poniedziałek, 1 lutego 2016

xx

Kochani! :D

Zapraszam Was na pierwszy rozdział na nowym blogu - tzn drugiej części alaylm!
Mam nadzieje, ze Wam się spodoba xx
link:  KLIK



sobota, 9 stycznia 2016

Nowe opowiadanie!

Hejka!
Zapraszam Was na moje nowe opowiadanie, które jest 2 częścią opowiadania "As long as you love"
Jest ono mało zależne od 1 części, powiem Wam, że będzie się tam dużo działo :D


KLIK 
Jest tam już kilka informacji, więc sprawdźcie! :)

piątek, 25 grudnia 2015

Q&A

Hejka misiaczki!
Dziś przyszłam, żeby Wam odpowiedzieć, na pytania (moim zdaniem najbardziej istotne) z aska na temat drugiej części.
Wiem, że nie wszyscy z Was go mają, a tutaj zobaczy to więcej osób :)


Jesteś zadowolona z tego opowiadania? 
Dlaczego?
Hmm.. tak, jestem zadowolona. 
Mimo tego, że zmieniłam ze trzy razy cały przebieg akcji (na samym początku miał być happy end i brak drugiej części) no ale.. jestem ;D
Dlaczego? Myślę, że przedstawiłam Arianę trochę podobnie do mnie (tym bardziej, z tym początkiem i wgll) a Justin.. chciałam go pokazać w dobrym świetle.


Dlaczego piszesz 2 część?
W sumie, miałam jej w ogóle nie pisać. Na początku jej nie planowałam, ni nic.
Zrobiłam ankietę, było kilkanaście głosów na tak (na nie był tylko jeden głos :'))
Ale już mam zaplanowany początek, a jak to się dalej potoczy, to zobaczymy.


Czy w 2 części będą Ci sami bohaterowie?
Myślę, że nie tacy sami, ale większość zostanie ;D


Kiedy zaczniesz publikować 2 część?
Mam plany, żeby zacząć ją w ferie (mam od 1 lutego), bo teraz chcę napisać (wiemy, że nie skończę, ale napiszę większą połowę) Let's make every second worth it.
Serdecznie zapraszam ;D


Czy w 2 części będzie happy end?
Szczerze jeszcze nie zaplanowałam jej do końca xD
Ale na 90% będzie szczęśliwy :))


Ariana wróci do miasta?
Nie będę nic zdradzać, haha.


Będą dzieci? ;D
O czym Wy myślicie..
Nie wiem jeszcze xD


Będzie na tym samym blogu, czy innym?
Wydaje mi się, że zrobię drugi blog.
Druga część nie będzie zależna od pierwszej.
To znaczy.. Będzie trochę :D

MOŻECIE MI ZADAWAĆ PYTANIA W KOMENTARZACH, ODPOWIEM NA WSZYSTKIE! <3

No, myślę, że wszystkie ważne pytania dodałam..
Dziękuje wszystkim za uwagę i widzimy się już w lutym! ;D


  

 


piątek, 18 grudnia 2015

Rozdział Trzydziesty Drugi.

 Rozdział ze specjalną dedykację dla Dominiki P. która na twitterze prosiła mnie o rozdział, haha kc xd


-Co Ty tu do cholery jasnej robisz?! 
-Odwiedzam swoją dziewczynę. - wzruszył ramionami. 
Co go to bawi?
 Krew się we mnie dosłownie gotuje. 
-Wynoś się. - wskazałam na drzwi. 
-Nie możesz mnie wyrzucić. 
-Owszem, mogę. Jesteś U MNIE W DOMU WIĘC JA TU MAM WŁADZĘ, WYJDŹ! - krzyknęłam.
 -Nie. - położył się na łóżku. 
Czy on kurwa sobie ze mnie żartuje?! Podeszłam bliżej niego i spojrzałam mu w oczy. 
Nie dość, że śmierdział papierosami i piwem to jeszcze miał powiększone źrenice i czerwone oczy. 
Ćpał
-Wyjdź, mówię ostatni raz. 
 -Oj daj spokój. Połóż się i śpij.
 Zaraz. Go. Ukrzywdzę. 
Wyszłam z pokoju mocno trzaskając drzwiami. 
-Weźcie go bo nie wytrzymam! - krzyknęłam wchodząc do pokoju Alice.
 -Kogo? 
-Justina, jest u mnie. Drew on jest pijany i naćpany do cholery! 
-On nie ma ja wrócić. Pozwól mu tu spać, jutro z rana zabiorę go do domu. Teraz mogą go złapać gliny. - westchnął.
 -Kurwa. - jęknęłam, łapiąc się za głowę. - Jeśli jeszcze raz mnie zdenerwuje, nie licz na to, że rano będzie żywy. 
Wróciłam do siebie. 
Nadal leżał na MOIM łóżku i bawił się jednym z pluszaków. 
-Śpisz na podłodze. - warknęłam.
 -Wolę z tobą. 
-Nie! Śpisz na podłodze, powiedziałam. 
-Okres chyba masz. 
Serio?
 Zignorowałam go i wyjęłam z szafy dodatkową poduszkę i koc. 
-Kładź się. - wskazałam na podłogę.
 -Ale.. 
 -Nie ma żadnych ale! Śpisz na podłodze albo wychodzisz. 
Wyjęłam z szafy bieliznę, czarne dresy i białą koszulkę. Poszłam z tym do łazienki i zamknęłam drzwi na klucz. Oparłam ręce o brzegi umywalki i westchnęłam. 
Idiota... 
Zdjęłam z siebie wszystko i weszłam do kabiny. Umyłam ciało waniliowym żelem a włosy szamponem o tym samym zapachu. Spłukałam powstałą pianę i wyszłam, owijając się ręcznikiem. Założyłam wcześniej wybrane rzeczy i zmyłam makijaż. Włosy związałam w koka i umyłam zęby. Wyszłam, wcześniej gasząc światło. Justin już spał. Położył się na podłodze, niedaleko szafy. Ma szczęście, że nie przy samym łóżku. Spał tylko w bokserkach, a jego tors był odkryty. Przegryzłam wargę i pokręciłam głową. Weszłam po kołdrę i zgasiłam lampkę. Sprawdziłam jeszcze instagrama i po chwili zasnęłam.


Justin Po'V

Obudziłem się z potwornym bólem głowy. Chciałem się przekręcić, ale ból w plecach mi nie pozwolił. Jęknąłem i otworzyłem oczy. 
Chwila.. Dlaczego spałem na podłodze? W dodatku u...Ariany? 
Kurwa. 
Nie pamiętam dosłownie nic. Tylko to, że wypiłem trochę i dalej pustka.. Podniosłem się do pozycji siedzącej. Zobaczyłem kilka walizek pod ścianą i zmarszczyłem brwi. O co chodzi? W pokoju wszystko było idealnie posprzątane. Wstałem i założyłem ubrania. Koc i poduszkę złożyłem w rogu pomieszczenia. Wyszedłem powoli z pokoju i skierowałem się do kuchni. Pusto. Nalałem sobie szklankę wody i znalazłem dwie tabletki przeciwbólowe. Połknąłem je i popiłem. Szklankę włożyłem ją do zlewu. Usłyszałem śmiech Drew i Ariany. Ari i Drew? Ruszyłem w stronę dźwięku. Pokój Alice. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem Arianę, mojego brata i Alice siedzących na łóżku. 
-Umm.. Hej. - mruknąłem. 
-Wstałeś? No to możesz już iść. - powiedziała Ari, nawet na mnie nie patrząc.
Stałem patrząc na nich. 
 -Justin, idź już. - powiedziała cicho. 
-Porozmawiaj ze mną. 
 -Nie, nie mam ochoty. - szepnęła. 
-To chociaż na mnie spójrz. - jęknąłem. 
-Justin, daj spokój. 
-Dobra, jak wolisz. - zamknąłem drzwi. 
Stałem chwilę w tym samym miejscu, próbując podsłuchać o czym rozmawiają. 
-Błagam Was, nie mówicie mu, że wyjeżdżam. Błagam.. 
Co?! 
Jak to wyjeżdża? 
Gdzie? 
Kiedy? 
Cholera jasna, ona nie może nigdzie jechać!
 Kurwa, ja ją kocham.
 I jestem w 100% pewien, że ona mnie też. Ale skoro ona nie chce mnie widzieć to dam jej spokój. Z głośnym westchnięciem założyłem buty i opuściłem jej dom. To najprawdopodobniej był ostatni raz, kiedy tutaj byłem. 


Ariana Po'V

Po tym, jak Justin opuścił mój dom, wyszłam od Alice i Drew. Muszę jeszcze sprawdzić, czy na pewno wszystko mam. Lot mamy o 16. Nie powiem, strasznie się denerwuję. I szczerze? Nie wiem, czy na pewno chcę to zrobić. Mam wątpliwości.. Potrząsnęłam głową i podeszłam do walizki. Wyjęłam jasne dresy, niebieską bluzę i brązowe buty emu. W Londynie podobno jest zimniej niż w Los Angeles. Założyłam wybrane rzeczy. W łazience uczesałam włosy w pół kucyka i pomalowałam rzęsy. Dochodziła już czternasta a stres rósł z każdą minutą.
Mama miała wcześniej wyjść z pracy po to, żeby się ze mną pożegnać. Będę za nimi (Alice, Drew i mama) tęsknić. Nawet nie wiecie jak.. Tina załatwiła mi już szkołę na tej samej ulicy co jej praca, także będzie dobrze. Cieszę się, że będę właśnie z nią. Możecie pomyśleć, że ta decyzja jest głupia, dziecinna i nieodpowiedzialna. Otóż nie. W ten sposób może w części zapomnę o problemach i o tym, co stało się właśnie tu. Wystawiłam walizki na korytarz i wzięłam torbę z najważniejszymi rzeczami. Dostałam od mamy tysiąc dolarów na początek. Będzie mi przelewać pieniądze co miesiąc, jak na razie. Nauczę się samodzielności. 
Widzicie? Jednak są tego jakieś plusy.
Wyjęłam z lodówki butelkę wody i wypiłam całą. Matko, skąd takie pragnienie?! Wyrzuciłam ją do kosza i usiadłam przy stole. Wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer do Tiny. 
-Tak? - spytała. 
-Boję się. - szepnęłam. 
-Kochanie, jeśli nie chcesz, nie musisz ze mną lecieć. 
 -Nie w tym rzecz. Boję się tego, że sobie nie poradzę. 
-Dasz radę, zapewniam cię. 
-O której będziesz? - zmieniłam temat. 
-No skoro lot o szesnastej to w pół do musimy wyjechać. Jakoś po trzeciej będę. 
-Okey, idę się pożegnać.. 
-Z Justinem? 
-Nie. - westchnęłam. - Z Alice i Drew. Do zobaczenia. - mruknęłam. 
Zakończyłam połączenie i schowałam telefon. Zapukałam do drzwi.
-Wchodź! - usłyszałam. 
Nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Oboje siedzieli na łóżku z poważnymi minami. Czyli, że będzie poważna rozmowa? Błagam, tylko nie to. 
-Posłuchaj.. - zaczęła. - Wiem, że już podjęłaś decyzję ale... Nie zostawiaj mnie. Mam tylko ciebie. - po jej policzkach zaczęły spływać łzy. 
Cholera, błagam, zaraz ja też się popłaczę. 
-Alice, przepraszam, ale ja nie mogę tu zostać. - mruknęłam.
 -Nie wyjeżdżaj, błagam. - załkała. 
Drew przytulił ją i potarł pocieszająco jej plecy. Nawet nie wiem kiedy ja sama zaczęłam płakać.
Podeszłam do niej. Otarłam łzy z jej policzków i odgarnęłam włosy, które się przykleiły do nich. -Będziemy się przecież kontaktować. Nie urwę z tobą kontaktu, jesteś moją siostrą. 
-Ale to nie to samo.. 
-Masz Drew, który się kocha, mamę.. Na pewno będą z tobą. 
-Ale.. 
-Csii. - przytuliłam ją. 
Stałyśmy tak chwilę, aż się nie uspokoiła. Spojrzałam w jej czerwone od płaczu oczy i posłałam pocieszający uśmiech. 
-No to.. Opiekuj się nią. - powiedziałam do Drew. 
-Będę, możesz być spokojna. - wstał. - Ale będzie mi Cię brakowało. - dodał. 
-Błagam Was, będę wyć. - pokiwałam głową. 
-Pożegnania są trudne.. 
-Halo, ja nie umieram! 
-Ale wyjeżdżasz na drugi koniec świata. 
-Nie dołujcie mnie bardziej. - szepnęłam. 
Jeszcze kilka takich uwag a na prawdę się rozmyślę..
Usłyszałam otwieranie drzwi wejściowych. To pewnie mama. Teraz to dopiero poleją się łzy.
 -Idę się pożegnać z mamą, przyjdźcie za dziesięć minut przed dom.
 No i wyszłam. Podeszłam powoli do mamy. Kiedy mnie zobaczyła posłała mi delikatny uśmiech, który niechętnie odwzajemniłam. 
-Córciu.. Na pewno chcesz to zrobić? Jesteś pewna w 100%?
 Nie. 
-Tak, mamo. - mruknęłam. 
-Nadal nie mogę w to uwierzyć. - pokiwałam głową a jej oczy się zaszkliły. 
Nie no, proszę mamo, nie płacz! 
-Będziesz przyjeżdżać? 
-Wątpię.. Ale Wy możecie nas odwiedzić. - westchnęłam. 
-Zobaczę, co da się zrobić. - przytuliła mnie. 
Była już piętnasta. Mama pomogła mi zabrać walizki i czekałyśmy  na Tinę przed moim (w sumie już nie) domem. Usiadłam na krawężniku. Patrzyłam na swoje buty. Chciało mi się płakać. 
Tak kurwa, nie chcę wyjeżdżać! 
Ale nie powiem im tego. 
-Ari.. - usłyszałam cichy głos mojej siostry.
 Podniosłam się i podeszłam bliżej niej. 
-Weź to. - podała mi swój złoty naszyjnik.
 -Nie mogę, to twój.. 
-Weź go. - powtórzyła. 
Za to ja zdjęłam swój i dałam jej. 
-Zawsze będę z tobą. - powiedziałyśmy w tym samym czasie i obie wybuchłyśmy płaczem. 
Przytuliłam ją mocno do siebie.
Jednak pożegnania są najtrudniejsze.. 
-Będę za tobą tęsknić. - szepnęłam. 
-Ja za tobą też. - mruknęła. 
Przytuliłam ostatni już raz każdego z nich. Tina już podjechała. Schowałam walizki i torbę do auta i wsiadłam. Ostatni raz im pomachałam. Widziałam ja Alice płacze tak samo jak mama. Drew miał łzy w oczach ale był silny. Nie chciał się przy nas rozklejać. 
-W porządku? - spytała cicho. 
-Mhm. - mruknęłam, patrząc w okno. Ja również wyłam.
 Tego nawet nie można nazwać płaczem...


Justin Po'V

Wróciłem do domu, przebrałem się i pierwsze co zrobiłem to od razu wsiadłem do samochodu. Chciałem się dowiedzieć, gdzie ona jedzie. Tak wiem, mówiłem kilkukrotnie, że dam jej spokój ale po prostu nie umiem. Moja miłość do niej jest zbyt silna.. Od czternastej czekałem na jej ulicy. Zaparkowałem nieco dalej. Nie chciałem, żeby mnie poznała. Po niecałej godzinie zobaczyłem ją wychodzącą z Alice, Drew i Niną. Wszyscy płakali, przytulali się kilkukrotnie. 
Nawet ja się poryczałem. 
Szczerze? 
Jebie mnie to, że zachowuję się jak skończona pizda. 
Kiedy zaczęła odjeżdżać z bodajże Tiną, od razu ruszyłem za nimi. W lusterku widziałem zdziwione miny wszystkich z nich. 
Dojechaliśmy na lotnisko. Poczekałem chwilę i poszedłem za nimi. Nie żeby coś, ale serce mi bije jak cholera. Kurwa, ile tu ludzi! Rozejrzałem się. W końcu znalazłem ją w tłumie. Szybko pobiegłem w tamtą stronę. 
-Nie możesz nigdzie wyjechać. - złapałem jej nadgarstek i przyciągnąłem ją do siebie. 
Spojrzała na mnie. Jej oczy były czerwone i lekko spuchnięte, jak się domyślam od płaczu. 
-Po co tu przyszedłeś?
 -Żeby cię powstrzymać, przed decyzją, której będziesz żałować. - mruknąłem. 
-Nie będę niczego żałować. - odwróciła wzrok. 
-Kochasz mnie? - spytałem. 
-Co? 
-Spytałem, czy mnie kochasz. 
 -Justin nie.. 
-Odpowiedz. - powiedziałem wolno. 
-Nawet jeśli to co?! - spojrzała na mnie. 
W jej oczach zebrały się łzy. 
Wiedziałem. 
Wiedziałem, że ona tego tak na prawdę nie chce. 
-Wiesz.. Jeśli się kogoś kocha to się go nie zostawia. - szepnąłem. 
-Ale...
 Nie dałem jej dokończyć, ponieważ wpiłem się w jej usta. Chciała się wyrwać, ale objąłem ją w pasie. Po kilku sekundach, powoli i niepewnie odwzajemniła pocałunek. Chciałem w niego przelać jak najwięcej emocji. 
Pokazać, że kocham ją kurewsko mocno. 
Szatynka zaczęła cicho szlochać i odsunęła się.
-Nie.
 -Co nie? 
-Nie kocham Cię, Justin. - patrzyła na swoje nogi. 
W tym momencie moje serce przestało bić i pękło na miliard kawałków. Dosłownie. 
-Spójrz mi w oczy i to powiedz. Pokiwała głową.
 -Ariana.. 
-Nie, daj mi spokój. - odeszła. 
A ja co? A ja stałem i dałem jej odejść.


3rd Po'V

Szatynka wraz z przyjaciółką oddaliły się na bezpieczną odległość. 
Właśnie wtedy Ariana wybuchła płaczem. 
Właśnie teraz straciła tak ważną dla niej osobę. 
Zakończyła wszystko. 
-Kurwa! - usłyszała. 
Była pewna, że to Justin. 
Właśnie przez nią teraz cierpiał. 
A ona cierpiała przez swoją głupotę. 
-Będzie dobrze. 
Tina przytuliła siedemnastolatkę. 
-Nie będzie. 
 Stały w tej samej pozycji do czasu kiedy nie usłyszały wezwania na swój lot. 
Ruszyły na pokład samolotu. 
Teraz już nie będzie odwrotu. 
Dziewczyny zajęły swoje miejsca.
 Za to Justin nie miał tak łatwo. 
Usiadł po jedną ze ścian i płakał. 
Nie obchodziło go to, co pomyślą o nim inny. 
Myślał tylko i wyłącznie o tym, co teraz ma zrobić ze swoim życiem.. 
Samolot wystartował. 
Kiedy wznieśli się nad ziemię Ariana znów zaczęła płakać. 
Zostawiła wszystkich, których kochała. 
A teraz leci, żeby zacząć nowe życie, chociaż i tak wolałaby zostać. 
Oboje się kochali. 
Oboje płakali. 
Oboje mieli złamane serca. 
Oboje właśnie straciło się na zawsze...

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
OMG OSTATNI ROZDZIAŁ!
Nie wierzę..
Jak go pisałam to płakałam :')))
Wiem, że mnie zabijecie za to zakończenie, ale cóż.

BĘDZIE DRUGA CZĘŚĆ!
Jeszcze nie wiem kiedy ale nie szybko.
Teraz skupiam się na nowym opowiadaniu, które skończę pewnie nie za szybko..
Ale, oczywiście dodam tutaj link, kiedy już powstanie.

Proszę, niech każdy skomentuje ten rozdział. 



 

czwartek, 17 grudnia 2015

PURPOSE TOUR!

HEJKA KOCHANI!
JAK TAM, MACIE BILETY? 
Z KIM SIĘ WIDZĘ?! *O*
NAWET NIE WIECIE JAK SIĘ JARAM, ALE SZCZERZE MÓWIĄC JESZCZE DO KOŃCA TO DO MNIE NIE DOCIERA HAHA XD
W RAZIE PYTAŃ MAM C24 :)
MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ ZOBACZYMY MISIE <3

piątek, 11 grudnia 2015

Rozdział Trzydziesty Pierwszy.

 Rozdział z dedykacją dla "Soul" z okazji urodzin, sto lat! <3

Weszłam do domu. Rzuciłam wszystko w przedpokoju i pobiegłam do swojego pokoju. Zatrzasnęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Wzięłam do ręki poduszkę i wrzasnęłam w nią. Nienawidzę go, nienawidzę go, nienawidzę go. 
Kochasz go, idiotko... 
Zakończyłam (w pewnym sensie) swój związek. Jeden, jedyny w jakim kiedykolwiek byłam. Zdjęłam ubrania i założyłam na sobie czarną, dużą bokserkę. Położyłam się i przykryłam kołdrą. Tak, idę spać, mimo tego, że jest osiemnasta.

*

Obudziłam się, przez odgłosy dochodzące z pokoju Alice. Mamy pokoje obok siebie, więc wszystko słychać.. Leniwie wstałam z łóżka i wyszłam na korytarz. Zapukałam do drzwi i usłyszałam ciche "proszę." Weszłam do środka. 
-Co robisz? - spytałam, przecierając oczy. 
-Ja, umm sprzątam. - mruknęła. - Przepraszam, że Cię obudziłam.. 
-Spoko, dobra wracam do siebie. - westchnęłam i wróciłam do swojego pokoju. 
Wróciłam do swojego królestwa. Wzięłam do ręki telefon. 10 nieodebranych połączeń od Justina, 3 od Drew i 1 od Mamy. Zignorowałam to wszystko i położyłam się wygodniej. Syknęłam, kiedy poczułam ból w dolnej części brzucha. 
Jebany skurwiel.. 
Nie będę się załamywać. Wyjadę. Wyjadę z Tiną. Nie obchodzi mnie, co powie mama Alice czy ktokolwiek inny. Z tym miejscem mam okropne wspomnienia.Wybrałam numer do przyjaciółki (strasznie ją ostatnio zaniedbałam..) 
-Żyjesz? - usłyszałam. 
-Ledwo.. Na początku, chcę cię przeprosić.. 
-Nie musisz! - zachichotała. 
-Kiedy jedziesz do Londynu? - spytałam, zmieniając temat. 
-Pojutrze. - westchnęła.
 -Jadę z tobą. - powiedziałam pewnym głosem.
-Ty dobrze się czujesz? 
-Jadę z tobą i koniec. - westchnęłam. 
-Przyjadę zaraz po ciebie, musimy pogadać. 
-Okey, idę się zbierać. - zakończyłam połączenie. 
Wyjęłam z szafy czarne legginsy z wysokim stanem, biały, obcisły crop top i białe slip on'y. Założyłam wybrane rzeczy i poszłam do łazienki. Włosy wyprostowałam i uczesałam w pół kucyka. Pomalowałam rzęsy i zrobiłam lekkie kreski eyelinerem. Usta pomalowałam pomadką i ostatni raz się przejrzałam. Wyglądałam normalnie. Wzięłam czarną torebkę i schowałam do niej najpotrzebniejsze rzeczy. Mam nadzieję, że nie spotkam dziś Justina, bo chyba się zabiję.. Poszłam do kuchni. Wyjęłam z lodówki malinowy jogurt i szybko go zjadłam. Usłyszałam dźwięk klaksonu. Tina już jest. 
-Alice, wychodzę z Tiną! - krzyknęłam i wyszłam z domu. 
Starałam się wykonywać jak najmniej gwałtownych ruchów. Wtedy rozrywało mnie od środka. 
Dosłownie.. 
Wsiadłam do samochodu szatynki. 
-Schudłaś. - stwierdziła. 
Czy teraz wszyscy mi to będą powtarzać? 
-Gdzie jedziemy? - zmieniłam temat. 
-Pojedziemy.. - zastanowiła się. - Do McDonald. - mruknęła i odjechała.
Pod "restauracją" zaparkowaliśmy pod piętnastu minutach. Wyszłyśmy z samochodu i skierowałyśmy się w stronę wejścia. Zamówiłam sobie frytki i waniliowego shake'a a Tina jakiegoś hamburgera i coca-colę. Usiadłyśmy przy jednym z wolnych stolików. Zjadłam posiłek i zaczęłam pić swojego shake'a..
  
*

Tina zrozumiała mnie. Opowiedziałam jej wszytko, kiedy wyszłyśmy z Maca. Teraz czas porozmawiać z mamą. 
Nie zgodzi się pewnie, ale warto spróbować.. 
Weszłam do salonu, gdzie moja rodzicielka siedziała i sprawdzała jakieś papiery. 
-Hej. - przywitałam się. 
-Cześć, co tam? 
W razie pytań: nie, moja mama nie wie o tym, co się stało na wyjeździe.
-Mamo.. - zaczęłam. - Muszę ci coś powiedzieć. To ważne i mam nadzieję, że uszanujesz moją decyzję. 
-Ari, mów, bo zaczynam się bać. - zdjęła okulary. 
-J-jaa wyjeżdżam po jutrze z Tiną do Londynu. - powiedziałam cicho, a w moich oczach zebrały się łzy. 
-Dziecko, co, dlaczego? Nie, nie ma takiej opcji! - wstała i podeszła do mnie. 
Przytuliła mnie a ja rozpłakałam się jeszcze bardziej.
-Ale dlaczego? 
-Mam złe wspomnienia, chcę o tym zapomnieć. - pociągnęłam nosem. - Poradzę sobie. Skończę szkołę, pójdę na studia, będę pracować.. Zgódź się. - szepnęłam 
 -Będę tęsknić, ale dobrze, możesz lecieć. 
-Dziękuję.. - przytuliłam ją. 
Reszta dnia minęła mi szybko i miło. Spakowałam się (na razie trochę) i ogarnęłam pokój. Teraz tylko zostało mi powiedzieć o tym Alice. Nie chcę jej zostawiać samej, ale muszę.. Zapukałam do drzwi do jej pokoju. 
-Sekunda! - krzyknęła. 
Poczekałam chwilę i otworzyłam drzwi.
-Myślałam, że to James albo mama. - westchnęła. - Możesz wyjść! 
Po chwili z szafy wyszedł Drew. 
-To mama nie wie, że jesteście razem? 
-Wie, ale nie wie, że Drew nocuje u mnie a ja u niego prawie codziennie..
-Och.. Musimy porozmawiać.. - zatrzymałam się na chwilę i zamknęłam oczy. -Wyjeżdżam. 
-Co?! - powiedzieli w tym samym czasie. 
-Wyjeżdżam. Pojutrze. Jutro spędzimy dzień w trójkę, okey? - mruknęłam. 
-Umm.. Okey. - powiedziała.
 -A co z nim? - spytał Drew. 
-Nie mówcie mu. Ja mu powiem, ale nie dziś. - szepnęłam. 
Starałam się nie rozpłakać. Wdech, wydech.. 
-To.. Jutro o dwunastej u nas, oki? - spytałam, podchodząc do drzwi.
 -Okey.. - mruknęli. 
Kiedy wyszłam, skierowałam się do łazienki. Zdjęłam z siebie ubrania i weszłam pod prysznic. Dokładnie umyłam ciało żelem o zapachu jagód i włosy szamponem. Spłukałam pianę z całego ciała i wyszłam z kabiny. Owinęłam ciało ręcznikiem i wyszłam z łazienki. W pokoju z szuflady wyjęłam czystą, białą bieliznę i onesie jednorożec. Włosy związałam w koka na czubku głowy. Schowałam telefon do kieszeni i poszłam do kuchni. Wyjęłam paczkę chipsów i usiadłam na kanapie w salonie i włączyłam telewizor. 

 "Gwałciciel, uważajcie na sobie! Dziś dostaliśmy zawiadomienie, że niejaki Luke Reed wykorzystał seksualnie kilkadziesiąt młodych dziewczyn! Jest on poszukiwany ponad rok i dopiero teraz udało nam się go znaleźć za pomocą dziewiętnastoletniego Justina Biebera, który wypowie się w tej sprawie" 

Przez chwilę była cisza i nagle pojawił się Justin. Nie wyglądał dobrze. Miał lekko zaczerwienione oczy i włosy w nieładzie. Poczułam wibracje w kieszeni. 

Od: Justin. 
Włącz wiadomości, kanał 11. 

Pod głosiłam. 

"Cóż.. Nie miałem z tym człowiekiem zbyt wielkich styczności, lecz.. On.. On dotknął moją dziewczynę. O-on ją zgwałcił na moich oczach. Nawet przez chwilę się nie zastanowił. Dodatkowo on to nagrał. Śmiał się. Jak takie coś może w ogóle kogoś cieszyć. Nagrał to. Zapomniał o kamerze, którą zabrałem i pokazałem policji. Ale spokojnie, ten psychol trafi do więzienia. Już nigdy nikogo nie skrzywdzi. Na pewno nie ciebie, księżniczko.."

 Z moich oczu zaczęły lecieć łzy. Zresztą on sam płakał. Cholera, kocham go. Ale.. Wyjadę. Przecież, jeśli mi się tam nie spodoba to mogę wrócić. Moje powieki zaczęły robić się ciężkie i po chwili zasnęłam. 

*

Wstałam po dziewiątej. Przetarłam oczy piąstkami i przeciągnęłam się. Podniosłam się. Spałam na kanapie? A no tak, pamiętam. Zasnęłam podczas oglądania telewizji. Wstałam i skierowałam się do swojego pokoju. Weszłam do środka i od razu otworzyłam szafę. Mój ostatni dzień w LA. Westchnęłam i wyjęłam czarny, obcisły crop top na ramiączka, białą spódniczkę i czarne lakierowane szpilki. Ubrałam się w wybrane rzeczy i weszłam do łazienki. Umyłam zęby, uczesałam włosy w pół kucyka i zrobiłam bardzo delikatny makijaż. Kiedy się ogarnęłam było już za dziesięć dwunasta. Okey, zaraz powinni być. Strasznie się stresuję, ponieważ dziś muszę powiedzieć Justinowi o tym, że wyjeżdżam. Matko Boska, boję się.
Mimo tego, że ja mu to przekażę (nie mam odwagi iść do niego osobiście). W kuchni napiłam się wody i wzięłam do buzi jeden listek miętowej gumy. Wyjęłam czarną torbę i schowałam tam kolejno: pomadkę, szminkę, telefon, słuchawki, podpaski, okulary przeciwsłoneczne, portfel, butelkę wody i perfumy.
Usłyszała, jak Alice (domyślam się) wychodzi z pokoju.
Wyjrzałam i wcale się nie pomyliłam.
Dziewczyna miała na sobie biały crop top, czarne spodenki z wysokim stanem i "kamizelkę" w kolorze khaki i czarne, długie conversy.
-Hej. - uśmiechnęłam się lekko.
-Czeeść. Jest mama? - spytała.
-Wydaje mi się, że nie. Nie widziałam jej. - wzruszyłam ramionami.
Po chwili z pokoju wyszedł Drew.
Oni są tacy słodcy. Szkoda, że mi i Justinowi się tak nie układa..
-To jaki, idziemy? 
-Chwilka. - brunetka weszła do łazienki.
-Jak się czujesz? - spytał Drew.
-Nie jest źle. Ciągle myślę o...
-Justinie? - przerwał mi.
-Nie, wyjeździe do Londynu. - powiedziałam.
Zakryłam usta dłonią.
Cholera, miałam im nie mówić!
-Jedziesz do Londynu?! - krzyknął.
-Nie mów tylko Justinowi, błagam Cię. - jęknęłam.
-Ale to... to jest tak daleko..
-Wiem. Im dalej stąd tym lepiej. Ale nie przejmuj się. Będziemy w stałym kontakcie. - przytuliłam go.
-Nie kradnij mi chłopaka! - zaśmiała się Ali.
-Nie kradnę.  To mój dobry przyjaciel. - uśmiechnęłam się. 

*

Przyszliśmy do parku a raczej do części, kiedy rzadko kiedy ktoś tu przychodził.
Usiedliśmy na jednej z ławek niedaleko rzeki.
-Ariana, ja i Drew długo wczoraj rozmawialiśmy  o tym twoim wyjeździe i.. mamy kilka pytań.
-Śmiało.- uśmiechnęłam się delikatnie.
-Więc.. na ile tam jedziesz? 
-Nie wiem.. jak mi się tam nie będzie podobac to wrócę, a jak znajdę szkołę i pójdę na studia to nie za szybko. - wzruszyłam ramionami.
-Ale.. Ari jesteś moją siostrą i zrozum.. Nie chcę Cie stracić. - po jej policzku spłynęła łza.
-Kochanie nie płacz. Będę z tobą często rozmawiać - przytuliłam ją.
-Ale nie będzie cię obok mnie. - mruknęła.
-Masz chłopaka, który Cię cholernie kocha, zastąpi Ci mnie. - otarłam jej mokre policzki.
-Wszystko będzie Dobrze. - odezwał się Drew.
Rozmawialiśmy jeszcze trochę i właśnie teraz jesteśmy w drodze do najbliższego Starbucksa, który jest w galerii.
Weszliśmy pod środka i skierowaliśmy się do kawiarni.
Każdy z nas zamówił sobie mrożona kawę.
Na dworze było na prawde bardzo ciepło.
Starałam się nie myśleć, że to mój ostatni dzień tutaj i po prostu dobrze się bawić.
Po drodze zaszłam jeszcze do Zary, gdzie kupiłam jedną koszulkę, białe szorty i brzoskwiniową sukienkę.
Wyszliśmy i skierowaliśmy się do naszego domu.
Nasze "gołąbeczki" zamknęli się w pokoju a ja poszłam do siebie.
Otworzyłam drzwi i na moim łóżku siedziała osoba, której na prawdę nie chciałam teraz widzieć..

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Pierwszy raz napisałam CAŁY rozdział na laptopie!
Tak, bardzo mało w nim Justina (praktycznie wcale) ale w następnym za to będzie duuużo wiecej :)
Nie wiem, czy jest dobrej długości, no ale starałam się.
To jednak nie jest ostatni rozdział, ponieważ zmieniłam nieco zakończenie..
Kobieta zmienna jest xDDD
Już nie długo święta! cieszycie się? Ja baardzo *-*
+ JUSTIN  W POLSCE TO CHYBA JAKIŚ SEN!
jedziecie na koncert? ja taak, matko chyba umre..
336 dni jeszcze, odliczamy razem? ;D
ps  nie mam pojęcia kiedy next bo teraz się wyciągam, żeby mieć lesze oceny, także no xd






  
 

niedziela, 29 listopada 2015

Rozdział Trzydziesty.

Nie wierzyłem w to, co się dzieję.. 
Stałem i patrzyłem. Patrzyłem na to, jak jakiś typ gwałci moją dziewczynę, a ja nie mogłem NIC zrobić. Alice została wypuszczona i stała z nami. Płakała, prawie tak samo jak Ariana w tym momencie. Zresztą, ja sam się poryczałem. Ten widok jest okropny. Kiedy skończył, zabrał swój ręcznik i wyszedł z resztą. Została tylko nasza czwórka. Alice od razu wybiegła z pomieszczenia. My zrobiliśmy to samo. 
-Ariana.. - szepnęła, roztrzęsionym głosem Ali. 
Dziewczyna leżała skulona na łóżku i płakała. W sumie to nie płakała. Ona dosłownie dusiła się łzami.
Bałem się do niej podejść. Bałem się, że ją skrzywdzę, ale chyba już bardziej nikt jej nie skrzywdzi. -Chłopaki, wyjdźcie. Poczekajcie w samochodzie, zaraz przyjdziemy. - mruknęła. 
-Okey, ale uważajcie na siebie... - szepnąłem i ostatni raz spojrzałem na Ari. 
Powoli razem z Drew zeszliśmy na dół a potem wyszliśmy na dwór. Wyjąłem paczkę papierosów i wyjąłem jednego szluga. Podpaliłem go i mocno zaciągnąłem się dymem. 
-Jestem jebanym idiotą. Powinienem jakoś zareagować, a ja stałem i bezczynnie na to patrzyłem. - warknąłem, kopiąc w oponę samochodu rodziców.
-Ale nic nie mogłeś zrobić. Nie obwiniaj się o to. - westchnął.
 -To nie twoją dziewczynę zgwałcili. - mruknąłem.
 Miałem poczucie winy. Wolałbym, żeby mnie zabili czy cokolwiek innego. Po około dziesięciu minutach Alice wyszła z Ari. Dziewczyna trzymała się za brzuch i nadal płakała. Podszedłem do mniej powoli. Kiedy chciałem ją dotknąć lekko się odsunęła. 
Boi się mnie.. 
-Chodź. - szepnąłem. Wsadziłem jedną rękę po jej kolana a drugą umieściłem na jej plecach. Jej ciało trzęsło się i nie sądzę, że z zimna. Posadziłem ją na miejscu pasażera (chciałem mieć ją blisko siebie). Odpaliłem silnik i ruszyłem. Radio nie działało, dlatego jechaliśmy w ciszy. 
-Zatrzymaj się! - krzyknął Drew. 
Gwałtownie zahamowałem. 
-Co? 
-On to nagrał. Damy to policji, przecież zostawił kamerę. - powiedział mój brat. 
-Zawracaj. - mruknęła Alice. 
Tak zrobiłem. Jechałem szybko. Byleby jeszcze tego nie zabrali. 
-Błagam Was, nie oglądajcie tego. - szepnęła szatynka. 
-Idę po to. Pilnujcie jej. 
-Nie idź sam. 
-Nic mi nie będzie. Wejdę i wyjdę. 
No i tak zrobiłem. Na szczęście kamera (z nagraniem) była w tym samym miejscu. Nadal się wszystko nagrywało. Może teraz ktoś w końcu zamknie tego idiotę. Dosłownie wybiegłem z budynku. Dałem kamerę Drew, który trzymał ją przez cały czas.
 -Justin, chcę wrócić do domu. - szepnęła. 
-Wracamy dziś, jak dojedziemy to się spakujemy i wracamy, obiecuję. - uśmiechnąłem się do niej lekko. 
Po dziesięciu minutach dojechaliśmy na miejsce. Nasze rodzeństwo wyszło, a ja zostałem chwilę z Ari. 
-Wiesz, że musimy iść z tym na policję? 
 -Nie, Justin, nie ma takiej opcji. - powiedziała głośniej. 
-Damy im ten film i ja powiem resztę. Ty nie musisz. Dodatkowo twoja mama i nasze rodzeństwo pomoże Ci. Ten chuj musi trafić do więzienia. - westchnąłem.
-Dobra, ale ja za nic w świecie tam nie pójdę. - wysiadła. 
Pokiwałem głową i również wyszedłem z samochodu. Zamknąłem go i pobiegłam oddać tacie kluczyki. Zapukałem do drzwi. 
-Proszę! - usłyszałem głos Pattie. 
Niepewnie nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka. Rodzice pakowali wszystko do swoich walizek. 
-Ja oddaje kluczyki. - mruknąłem, przegryzając wnętrze policzka. 
-Wszędzie ich szukałem! Kto Ci pozwolił je wziąć? - warknął ojciec. 
-To była ważna sprawa, idę się pakować. - powiedziałem oschle i podałem mu klucze.
Szybkim krokiem poszedłem do naszego domku. Otworzyłam drzwi. Rozejrzałem się ale nie zobaczyłem nikogo. Pusty pokój. Zamknąłem drzwi i przeszukałem wszystko. Po chwili usłyszałem warknięcie z łazienki. Czyli jest tam. Całe szczęście. Myślałem, że już jej nie ma. Zapukałem do drzwi. 
-Nie wchodź. 
-Jeśli robisz coś głupiego, jak cięcie się, uwierz, że ja też to zrobię. - powiedziałem pewnym głosem. -Coś głupiego jak sikanie? Możesz to zrobić. 
-Myślisz, że Ci w to uwierzę? Uwaga, wchodzę. - nacisnąłem klamkę. 
Niepewnie, lecz szybko otworzyłam drzwi. 
-Idioto, no! - krzyknęła. 
Stała do mnie tyłem. Podszedłem bliżej. 
-Odjedź. - syknęła.
-Jak się nie odwrócisz, to podejdę sam. - ostrzegłem. 
-Nie. Ma. Takiej. Opcji. Wyjdź stąd. 
-Kurwa mać. - powiedziałem, odwracając ją. 
Na jej nadgarstkach były "namalowane" czerwone kreski. 
-Wiedziałem. - pokiwałem głową. 
Byłem smutny i zarazem zły. 
 -Oddaj mi to. - wyciągnąłem przed nią otwartą dłoń. 
Nie ruszyła się. Patrzyłam na mnie swoimi załzawionymi oczami. 
-Oddaj... 
-Nie! - krzyknęła, kiedy wyrwałem jej metalowy przedmiot. 
Podszedłem do umywalki. Westchnąłem i zrobiłem jedną kreskę na przedramieniu. 
-Justin, przestań. - szepnęła. 
Nie słuchałem jej. Chciałem pokazać jej, że ma z tym skończyć. Nie może tego robić za każdym razem, kiedy coś się wydarzy. Zacząłem robić kolejne kreski. Nie wiem ile ich zrobiłem.. dziesięć, dwadzieścia? 
-Kurwa, Justin przestań! - wytrwała mi to, rzucając byle gdzie. -Na chuj to zrobiłeś? 
-A na chuj ty to zrobiłaś?! - spytałem.
 Dokładnie opłukałem rękę z czerwonej cieczy.
-Ja miałam powód. 
-Ja też miałem powód. 
-Jaki niby. - wrzuciła ręce w powietrze. 
-Powiedziałem, że jak coś sobie zrobisz to ja też to sobie zrobię. Powód to ty. 
 -Justin.. - zaczęła. 
-Nie. Pakuj się, zaraz jedziemy. - mruknąłem, wychodząc z łazienki.

 
Ariana Po'V 

Umyłam rękę i ogarnęłam włosy (rozczesałam je). Wyszłam z łazienki. Justin spakowany siedział na pościelonym już łóżku. Wyjęłam z walizki czarne jeansy i białą, za dużą bluzę wkładaną przez głowę, czarne szpilki ze złotym obcasem i czystą, białą bieliznę. Weszłam do łazienki i przebrałam się.
W pokoju spakowałam wszystkie rzeczy do walizki. Wyjęłam telefon i słuchawki. Schowałam to do tylnej kieszeni jeansów i pociągnęła za walizkę. Pomińmy fakt, że ból w podbrzuszu ciągle się nasilał. No i w rękach zresztą też. Wyszłam z domu. Justin jest na mnie zły (wnioskuję) 
-Jak się czujesz? - spytał Drew. 
-Nie zadawaj jej głupich pytań. - westchnęła Ali. 
-Spoko. - posłałam jej delikatny (nie szczery) uśmiech. - Fizycznie lepiej niż psychicznie. 
-A Justin? 
Zamilkłam. Nie chciałam im mówić, że się pociełam i, że Justin zrobił to samo przeze mnie. -Słyszysz? 
-Co? - spytałam. 
-Jedziemy. - powiedział oschle Justin.
Okey, czyli jest zły. 
-Drew! - krzyknęłam, powstrzymując go przed wejściem do samochodu. 
Chłopak podszedł do mnie. 
-Co? 
-Mogę siedzieć przy Ali? 
-Jakiś problem z Justinem? 
-Umm.. Trochę się pokłóciliśmy.. 
-Justin, chodź tu ma chwilę. - odszedł, wołając brata. 
-Czego? 
-O co chodzi? Czemu nie gadasz z Arianą? - zmarszczył brwi. 
-Nie twoja sprawa. Chodźcie już, bo chcę być już u siebie. 
-Justin, przepraszam...
 -Nie obchodzi mnie to! - podniósł głos. - Było się kurwa nie ciąć i nikt nie miałby problemu! 
 -Nie moja wina, że mnie zgwałcili! - wrzasnęłam. 
Kiedy zorientowałam się, co właśnie powiedziałam, przyłożyłam dłoń do ust. Jestem idiotką. 
-Było się bronić. Chyba, że tego chciałaś. - wzruszył ramionami.
 Nie mogę uwierzyć, że powiedział coś takiego... Zamachnęłam się i uderzyłam go z otwartej dłoni w policzek. Ignorując ból pobiegłam w przeciwną stronę. Dobiegłam do małego lasu i usiadłam pod jednym z drzew. Wybuchłam płaczem. Jak mógł w ogóle o czymś takim pomyśleć?!
Ugh, nienawidzę lasów. Po co ja tu przyszłam?! Przez Justina, tak wiem. 
-Ariana?! - usłyszałam głos Drew.
 Odsunęłam się lekko. Nie chcę teraz z nikim rozmawiać. 
-Widzę Cię. - usłyszałam.
 -Daj spokój Drew. - mruknęłam od niechcenia. 
-On na pewno nie miał tego na myśli. Wrócimy do domu i zobaczysz, że na drugi dzień będzie dzwonił i Cię przepraszał. Jestem tego pewny. - podszedł bliżej.
 -Nie chcę jego przeprosin. Za kogo on mnie ma?! Za kurwę? - moje oczy zaszkliły się. 
-Nikt nie ma cię za kurwę, nie myśl tak. - jęknął, a ja spuściłam wzrok. - Hej, chodźmy już. Im szybciej wrócimy, tym lepiej. - pomógł mi wstać. - Ale nie mój naszym rodzicom o tym. - westchnął. -Okey, dziękuję. - przytuliłam go.
 -Nie ma sprawy. Dobra, idziemy mała. - zachichotał. 
-Nie jestem mała. Jestem w twoim wieku. - wywróciłam oczami, wycierając mokre policzki.
-Ale zobacz, jesteś niższa. 
-Teraz równa! - upomniałam go. 
-Oj daj spokój. Wiesz co? 
-Hm? 
-Powiem Ci, co mówił mi Justin, kiedy u niego byłem. Powiedział mi, że nigdy w życiu nie chciałby cię stracić, że chce Ci pomóc, uratować cię od okaleczania się. Powiedział, że kocha cię bardziej od matki. Starał się cię pocieszać jak i traktować jak księżniczkę. Ariana, chcę przez to powiedzieć, że przez takie coś możecie się stracić. On cię kocha, ty go kochasz.. Zapomnijcie o tym i pogódźcie się. -To nie jest takie proste.. 
-Jest. Ty go przeprosisz, on przeprosi ciebie i już. - wrzucił ręce w powietrze.
-On mnie ma za... 
-Nie ma Cię za to słowo na k. Daj spokój. Dobra, idziemy, bo zaczną się niecierpliwić. - zachichotał. 
-Dobry pomysł. - uśmiechnęłam się lekko. - Cieszę się, że Alice ma takiego dobrego chłopaka a ja przyjaciela. - poklepałam go po ramieniu. 
-Cóż, wiem, że jestem najlepszy. - poklepał się z dumą po torsie. 
-Niewątpliwie. - zachichotałam. 
Zobaczyłam Justina stojącego pod jednym z drzew. Patrzył na nas z skrzyżowanymi rękami na piersi. -Widzę, że szybko się pocieszyłaś. - prychnął. 
-Stary, ogarnij się. Nie widzisz, że ją ranisz? - warknął. 
-Ja ją ranię?! Popatrz. - podgiął rękaw bluzy. 
Na jego ręku było kilkanaście blizn. 
 -Jesteście chorzy. - pokiwał głową.
 -Nie ja, tylko ona. - skomentował. 
-Nie, Drew. On ma mnie w dupie, nie widzisz? - pokiwałam głową. - Skoro tak bardzo nie chcesz mnie widzieć, to nie będziesz. - zwróciłam się do Justina. 
-O co ci znowu chodzi? 
-Nieważne. Masz mnie gdzieś? Trudno. Nie chcę być z kimś, kto ma o mnie takie zdanie. Kiedy wrócimy, już mnie nie zobaczysz. - szepnęłam łamiącym głosem i odeszłam. 
Usiadłam przy Alice i włożyłam słuchawki w uszy i zaczęłam słuchać muzyki. Nie chciałam nikogo słuchać. Ewentualnie Drew, który jest moim najlepszym przyjacielem. 

*

 Dojechaliśmy pod nasz dom po prawie dwóch godzinach. 
-Do zobaczenia. - powiedziałam cicho. 
-Pa. - powiedział Drew. 
Wyszłam i wyjęłam z bagażnika swoją walizkę. Od razu skierowałam się do domu. 
-Poczekaj. - poczułam, jak czyjaś ręka łapie mój nadgarstek. Z
ignorowałam ból w nadgarstku, który zignorowałam. 
-Co? 
-Nie chcę, żeby to tak się zakończyło.. - mruknął cicho.
 -Przecież jestem kurwą. Daj mi spokój. - westchnęłam. 
-Nie jesteś. Przepraszam, proszę Cię, nie zostawiaj mnie.. - szepnął. 
-Nie pisz, nie dzwoń, zapomnij o mnie. - powstrzymywałam się przed wybuchnięciem płaczem. -Nie.. - zobaczyłam w jego oczach łzy. 
-Kocham Cię, ale nie utrudniaj tego. P
odeszłam bliżej niego i pocałowałam go. 
Odwzajemnił..
-Do zobaczenia, kiedyś.. - szepnęłam i odeszłam.

~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Nie wiem jak to skomentować, więc zostawiam to Wam..

 

 
 

Followers