Umyłam się, ubrałam niebieską piżamkę i wróciłam do pokoju.
Położyłam się do łóżka. Byłam strasznie zmęczona dzisiejszym dniem.
Kiedy już usypiałam, usłyszałam, że drzwi od mojego pokoju się otwierają.
Wiem co to oznacza.
Luke.
-Słoneczko.. - zaczął.
Usiadł na skraju łóżka.
Położył dłoń na mojej piersi.
Zacisnęłam oczy, żeby na niego nie patrzeć.
Odkrył kołdrę i posadził mnie sobie na kolanach.
Zaczął całować moją szyję i dekolt.
Fuj.
-Nie wytrzymam. - warknął.
Zdjął bokserki i moje majtki wraz ze spodenkami. Założył prezerwatywę i wsadził mi TO w tyłek.
Chciałam pisnął z bólu, ale zakrył mi usta dłonią.
Zaczął ruszać biodrami a ja zaczęłam cholernie płakać.
Nienawidzę go. Nienawidzę go najbardziej na świecie..
Justin Po'V
-To boli! - krzyknęła, lekko zachrypniętym głosem.
Potrząsnąłem nią lekko. Zaczęła jeszcze bardziej płakać a ja przeraziłem się. Nie wiem co jej się śni ale szkoda mi jej. Nie chcę, żeby się męczyła.
-Ariama, obudź się. - powiedziałem.
Potrząsnąłem jej ciałkiem jeszcze raz. Gwałtownie podniosła się do pozycji siedzącej.
-Boję się. - szepnęła, ocierając mokre policzki.
-Kochanie.. - zbliżyłem się.
-Nie rób tego. - odsunęła się.
Nie rozumiem o co chodzi, naprawdę..
-To ja Justin. - szepnąłem.
Spojrzała na mnie. Jej oczy były napuchnięte od płaczu. Ponownie się rozpłakała. Szybko ją przytuliłem.
-Co się stało? - pogłaskałem ją po plecach, kiedy lekko się uspokoiła.
-Śnił mi się L-Luke.. - mruknęła.
-Nie mów dalej.. Nie musisz.
-Dziękuję. I przepraszam, że Cię obudziłam.
-Nic się nie stało, nie martw się, skarbie. - pocałowałem ją w głowę.
-Nie zasnę już. - westchnęła po jakimś czasie.
-Dasz radę. Przytulę Cię i wszystko będzie dobrze, chodź. - położyliśmy się. -Połóż się przy ścianie.
Tak zrobiła. Położyła się do mnie tyłem a ja objąłem ją ramieniem. Pocałowałem ją w policzek i czekałem aż zaśnie. Kiedy usłyszałem jej spokojny oddech, sam dopiero usnąłem.
*
Obudziło mnie walenie w drzwi. Podniosłem się i podszedłem szybko.
-Czego? - Warknąłem.
-W końcu! - powiedział Drew. - Zbierajcie się, idziemy za godzinę na śniadanie. - powiedział.
-Po pierwsze zamknij się bo Ariana śpi, a miała trudną noc, po drugie nie musiałeś tak walić a po trzecie wynocha.
-Po pierwsze słyszałem, bo siedzieliśmy z Alice na dworze, doprawdy trudna, po drugie niech wstaje a po trzecie spieprzaj.
-Dobra, idź już. - wywróciłem oczami i zamknąłem mu drzwi przed nosem.
Na szczęście Ariana jeszcze spała. Nie zamierzałem jej jeszcze budzić. Niech się wyśpi. Była ósma dziewięć.
O tej godzinie to normalni ludzie śpią..
Wyjąłem z walizki kąpielówki, jeansowe spodnie za kolano i szary T-shirt. Przebrałem się w pokoju. W łazience ułożyłem włosy i umyłem zęby. Zobaczyłem prezerwatywę leżącą na środku łazienki i uśmiechnąłem się pod nosem.
To był świetny wieczór..
Wyrzuciłem ją do kosza i trochę ogarnąłem.
Ariana Po'V
Obudziły mnie promienie słoneczne padające na moją twarz. Podniosłam się po pozycji siedzącej i przetarłam oczy. Justina nigdzie nie było, ale kiedy usłyszałam, że w łazience leci woda, stwierdziłam, że tam jest. Opadłam na poduszki. Nie chce mi się wstawać. Mimo tego, co wydarzyło się w nocy, wyspałam się.
Wstałam i podeszłam do walizki. Wyjęłam spodnie z wysokim stanem, sweterek (z długim rękawem) do połowy brzucha i czarne szpilki. Pod spód założyłam różowe bikini (tak, wzięłam kilka stroi) korzystając z okazji, że Justin się myje (tak sądzę) zdjęłam ubrania wraz z bielizną. Założyłam strój kąpielowy i jeansy. W tym momencie z łazienki wyszedł Justin.
-O, już nie śpisz. - uśmiechnął się lekko.
-No jak widać. - mruknęłam.
Założyłam sweterek. Usłyszałam ciszy pomruk Justina.
-Zepsułaś mi całą zabawę. - zrobił smutną minę.
Spojrzał na zegarek w telefonie a potem na mnie.
-Mamy piętnaście minut i wychodzimy na śniadanie.
-Piętnaście minut?! - pisnęłam, wbiegając do łazienki.
Usłyszałam jeszcze śmiech Justina. Wywróciłam oczami. Wzięłam kosmetyczkę z blatu i pomalowałam rzęsy. Na usta nałożyłam mandarynkowy błyszczyk. Włosy uczesałam w pół kucyka. Gotowa wyszłam z łazienki. Założyłam szpilki i wzięłam czarną torbę. Wsadziłam tam ręcznik, białe sandałki, okulary przeciwsłoneczne, butelkę wody i biały, cienki, rozpinany sweterek.
-Idziemy? - spytał.
-Idziemy. - uśmiechnęłam się lekko.
*
Poszliśmy do pobliskiej restauracji na śniadanie. Rodzice Justina zamówili sobie omlety a reszta grzanki z miodem. Do wszystkiego jeszcze dostaliśmy sok pomarańczowy. Zaczęłam jeść, kiedy poczułam wibracje w kieszeni spodni. Wyjęłam swojego IPhone'a. Dzwoniła mama.
-Tak? - spytałam.
-Cześć co u Was?
-Jest świetnie. - uśmiechnęłam się do siebie.
-To dobrze, wracacie..
-Po weekendzie. - przerwałam jej
-Przepraszam Cię, ale jesteśmy na śniadaniu i nie mogę rozmawiać. - przegryzłam wargę.
-Och, w porządku. Miłej zabawy i do zobaczenia. - powiedziała i się rozłączyła.
Schowałam komórkę i dokończyłam posiłek. Wypiłam sok, który swoją drogą był pyszny. Kiedy wszyscy skończyli wyszliśmy, zostawiając na stole należyte pieniądze. Justin złączył nasze palce. W międzyczasie wyjęłam z torby okulary i założyłam je.
-Gdzie teraz idziemy? - spytał Drew.
-A gdzie chcecie? - zatrzymała się Pattie.
-Idźmy do jakiegoś wesołego miasteczka. - zaśmiał się Justin.
-Okey, może być. - wzruszyłam ramionami.
-Właśnie, chodźmy.
-Ale ja żartowałeem. - jęknął Justin.
-Ale my nie, chodź. - powiedziałam, ciągnąc go za rękę.
-Wolałbym siedzieć z tobą w pokoju i się przytulać i wiesz...
-Nie kończ! - warknęłam, przez zaciśnięte zęby.
Szatyn tylko się zaśmiał i nic nie odpowiedział. Szukaliśmy jakiegoś wesołego miasteczka około dwadzieścia minut. W końcu doszliśmy. Uśmiechnęłam się szeroko, gdyż nigdy w takim miejscu nie byłam. Tak, na prawdę..
-To może się rozdzielimy i spotkamy przy tym balonie - wskazał na dużego Kubusia Puchatka. - Za dwie godziny, pasuje? - spytał Jeremy.
-Tak. - odpowiedzieliśmy chórem.
Wszyscy rozeszliśmy się w inne strony.
-To gdzie idziemy najpierw? - spytał Justin.
-Chodźmy na... - rozejrzałam się. - Na to! - podeszliśmy bliżej. Diabelski młyn.
-Nie będziesz się bała?
-Żartujesz sobie ze mnie, czy jak?
-Nie śmiałbym, bo jeszcze mnie pobijesz. - udał, że ociera łzę.
-Oj, choodź. - zachichotałam.
Kupiliśmy bilety (znaczy Justin, ponieważ stwierdził, że są drogie i mi kupi). Zajęliśmy miejsca. Czekaliśmy jakieś pięć minut, a młyn zapełnił się ludźmi. Kiedy w końcu ruszyliśmy bardziej przytuliłam się do Justina.
Nie miałam lęku wysokości no ale chyba każdy by się na moim miejscu bał, prawda?
Dotarliśmy na samą górę.
-Boję się, Justin. - przegryzłam wargę.
-Mówiłem. - zaśmiał się. - Przytul się i będzie dobrze. - pocałował mnie w czoło.
Poczułam mocne "uderzenia".
-Kurwa. - warknął.
Zamknęłam oczy. Nie wiem co się stało i chyba wolę nie wiedzieć.
-Bardzo Wszystkich przepraszamy. Coś na się zaklinowało, pomoc została już wezwana, ruszymy ponownie za około piętnaście minut. - usłyszałam.
-Justin. - mruknęłam.
-Spokojnie, jestem tutaj. - przytulił mnie.
Przez cały czas miałam zamknięte oczy.
Pomocy, pomocy, pomocy, pomocy!
Po dwudziestu minutach ponownie ruszyliśmy. Odetchnęłam z ulgą, kiedy już wyszliśmy.
-Nie wsiądę już na żadną karuzelę do końca życia. - fuknęłam.
-Trzymam Cię za słowo.
-Chodź na lody. - wyjęłam pieniądze.
Justin mi je wyrwał i schował do tylnej kieszeni moich jeansów.
-Co ty robisz?
-Ja kupię.
-Nie, ja sobie kupie. - wyjęłam banknot i podeszłam do budki z lodami.
-Uparta jesteś. - przytulił mnie od tyłu.
-Poproszę dwie gałki lodów czekoladowych.
Zapłaciłam jej (była to kobieta). Dostałam swoje lody i odwróciłam się przodem do Justina.
-Ej, ja też chcę. - zrobił smutną minę
-Jakie?
-Zjem te. - zabrał mi.
-Ej! - pisnęłam, próbując wyrwać mu MOJE lody
-Ugh, jesteś okropny. - westchnęłam.
-Ojej, jak przykro.
Usiadłam na krzesełku przy jednym ze stolików. Westchnęłam głośno.
-No nie gniewaj się. - jęknął cicho.
-Nie gniewam, po prostu jestem zmęczona.
-Chcesz wrócić do domu? - spytał. - Znaczy domku tego tutaj. - sprostował.
-Nie, dam radę. - wyjęłam z torebki butelkę wody mineralnej.
Upiłam kilka łyków. Justin patrzył na mnie z troską w oczach.
-Zjedz te lody.
-Są two..
-Nie. Ty zjedz.
-Okey, nie chce się kłócić. - westchnął, gładząc mnie po policzku.
Siedziałam i patrzyłam jak chłopak je.
Wyglądał tak uroczo, jejku.
Kiedy zjadł, spojrzał na mnie a ja zaśmiałam się. W kącikach jego ust była czekolada jak i na nosie. -Co, mam coś na twarzy?
Pokiwałam głową jeszcze bardziej się śmiejąc. Przejrzał się w ekranie swojego telefonu i wytarł usta ręką.
-Masz. - podałam mu chusteczki.
-Dzięki.
Jak już Justin był czysty, poszliśmy się przejść. Szatyn trzymał dłoń w kieszeni moich spodni. Szczerze, czułam się z tym dobrze. Cieszę się, że mu tak na mnie zależy. Nie myślcie, że zapomniałam o tym, co mi zrobił. Nadal to pamiętam, ale już staram się o tym nie myśleć.
-Co o tym sądzisz?
-Tak, to dobry pomysł. - mruknęłam.
Wyłączyłam się i nie słyszałam co do mnie mówił, ale przecież każdemu to się może zdarzyć, prawda?
-Serio?
-Przepraszam, nie wiem co mówiłeś, możesz powtórzyć. - przegryzłam wargę.
-Skarbie, co się z tobą dzieje? - zatrzymał się.
Spojrzałam na niego. On nawet zauważa to, kiedy coś jest nie tak.
Ja bym tak nie umiała..
Jednak bardzo się cieszę, że mam takiego chłopaka.
-Nic, to znaczy po prostu się zamyśliłam, przepraszam.
-Nie masz za co przepraszać... Więc, idziemy tam? - wskazał na budkę, w której można wygrać różne nagrody, typu zabawki lub słodycze.
-Jasne. - uśmiechnęłam się lekko.
Złączyliśmy nasze palce i ruszyliśmy w tamtą stronę.
-Co byś chciała wygrać, hm? - pocałował mnie w policzek.
-Tamtego misia. - wskazałam palcem na dużego (około metrowego) miśka w kolorze jasnego brązu. -Się robi. - uśmiechnął się szeroko.
Justin dostał piłeczki, którymi miał zbić jakieś puszki. Rozejrzałam się dookoła, ale mój wzrok utkwił w jednym punkcie. Zamrugałam kilka razy, ale nadal widziałam tą samą osobę.
-Proszę. - uśmiechnął się szeroko, wręczając mi miśka.
-Dziękuję. - szepnęłam.
-Znów coś jest nie tak, o co chodzi?
-Chyba widziałam Luka..
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Rozdział wcześniej niż przewidywałam, ale to chyba dobrze, prawda? ;D
Nie jest on za dobry, ale musi być taki, żeby potem się więcej działo ^^
Teraz najważniejsza rzecz: Opowiadanie skończę na około 35 rozdziale ponieważ chcę napisać drugą część, która będzie (moim zdaniem) ciekawsza i przede wszystkim bardziej dopracowana niż ta.
OD FERII ZIMOWYCH ZACZNĘ PISAĆ NOWE FF (PODAM OCZYWIŚCIE LINK) A DRUGA CZĘŚĆ BĘDZIE OD WAKACJI, podoba Wam się taki układ?
Jak będę pisać non stop to samo to mi się znudzi, ehh :/
Napiszcie mi w komentarzu co myślicie :)
Do następnego xx.
super misia! x
OdpowiedzUsuńpewnie! będę na pewno czytać to cudo ♥
ilysm shawty
soul--
super misia! x
OdpowiedzUsuńpewnie! będę na pewno czytać to cudo ♥
ilysm shawty
soul--
Dziękuję x.
UsuńCzekam ♥
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :)
UsuńLody, powiadasz? (͡° ͜ʖ ͡°)
OdpowiedzUsuńMoja ulubiona pisarko, jesteś najlepsza ;D xx.
I kto tu jest zboczony, hmm? :'))
UsuńJejkuu dziękuję *__* <3!
Super. Bosz oby Ari się tylko przewidzialo. Czekam na next
OdpowiedzUsuńDziękuję xx.
UsuńO my fucking god. Co tu robi Luke? Niech spada. Daleko. Albo najlepiej niech się zakopie.
OdpowiedzUsuńRozdział super, ohoho, jak zawsze. Czekam na kolejny! xx
weny życzę oczywiście :3
"Albo najlepiej niech się zakopie" hahahahah xD
UsuńDziękuję xx.
kiedy nn ?
OdpowiedzUsuńO nie, nie, nie, nie. Won stąd, Luke!
OdpowiedzUsuńcudo notka xx
Wesołe miasteczko !!!! <3
OdpowiedzUsuńTo jest to co kocham najbardziej
Hahah ^^ ;*
Usuńkiedy nn?
OdpowiedzUsuńJuż napisałam ¾ rozdziału, więc myślę, że dziś lub jutro.
Usuńi co ? bedzie dzisiaj rozdział ?
OdpowiedzUsuńi co ? bedzie rozdzial dzisiaj ?
OdpowiedzUsuń