchnęłam. 
-Prawda czy wyzwanie? - zapytała. 
-Wyzwanie. - pokiwałam powoli głową. 
Mam nadzieję, że tego nie pożałuję.. 
-Hmm.. Postaraj się zjeść całą paczkę pianek w mniej niż minutę. -rzuciła we mnie paczką. 
-Okey. 
Otworzyłam paczkę i zaczęłam jeść. Udało mi się.. Zjadłam wszystkie w pięćdziesiąt dziewięć sekund, wow.. 
Zakręciłam butelką. Wypadło na Drew. 
-Pytanie. - odpowiedział. 
-Jesteś prawiczkiem? 
-Nie. - powiedział szybko. 
Okey.. Skończyliśmy grać, po kilku rundach. Chłopaki zgasili ognisko. 
Z racji tego, że wszyscy byli pijani, Justin i Tina musieli prowadzić (na szczęście Tina, Liam, Zack , Drew i Alice przyjechali razem) Ja pojechałam z Justinem i naszym rodzeństwem a reszta razem. Zaparkowaliśmy pod naszym domem. 
 -To pa. - dałam mu buziaka w policzek. 
-Do zobaczenia. - mruknął. 
Razem z moją pijaną siostrą weszłyśmy do domu. Na szczęście nie ma mojej mamy... Zaprowadziłam szatynkę do pokoju i wróciłam do siebie. Zdjęłam ze stóp szpilki. Jezu, jak mnie bolą nogi.. Rzuciłam je w kąt. Chwila, ja przecież nie otworzyłam prezentu od Ali! Zapaliłam światło i wyjęłam z torby prezent. Było to białe pudełko, owinięte różową wstążką. Otworzyłam je a moim oczom ukazała się czerwona, koronkowa bielizna (bardzo skąpa) i czarne zakolanówki. Do tego czerwone szpilki. Coś czuję, że Justin ma coś z tym wspólnego.. Pod spodem znalazłam kopertę. 

"Wiem, że często się kłócimy i w ogóle, ale kocham Cię. Wiesz, że nie lubię składać życzeń... No ale najlepszego, kooooocham <3 
Ps Justin pomógł mi zrobić prezent ;D

Zaśmiałam się pod nosem i zapakowałam wszystko z powrotem.
Położyłam pudełko do szafy. W najbliższym czasie, przecież tego nie założę.. O kurwa!! Przecież dziś miałam terapię! Pośpiesznie wyjęłam telefon. Była dwudziesta trzecia.. Nie śpi. Wybrałam numer do Dylana. 
-Halo? - usłyszałam jego głos. 
-Cześć.. Przepraszam, że dziś nie przyszłam ale.. Miałam urodziny i... 
-W porządku i tak by mnie nie było, mój syn leży w szpitalu.. - przerwał mi.
-Och, Przykro mi. - wsadziłam kosmyk włosów za ucho. -W każdym razie życzę zdrowia, do zobaczenia. 
-Dziękuję. Trzymaj się, do zobaczenia. - powiedział i rozłączył się.
Rzuciłam telefon na łóżko. Wyjęłam z szafki czystą bieliznę. Weszłam do łazienki, zdjęłam z siebie ubrania i weszłam do kabiny. Szybko się umyłam i ogarnęłam. Założyłam na siebie czarne legginsy i szary T-shirt od Justina. Wsunęłam się pod kołdrę i po chwili zasnęłam.

*****

Maya, wysiadła ze swojego czarwonego Bugatti, idąc w stronę czekającej na niej Chanell. 
-Ej! - krzyknęła. 
Blondynka spojrzała w stronę, z której usłyszała głos. Pośpiesznie wstała i podeszła do Szatynki. -Cześć. - mruknęła. 
-Siema. - podpaliła papierosa. 
I jak? - spojrzała na blondynkę. 
-Widziałam ich ostatnio w sklepie, robili zakupy, a Justin nie chciał ze mną rozmawiać. - wzruszyła ramionami. 
-Kurwa. - warknęła. -Słuchaj mnie uważnie. Jutro, musimy zaciągnąć go do klubu. Ja zaszantażuje z Arią tą jak ona ma... Gonzales, żeby przyprowadziła tam Arianę. Ty dosypiesz mu narkotyków, żeby się poddał. Zrobicie to, ona was przyłapie i koniec ich związku. - zdeptała końcówkę papierosa butem. 
-Dobra.. - westchnęła. 
Nie miała innego wyjścia. Musiała to zrobić. Musiała zarobić. Zwolnili są, dlatego zarabia, w taki a nie inny sposób. 
-Do zobaczenia jutro. Bądź o dziesiąte pod klubem przy 10th street. - wsiadła do samochodu i jakby nigdy nic, odjechała. 
Jutro oficjalnie, będzie mogła zobaczyć jak związek Justina i Ariany się rozpada.


***********************************
Hejka :D
Wiem, że rozdziału nie było ponad tydzień ale  mam strasznie dużo nauki.. do tego jestem chora.. eh.
Mam nadzieję, że Wam sie podoba i do następnego xx.



 
 


 

12 komentarzy:

  1. O nie będzie drama time.
    Ale to nic jakoś to przezyjemy.
    Rozdział jak zwykle super.
    Czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział (jak zawsze). Ja też jestem chora. Zdrowiej

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. :'D Zdrowia życzę i powodzenia w szkole. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dfszjfholf.
    Czemu.
    Rozdział świetny jak zawsze, zdrowiej i czekam na next omg omg
    xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Kuźwa!!! Drama ! :( niech oni się pokłócą tylko na 1 tydzień po tym co te debilki zrobią:) zdrowiej ;*

    OdpowiedzUsuń

Followers