poniedziałek, 16 listopada 2015

Rozdział Dwudziesty Ósmy.

Proszę, przeczytajcie notatkę pod rozdziałem :)




Umyłam się, ubrałam niebieską piżamkę i wróciłam do pokoju. Położyłam się do łóżka. Byłam strasznie zmęczona dzisiejszym dniem. Kiedy już usypiałam, usłyszałam, że drzwi od mojego pokoju się otwierają. Wiem co to oznacza. Luke. 
-Słoneczko.. - zaczął. 
Usiadł na skraju łóżka. Położył dłoń na mojej piersi. Zacisnęłam oczy, żeby na niego nie patrzeć. Odkrył kołdrę i posadził mnie sobie na kolanach. Zaczął całować moją szyję i dekolt. 
Fuj. 
-Nie wytrzymam. - warknął. 
Zdjął bokserki i moje majtki wraz ze spodenkami. Założył prezerwatywę i wsadził mi TO w tyłek. Chciałam pisnął z bólu, ale zakrył mi usta dłonią. Zaczął ruszać biodrami a ja zaczęłam cholernie płakać. Nienawidzę go. Nienawidzę go najbardziej na świecie..


Justin Po'V

Obudziły mnie krzyki. Otworzyłem oczy i zdziwiłem się, kiedy było ciemno. Spojrzałem na Arianę, która kręciła się, płakała i krzyczała. 
-To boli! - krzyknęła, lekko zachrypniętym głosem. 
Potrząsnąłem nią lekko. Zaczęła jeszcze bardziej płakać a ja przeraziłem się. Nie wiem co jej się śni ale szkoda mi jej. Nie chcę, żeby się męczyła. 
-Ariama, obudź się. - powiedziałem. 
Potrząsnąłem jej ciałkiem jeszcze raz. Gwałtownie podniosła się do pozycji siedzącej. 
-Boję się. - szepnęła, ocierając mokre policzki. 
-Kochanie.. - zbliżyłem się. 
-Nie rób tego. - odsunęła się. 
Nie rozumiem o co chodzi, naprawdę.. 
-To ja Justin. - szepnąłem. 
Spojrzała na mnie. Jej oczy były napuchnięte od płaczu. Ponownie się rozpłakała. Szybko ją przytuliłem. 
-Co się stało? - pogłaskałem ją po plecach, kiedy lekko się uspokoiła.
-Śnił mi się L-Luke.. - mruknęła. 
-Nie mów dalej.. Nie musisz. 
 -Dziękuję. I przepraszam, że Cię obudziłam. 
-Nic się nie stało, nie martw się, skarbie. - pocałowałem ją w głowę.
-Nie zasnę już. - westchnęła po jakimś czasie. 
-Dasz radę. Przytulę Cię i wszystko będzie dobrze, chodź. - położyliśmy się. -Połóż się przy ścianie. 
Tak zrobiła. Położyła się do mnie tyłem a ja objąłem ją ramieniem. Pocałowałem ją w policzek i czekałem aż zaśnie. Kiedy usłyszałem jej spokojny oddech, sam dopiero usnąłem.

*

Obudziło mnie walenie w drzwi. Podniosłem się i podszedłem szybko. 
 -Czego? - Warknąłem. 
-W końcu! - powiedział Drew. - Zbierajcie się, idziemy za godzinę na śniadanie. - powiedział. 
 -Po pierwsze zamknij się bo Ariana śpi, a miała trudną noc, po drugie nie musiałeś tak walić a po trzecie wynocha. 
 -Po pierwsze słyszałem, bo siedzieliśmy z Alice na dworze, doprawdy trudna, po drugie niech wstaje a po trzecie spieprzaj. 
 -Dobra, idź już. - wywróciłem oczami i zamknąłem mu drzwi przed nosem.
Na szczęście Ariana jeszcze spała. Nie zamierzałem jej jeszcze budzić. Niech się wyśpi. Była ósma dziewięć. 
O tej godzinie to normalni ludzie śpią.. 
Wyjąłem z walizki kąpielówki, jeansowe spodnie za kolano i szary T-shirt. Przebrałem się w pokoju. W łazience ułożyłem włosy i umyłem zęby. Zobaczyłem prezerwatywę leżącą na środku łazienki i uśmiechnąłem się pod nosem.
 To był świetny wieczór.. 
Wyrzuciłem ją do kosza i trochę ogarnąłem.


Ariana Po'V 

Obudziły mnie promienie słoneczne padające na moją twarz. Podniosłam się po pozycji siedzącej i przetarłam oczy. Justina nigdzie nie było, ale kiedy usłyszałam, że w łazience leci woda, stwierdziłam, że tam jest. Opadłam na poduszki. Nie chce mi się wstawać. Mimo tego, co wydarzyło się w nocy, wyspałam się.
Wstałam i podeszłam do walizki. Wyjęłam spodnie z wysokim stanem, sweterek (z długim rękawem) do połowy brzucha i czarne szpilki. Pod spód założyłam różowe bikini (tak, wzięłam kilka stroi) korzystając z okazji, że Justin się myje (tak sądzę) zdjęłam ubrania wraz z bielizną. Założyłam strój kąpielowy i jeansy. W tym momencie z łazienki wyszedł Justin. 
 -O, już nie śpisz. - uśmiechnął się lekko. 
-No jak widać. - mruknęłam. 
Założyłam sweterek. Usłyszałam ciszy pomruk Justina. 
-Zepsułaś mi całą zabawę. - zrobił smutną minę. 
Spojrzał na zegarek w telefonie a potem na mnie. 
 -Mamy piętnaście minut i wychodzimy na śniadanie. 
-Piętnaście minut?! - pisnęłam, wbiegając do łazienki. 
Usłyszałam jeszcze śmiech Justina. Wywróciłam oczami. Wzięłam kosmetyczkę z blatu i pomalowałam rzęsy. Na usta nałożyłam mandarynkowy błyszczyk. Włosy uczesałam w pół kucyka. Gotowa wyszłam z łazienki. Założyłam szpilki i wzięłam czarną torbę. Wsadziłam tam ręcznik, białe sandałki, okulary przeciwsłoneczne, butelkę wody i biały, cienki, rozpinany sweterek. 
-Idziemy? - spytał. 
-Idziemy. - uśmiechnęłam się lekko. 



Poszliśmy do pobliskiej restauracji na śniadanie. Rodzice Justina zamówili sobie omlety a reszta grzanki z miodem. Do wszystkiego jeszcze dostaliśmy sok pomarańczowy. Zaczęłam jeść, kiedy poczułam wibracje w kieszeni spodni. Wyjęłam swojego IPhone'a. Dzwoniła mama. 
-Tak? - spytałam. 
-Cześć co u Was? 
-Jest świetnie. - uśmiechnęłam się do siebie. 
-To dobrze, wracacie.. 
-Po weekendzie. - przerwałam jej 
-Przepraszam Cię, ale jesteśmy na śniadaniu i nie mogę rozmawiać. - przegryzłam wargę. 
-Och, w porządku. Miłej zabawy i do zobaczenia. - powiedziała i się rozłączyła. 
Schowałam komórkę i dokończyłam posiłek. Wypiłam sok, który swoją drogą był pyszny. Kiedy wszyscy skończyli wyszliśmy, zostawiając na stole należyte pieniądze. Justin złączył nasze palce. W międzyczasie wyjęłam z torby okulary i założyłam je. 
-Gdzie teraz idziemy? - spytał Drew. 
-A gdzie chcecie? - zatrzymała się Pattie. 
-Idźmy do jakiegoś wesołego miasteczka. - zaśmiał się Justin. 
-Okey, może być. - wzruszyłam ramionami. 
-Właśnie, chodźmy.
 -Ale ja żartowałeem. - jęknął Justin.
 -Ale my nie, chodź. - powiedziałam, ciągnąc go za rękę.
 -Wolałbym siedzieć z tobą w pokoju i się przytulać i wiesz... 
-Nie kończ! - warknęłam, przez zaciśnięte zęby.
Szatyn tylko się zaśmiał i nic nie odpowiedział. Szukaliśmy jakiegoś wesołego miasteczka około dwadzieścia minut. W końcu doszliśmy. Uśmiechnęłam się szeroko, gdyż nigdy w takim miejscu nie byłam. Tak, na prawdę.. 
-To może się rozdzielimy i spotkamy przy tym balonie - wskazał na dużego Kubusia Puchatka. - Za dwie godziny, pasuje? - spytał Jeremy. 
-Tak. - odpowiedzieliśmy chórem. 
Wszyscy rozeszliśmy się w inne strony.
 -To gdzie idziemy najpierw? - spytał Justin. 
-Chodźmy na... - rozejrzałam się. - Na to! - podeszliśmy bliżej. Diabelski młyn.
-Nie będziesz się bała? 
-Żartujesz sobie ze mnie, czy jak? 
-Nie śmiałbym, bo jeszcze mnie pobijesz. - udał, że ociera łzę. 
-Oj, choodź. - zachichotałam. 
Kupiliśmy bilety (znaczy Justin, ponieważ stwierdził, że są drogie i mi kupi). Zajęliśmy miejsca. Czekaliśmy jakieś pięć minut, a młyn zapełnił się ludźmi. Kiedy w końcu ruszyliśmy bardziej przytuliłam się do Justina. 
Nie miałam lęku wysokości no ale chyba każdy by się na moim miejscu bał, prawda? 
Dotarliśmy na samą górę. 
-Boję się, Justin. - przegryzłam wargę. 
-Mówiłem. - zaśmiał się. - Przytul się i będzie dobrze. - pocałował mnie w czoło. 
Poczułam mocne "uderzenia". 
-Kurwa. - warknął. 
Zamknęłam oczy. Nie wiem co się stało i chyba wolę nie wiedzieć. 
-Bardzo Wszystkich przepraszamy. Coś na się zaklinowało, pomoc została już wezwana, ruszymy ponownie za około piętnaście minut. - usłyszałam. 
-Justin. - mruknęłam. 
-Spokojnie, jestem tutaj. - przytulił mnie. 
Przez cały czas miałam zamknięte oczy. 
Pomocy, pomocy, pomocy, pomocy!
Po dwudziestu minutach ponownie ruszyliśmy. Odetchnęłam z ulgą, kiedy już wyszliśmy. 
 -Nie wsiądę już na żadną karuzelę do końca życia. - fuknęłam.
-Trzymam Cię za słowo. 
-Chodź na lody. - wyjęłam pieniądze. 
Justin mi je wyrwał i schował do tylnej kieszeni moich jeansów. 
-Co ty robisz? 
-Ja kupię. 
-Nie, ja sobie kupie. - wyjęłam banknot i podeszłam do budki z lodami. 
-Uparta jesteś. - przytulił mnie od tyłu. 
-Poproszę dwie gałki lodów czekoladowych. 
Zapłaciłam jej (była to kobieta). Dostałam swoje lody i odwróciłam się przodem do Justina. 
-Ej, ja też chcę. - zrobił smutną minę 
-Jakie? 
-Zjem te. - zabrał mi. 
-Ej! - pisnęłam, próbując wyrwać mu MOJE lody
-Ugh, jesteś okropny. - westchnęłam. 
-Ojej, jak przykro. 
 Usiadłam na krzesełku przy jednym ze stolików. Westchnęłam głośno. 
-No nie gniewaj się. - jęknął cicho. 
-Nie gniewam, po prostu jestem zmęczona. 
-Chcesz wrócić do domu? - spytał. - Znaczy domku tego tutaj. - sprostował.
-Nie, dam radę. - wyjęłam z torebki butelkę wody mineralnej. 
Upiłam kilka łyków. Justin patrzył na mnie z troską w oczach. 
-Zjedz te lody. 
 -Są two.. 
-Nie. Ty zjedz. 
 -Okey, nie chce się kłócić. - westchnął, gładząc mnie po policzku. 
Siedziałam i patrzyłam jak chłopak je. 
Wyglądał tak uroczo, jejku.
Kiedy zjadł, spojrzał na mnie a ja zaśmiałam się. W kącikach jego ust była czekolada jak i na nosie. -Co, mam coś na twarzy? 
Pokiwałam głową jeszcze bardziej się śmiejąc. Przejrzał się w ekranie swojego telefonu i wytarł usta ręką. 
-Masz. - podałam mu chusteczki. 
-Dzięki. 
Jak już Justin był czysty, poszliśmy się przejść. Szatyn trzymał dłoń w kieszeni moich spodni. Szczerze, czułam się z tym dobrze. Cieszę się, że mu tak na mnie zależy. Nie myślcie, że zapomniałam o tym, co mi zrobił. Nadal to pamiętam, ale już staram się o tym nie myśleć.
-Co o tym sądzisz? 
-Tak, to dobry pomysł. - mruknęłam. 
Wyłączyłam się i nie słyszałam co do mnie mówił, ale przecież każdemu to się może zdarzyć, prawda?
 -Serio? 
-Przepraszam, nie wiem co mówiłeś, możesz powtórzyć. - przegryzłam wargę. 
-Skarbie, co się z tobą dzieje? - zatrzymał się. 
Spojrzałam na niego. On nawet zauważa to, kiedy coś jest nie tak. 
Ja bym tak nie umiała.. 
Jednak bardzo się cieszę, że mam takiego chłopaka. 
-Nic, to znaczy po prostu się zamyśliłam, przepraszam.
 -Nie masz za co przepraszać... Więc, idziemy tam? - wskazał na budkę, w której można wygrać różne nagrody, typu zabawki lub słodycze.
-Jasne. - uśmiechnęłam się lekko. 
Złączyliśmy nasze palce i ruszyliśmy w tamtą stronę. 
 -Co byś chciała wygrać, hm? - pocałował mnie w policzek. 
-Tamtego misia. - wskazałam palcem na dużego (około metrowego) miśka w kolorze jasnego brązu. -Się robi. - uśmiechnął się szeroko. 
Justin dostał piłeczki, którymi miał zbić jakieś puszki. Rozejrzałam się dookoła, ale mój wzrok utkwił w jednym punkcie. Zamrugałam kilka razy, ale nadal widziałam tą samą osobę. 
-Proszę. - uśmiechnął się szeroko, wręczając mi miśka. 
-Dziękuję. - szepnęłam. 
-Znów coś jest nie tak, o co chodzi? 
-Chyba widziałam Luka..

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Rozdział wcześniej niż przewidywałam, ale to chyba dobrze, prawda? ;D
Nie jest on za dobry, ale musi być taki, żeby potem się więcej działo ^^
Teraz najważniejsza rzecz: Opowiadanie skończę na około 35 rozdziale ponieważ chcę napisać drugą część, która będzie (moim zdaniem) ciekawsza i przede wszystkim bardziej dopracowana niż ta.
OD FERII ZIMOWYCH ZACZNĘ PISAĆ NOWE FF (PODAM OCZYWIŚCIE LINK) A DRUGA CZĘŚĆ BĘDZIE OD WAKACJI, podoba Wam się taki układ?
Jak będę pisać non stop to samo to mi się znudzi, ehh :/
Napiszcie mi w komentarzu co myślicie :)
Do następnego xx.


 


 
 



 

19 komentarzy:

  1. super misia! x
    pewnie! będę na pewno czytać to cudo ♥
    ilysm shawty
    soul--

    OdpowiedzUsuń
  2. super misia! x
    pewnie! będę na pewno czytać to cudo ♥
    ilysm shawty
    soul--

    OdpowiedzUsuń
  3. Lody, powiadasz? (͡° ͜ʖ ͡°)
    Moja ulubiona pisarko, jesteś najlepsza ;D xx.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I kto tu jest zboczony, hmm? :'))
      Jejkuu dziękuję *__* <3!

      Usuń
  4. Super. Bosz oby Ari się tylko przewidzialo. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  5. O my fucking god. Co tu robi Luke? Niech spada. Daleko. Albo najlepiej niech się zakopie.
    Rozdział super, ohoho, jak zawsze. Czekam na kolejny! xx
    weny życzę oczywiście :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Albo najlepiej niech się zakopie" hahahahah xD
      Dziękuję xx.

      Usuń
  6. O nie, nie, nie, nie. Won stąd, Luke!
    cudo notka xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Wesołe miasteczko !!!! <3
    To jest to co kocham najbardziej

    OdpowiedzUsuń
  8. Odpowiedzi
    1. Już napisałam ¾ rozdziału, więc myślę, że dziś lub jutro.

      Usuń
  9. i co ? bedzie dzisiaj rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  10. i co ? bedzie rozdzial dzisiaj ?

    OdpowiedzUsuń

Followers